Obowiązujące procedury w postępowaniu przed sądami administracyjnymi w sprawach podatkowych, dotyczące przygotowania sprawy na rozprawę i przepisy stanowiące, że uzasadnienie wyroku sąd pisze dopiero po wydaniu wyroku, są wprost sprzeczne z zasadami racjonalnego myślenia o otaczającej nas rzeczywistości. Są zasadniczym powodem coraz niższej jakości orzecznictwa. Ten stan pogłębia przeciążenie sędziów zbyt dużą ilością spraw, zwłaszcza w dużych ośrodkach WSA i NSA. Negatywne konsekwencje ponoszą obywatele, których prawa zbyt często nie są należycie chronione.
Już sam pomysł ze sprawozdawcą w sprawie budzi wątpliwości, co do tego, że cały skład będzie wiedział o czym orzeka. Ale jak komuś mogło przyjść w ogóle do głowy, że jedna narada sędziów i do tego odbywająca się na jeden dzień przed rozprawą może dawać pewność, że sprawę rozpatrzy cały skład? Dziwi również, że nie ma obowiązku sporządzenia z narady pisemnego merytorycznego protokołu. Przecież, jak świat światem, tylko słowo pisane się liczy, bo wszystko co powiedziane jest ulotne. Dużo łatwiej powiedzieć, że skarga jest niezasadna. Aby to napisać to trzeba wykazać argumentami.
Narady sędziów na dzień przed rozprawą powodują, że pozostali członkowie składu orzekającego – poza sprawozdawcą - nie mogą znać dokładnie sprawy. Inaczej może być w małych ośrodkach, w których ilość wpływających spraw jest mniejsza i teoretycznie pozwala na poświęcenie każdej więcej czasu sędziom, którzy nie są w nich sprawozdawcami.
W większych ośrodkach i w NSA z uwagi na zbyt duże obciążenie nie ma nawet pewności, że sprawę dogłębnie zna sprawozdawca, bo nie zostało to zweryfikowane przez pozostałych sędziów ze składu. Wyrok (rozpatrzenie sprawy) następuje więc w sytuacji, gdy skarżący nie ma pewności, że cały skład sędziowski zna dogłębnie jego sprawę. Wydawany jest bowiem w pośpiechu, który jak wiadomo nawet przy łapaniu pcheł nie daje gwarancji sukcesu. Do wydania mądrego i słusznego wyroku, poza znajomością sprawy, niezbędny jest dystans (!) dający możliwość przemyślenia wszystkich jej aspektów. Niezrozumiałe jest, że sąd bardzo rzadko odracza termin publikacji orzeczenia, gdy na rozprawie strony uzupełniały swoje stanowiska zaprezentowane w pismach procesowych. Skąd, do licha, sędziowie od razu wiedzą jaka jest wartość nowych argumentów? Sędziowie to ludzie a nie automaty. Nie są wolni od procesu myślowego, który trwa. Nie da się podważyć tezy, że sędziowie wydając wyrok bezpośrednio po wystąpieniu stron na rozprawie wydają go nie odnosząc się do nowych argumentów, ale do tego jak zrozumieli wystąpienie ustne pełnomocnika. Bardzo często są to dwie zupełnie różne sprawy.
Przecież Sędziowie, wbrew temu co wielu z nich o sobie myśli, nie są geniuszami. Aby się o tym przekonać wystarczy nawet pobieżna analiza orzeczeń opublikowanych na stronach sądu, pod kątem zachowania dyscypliny logicznej wywodu. Rzadko który wyrok przejdzie go pozytywnie. Sąd nie ma zwyczaju pisać co było istotą sporu. Nie pisze dlaczego argumenty jednej strony były silniejsze niż drugiej. Sąd stara się uzasadnić wydane rozstrzygniecie. A powinno być odwrotnie. Sąd w wyroku powinien pokazać cały proces myślowy, który do danego rozstrzygnięcia go doprowadził. Nie ma istotnego znaczenia co sędziowie ustalili, dzień przed rozprawą w pośpiechu i do tego ustnie, na naradzie.