Przez pięć lat grozi mu wizyta skarbówki, która stwierdzi, że to nadal własność sprzedawcy, który – jak się okazało – był mocno zadłużony. Nowo nabyty majątek idzie więc pod młotek, by spłacić te należności. Nikt nie będzie pytał kupującego o zdanie, bo przecież zgodnie z prawem powinien dochować należytej staranności i sprawdzić kondycję finansową kontrahenta. Brzmi to nieprawdopodobnie? Pora zacząć się przyzwyczajać do tego, że wszystko jest możliwe. Sędziowie TK potwierdzili w środę, że państwo może stosować do dochodzenia należności publicznych tzw. skargę pauliańską. Koszty tego orzeczenia dla zwykłych obywateli mogą być nieobliczalne. Nikt przecież nie zrekompensuje strat nabywcy, bo jedyny podmiot, który mógłby to naprawić, czyli zadłużony sprzedawca, jest bankrutem ściganym przez komorników.
Wymyślone jeszcze w czasach starożytnych Rzymian zabezpieczenie interesów inwestorów przed nieuczciwymi kontrahentami, zapisane w kodeksie cywilnym, z założenia miało chronić prywatne podmioty. W odróżnieniu od państwa nie mają one np. możliwości przewidzianych w ustawie o postępowaniu egzekucyjnym w administracji. Te regulacje pozwalają skarbówce na blokadę kont firmy, by zabezpieczyć możliwość ściągnięcia zaległych podatków czy składek ZUS. Z kolei w przepisach karnych funkcjonująca od roku konfiskata rozszerzona pozwala państwu na przejmowanie majątków pochodzących z przestępstwa.
Zdaniem Trybunału nie ma przeszkód, by skarbówka – przez analogię – korzystała z możliwości ściągania należności publicznych ze sprzedanego majątku dłużnika. Ta kluczowa teza TK stanowi jednocześnie najsłabszy element jego orzeczenia. Skoro państwo ma korzystać z kolejnej drogi dochodzenia długów, to należałoby ustalić kilka szczegółów. Choćby to, na czym ma polegać staranność osoby kupującej cokolwiek od dłużnika. Tak mogłaby się bronić przed stratą nabytego w dobrej wierze majątku. Warto by też uregulować zasady egzekucji, gdy dług stanowi tylko część majątku. Znając urzędników, wybiorą najbardziej atrakcyjne składniki, które najłatwiej będzie sprzedać. Ministerstwo Sprawiedliwości, pytane o wprowadzenie takiej regulacji w poprzednich latach, konsekwentnie odpowiadało rzecznikowi praw obywatelskich, że nie ma takiej potrzeby. Tym bardziej nie zmieni się to po korzystnym orzeczeniu TK.
Takie zbyt szerokie możliwości egzekucji długów może i poprawią ściągalność należności publicznych, ale ogromnym kosztem. Może się bowiem okazać, że urzędnikom nie będzie się opłacało ścigać przestępców, bo po co ryzykować, skoro pieniądze ściągnie się z osób, które, nieświadome ryzyka, kupiły od nich majątek po okazyjnej cenie. Okazuje się, że nasze państwo staje się coraz bardziej teoretyczne. Zamiast chronić obywateli przed przestępcami, przerzuca na nich pełną odpowiedzialność za swoją nieudolność.