Po naszej publikacji „Wyrok na zamówienie", w którym ujawniliśmy, że w TK były podpisywane umowy o dzieło na sporządzenie m.in. projektów wyroków, nawet z „osobą z miasta", swoje oświadczenie przesłał do mediów były wiceprezes TK Stanisław Biernat, którego nazwisko widniało w opisywanych umowach. Sugeruje on, że zjawisko jest wręcz normą i nie powinno nikogo dziwić. „Artykuły i wywiad zamieszczone w »Rz« sugerują, że odkrywają jakieś mroczne i wstydliwe tajemnice trybunalskie. Tymczasem przedmiotem umów, o których mowa, jest świadczenie pomocy dla sędziów, która występuje powszechnie w innych sądach konstytucyjnych czy sądach europejskich. Wiąże się to z rolą asystentów sędziów, zarówno zatrudnionych na etacie, jak i na podstawie umów cywilnoprawnych. Rola ta nie polega na pewno na pisaniu wyroków ani uzasadnień, ale na zbieraniu materiałów, analizach prawnych i ewentualnie przygotowywaniu wstępnych projektów uzasadnień, w ścisłym kontakcie z sędzią i pod jego kierunkiem. Status osoby współdziałającej ma tutaj drugorzędne znaczenie".
Odpowiadając.
Po pierwsze sformułowanie „w innych sądach" jest mało przekonującym uogólnieniem. Warto zatem, aby Pan Sędzia opublikował listę owych sądów konstytucyjnych, w których sędziowie podpisują z osobami zewnętrznymi umowy o dzieło na sporządzenie projektów wyroków. To znacznie ułatwiłoby nie tylko nam zrozumienie działania sądownictwa i panujących w nim standardów. Nas bowiem i naszych rozmówców, których cytowaliśmy w tekście, taka praktyka zaszokowała.
Po drugie, Pan Sędzia odnosi się też w oświadczeniu do roli asystentów. Problem jednak w tym, że artykuł nie dotyczy umów podpisywanych z asystentami, ale innymi pracownikami TK, a w jednym przypadku, co bulwersuje najbardziej, z osobą spoza Trybunału.
Ma się to nijak do wypowiedzi, której udzielił Pan w czwartek „Rzeczpospolitej": „Kilka razy, bodaj trzy albo cztery, korzystałem z osób niebędących moimi etatowymi asystentami. Jedna była zatrudniona w Trybunale, a druga nie". To Pana słowa, więc nie chodzi o Pana asystentów.