Waldemar Gontarski: Test konkretny czy abstrakcyjny

Dualizm orzecznictwa luksemburskiego i strasburskiego nie pozwala odpowiedzieć na pytanie, czy Polska spełnia wymogi Krajowego Planu Odbudowy w zakresie niezawisłości i bezstronności sędziowskiej.

Publikacja: 21.09.2022 07:42

Waldemar Gontarski: Test konkretny czy abstrakcyjny

Foto: Adobe Stock

Nie sposób odpowiedzieć na pytanie, czy Polska spełnia wymogi niezawisłości i bezstronności sędziowskiej wynikające z Krajowego Planu Odbudowy.

Chodzi o to, że nawet jeśli przyjąć, że procedura poprzedzająca powołanie sędziego (wniosek Krajowej Rady Sądownictwa) przez prezydenta RP mogła być wadliwa, to dany sędzia spełnia wymogi polskiego KPO – jeśli założymy, że Polska podczas negocjacji KPO zgodziła się na test in concreto, na tym teście bowiem oparta jest regulacja ustawowa wykonująca KPO.

Czytaj więcej

KE i Polska podpisały umowę ws. wypłat z KPO

Natomiast jeśli założymy, że Polska zgodziła się na test in abstracto, wtedy odpowiedź będzie negatywna.

Strasburg mówi...

Wyjaśnijmy, że według orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu definitywny charakter aktu powołania sędziego nie rozstrzyga kwestii, czy każdy sędzia ze względu na domniemaną wadliwość procedury poprzedzającej akt powołania będzie zapewniać wystarczające gwarancje niezawisłości i bezstronności. W takim wypadku stosowany jest przez część orzecznictwa obu Trybunałów test in abstracto (testowane jest samo prawo; w przypadku Polski chodzi o obowiązującą ustawę o KRS) na niezawisłość i bezstronność sędziowską. Przeciwieństwem jest część orzecznictwa obu tych Trybunałów kierująca się testem in concreto (dotyczący zachowania danego sędziego, co wyklucza podważanie orzeczeń krajowych z tego tylko tytułu, iż zostały wydane przez osoby powołane na wniosek obecnej Krajowej Rady Sądownictwa).

Istota testu in concreto omówiona została w „Rzeczpospolitej” z 19 grudnia 2019 r. (Dlaczego wyrok SN ws. KRS i Izby Dyscyplinarnej jest contra legem). Wyjaśnione zostało wtedy, że w wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada 2019 r. A.K. i in., C-585/18, C-624/18 i C-625/18 (w sprawie KRS), pkt 133 – rozstrzygnięto, iż w przypadku wątpliwości co do niezawisłości i bezstronności sędziowskiej powodowanej wątpliwościami odnoszonymi do procedury poprzedzającej wydanie przez głowę państwa aktu powołania sędziego trzeba sięgnąć po test in concreto w ujęciu obiektywnym, zrekonstruowany w oparciu o przytoczone tam orzecznictwo strasburskie, m.in. wyrok ETPC z 28 czerwca 1984 r., Campbell i Fell przeciwko Wielkiej Brytanii. W paragrafie 79 zdaniu drugim tego orzeczenia mowa jest o tym, że sędziowie z tego tytułu, iż są „mianowani przez ministra lub za jego zgodą" nie mogą być uznawani, że „nie byli niezawiśli” [„independent”]; ponadto w zdaniu trzecim – co najważniejsze – czytamy, że jeśli nawet minister wydaje sędziom wytyczne [„guidelines”], taki fakt nie oznacza jeszcze, że podlegali oni wytycznym ministerialnym przy wydawaniu orzeczeń [„subject to its instructions in their adjudicatory role”].

...Luksemburg odchodzi

Później TSUE odszedł od tego rozumowania i oparł się na teście in abstracto: jeśli sędzia został powołany przez prezydenta RP na wniosek nowej KRS, to takie powołanie Trybunał kwestionuje ze względu na zarzuty pod adresem ustawy o KRS, i na potrzeby danej sprawy w sumie delegalizuje KRS – tak np. wyrok z 15 lipca 2021 r., ws. Komisja Europejska–Polska (system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów), C 791/19, pkt 103 i następne). Jednak w orzecznictwie prejudycjalnym (np. na wniosek sądów holenderskich) dotyczącym realizacji przez tamtejsze sądy europejskiego nakazu aresztowania wydanego przez sądy polskie – jako argument rozstrzygający TSUE nie bierze pod uwagę ostatecznie testu in abstracto, tylko in concreto, który przeprowadzany ma być, jeśli test in abstracto wykaże nieprawidłowości.

Wtedy nie liczy się sposób powołania sędziego, lecz to, czy dany sędzia, wydając dane orzeczenie – powiedzmy – wykonywał polecenia przedstawicieli władzy wykonawczej lub ustawodawczej.

Czytaj więcej

Testy niezawisłości mogą zablokować sądownictwo

Oznacza to konieczność przeprowadzenia odpowiedniego postępowania dowodowego, przy czym ciężar dowodu leży po stronie osoby ściganej – tak ostatnio wyrok z 22 lutego 2022 r., Openbaar Ministerie (sąd ustanowiony ustawą w wydającym nakaz państwie członkowskim), C 562/21 PPU i C 563/21 PPU, pkt 75 i n., w szczególności pkt 83: „Do osoby, której dotyczy europejski nakaz aresztowania, należy przedstawienie konkretnych okoliczności wykazujących […], że systemowe lub ogólne nieprawidłowości systemu sądownictwa wydającego nakaz państwa członkowskiego miały konkretny wpływ na sposób rozpatrzenia jej sprawy karnej […]”.

Chociaż założenie wyjściowe TSUE wskazywało, że cały wyrok oparty jest na teście in abstracto jako czynniku rozstrzygającym (pkt 75 i przytoczone tam orzecznictwo). Dodajmy, że wymagany przez TSUE ciężar dowodu praktycznie nie jest możliwy do przeprowadzenia.

Natomiast Trybunał w Strasburgu od testu in concreto odszedł w wyroku Wielkiej Izby z 1 grudnia 2020 r., Ástráðsson przeciwko Islandii, paragrafy 244–252.

Później ETPC analogicznie postąpił w sprawach polskich, począwszy od wyroku w sprawie Reczkowicz (wyrok z 22 lipca 2021 r., Reczkowicz przeciw Polsce – dotyczy Izby Dyscyplinarnej SN – 43447/1), w szczególności § 77, gdzie zastosowano test trzystopniowy, w sumie abstrakcyjny.

Reasumując: Dualizm orzecznictwa luksemburskiego i strasburskiego nie pozwala odpowiedzieć na pytanie, czy Polska spełnia odpowiednie wymogi KPO w zakresie niezawisłości i bezstronności sędziowskiej.

Autor jest profesorem i adwokatem

Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy tylko PO ucywilizuje lewicę? Aborcyjny happening Katarzyny Kotuli
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Trybunał i ochrona życia. Kluczowy punkt odniesienia
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ministra, premier i kakofonia w sprawach pracy