W marcu 2017 r., po jedynym z pierwszych wyroków nowego Trybunału Konstytucyjnego, odbyła się wspólna konferencja prasowa z udziałem prezes Julii Przyłębskiej i wiceprezesa Mariusza Muszyńskiego. Byli w świetnych nastrojach, a ich występ robił wręcz familiarne wrażenie, kiedy jednym głosem pouczali dziennikarzy, jakie pytania mogą zadawać. Wraz z odejściami w stan spoczynku starych sędziów, wzmocniony prawnikami z politycznym rodowodem, TK stawał się monolitem. Poza sędzią Pszczółkowskim, który szybko oderwał się od kursu tzw. dobrej zmiany.
Julia Przyłębska, prawnik znikąd, stanęła przed wyborem: pokazać, że po ponadrocznej bitwie TK odzyskał przynajmniej część zaufania społecznego, czy wybrać kurs zgodny z politycznymi oczekiwaniami. Ślepe pozycjonowanie się na władzę i zarzuty wpływania na składy sędziowskie w ważnych dla niej sprawach sprawiły, że upolitycznienie TK stawało się już nie tylko wiecowym hasłem, ale faktem.
To był bilet w jedną stronę. Dla całego Trybunału. Prezes stała się jego wizytówką. Brylowała na spotkaniach z liderami partii rządzącej, którzy bez skrupułów wykorzystywali ją do zadań politycznych, nie zawsze nawet maskując swoje intencje. Zgasł ostatni promyk nadziei, że TK wewnętrznie się oczyści, zerwie więzy z politykami, bo przecież w teorii dziewięcioletnie kadencje sędziów, a potem stan spoczynku dają przy odrobinie charakteru luksus nieliczenia się z polityczną presją.
Maile Michała Dworczyka, wskazujące na wizyty ministra w gmachu przy al. Szucha, pokazały, z jaką swobodą ludzie władzy wchodzą do TK, by rozmawiać o ważnych dla siebie sprawach. Takich możliwości nie ma zwykły obywatel, którego interesy sąd konstytucyjny ma przecież reprezentować.
Oświadczenie wiceprezesa TK Mariusza Muszyńskiego, który również był bohaterem maili Dworczyka, pokazało, że w tym monolicie są jednak pęknięcia. Na swoim blogu napisał: „…moja znajomość i rozumienie Konstytucji różni się jednak horrendalnie od znajomości i rozumienia tego aktu przez Panią Prezes”. To już oficjalne odcięcie się od Julii Przyłębskiej, znane wtajemniczonym od kilku lat. I znak, że struktura władzy TK już zaczyna się sypać. Tylko czekać, jak wewnętrzny konflikt z gmachu Trybunału wypłynie na zewnątrz.