Powoli zaczynamy rozumieć, jak doszło w ostatniej chwili do zmiany ról na szczytach władzy. Jeszcze we wtorek rzecznik rządu Adam Szłapka zapowiadał, że to Donald Tusk będzie brał udział następnego dnia w zdalnym spotkaniu z Donaldem Trumpem. Tuż przed jego rozpoczęciem Kancelaria Prezydenta poinformowała jednak, że ta rola przypadnie Karolowi Nawrockiemu, choć w trakcie wcześniejszej wideokonferencji z liderami Niemiec, Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii i Finlandii, na której ustalono stanowisko Europejczyków, to premier Tusk reprezentował nasz kraj.
Karol Nawrocki ma kredyt zaufania u Donalda Trumpa
Tusk ujawnił na konferencji prasowej, że tuż przed północą we wtorek nadeszła wiadomość, iż Amerykanie chcą, aby w czasie rozmowy z Trumpem po drugiej stronie ekranu pojawił się Nawrocki. To z pewnością potwierdza tezę, że amerykański prezydent uważa, iż to „jego kandydat” wygrał wybory i daje mu pewien kredyt zaufania. Można to wręcz wykorzystać w polskim interesie, jeśli współpraca szefa rządu i głowy państwa będzie sprawna.
Czytaj więcej
Przed szczytem na Alasce nie wiadomo najważniejszego: czy prezydent USA Donald Trump będzie broni...
W tym przekazie premiera Tuska zabrakło jednak jednego: gospodarzem spotkania był Friedrich Merz i to dzięki budowanym przez niego od wielu miesięcy dobrym kontaktom z Trumpem w ogóle udało się doprowadzić do tej rozmowy. To także za sprawą determinacji niemieckiego przywódcy Polska została włączona do wąskiego grona krajów, które były reprezentowane w trakcie wymiany zdań z prezydentem USA.
Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1266 dniu wojny