Europejska Sieć Rad Sądownictwa (ENCJ) to nie jest organizacja, od członkostwa w której coś zależy, więc słyszymy, że nic strasznego się nie stanie. Ale to niecała prawda.
Członkostwo w niej ma charakter prestiżowy i stanowi potwierdzenie osiągnięcia pewnego pułapu przez krajowe sądownictwo. ENCJ przygotowuje rekomendacje co do niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Jest częścią światowej sieci rad sądownictwa. Zrzesza niezależne rady z 20 krajów Europy – głównie z UE. Rady z Anglii, Irlandii Płn., Szkocji i Walii mają status obserwatorów.
Czytaj więcej
Europejska Sieć Rad Sądownictwa podjęła właśnie decyzję o usunięciu z swych szeregów polskiej Krajowej Rady Sądownictwa.
Do niedawna pełnoprawnym członkiem tej organizacji była polska KRS. I można powiedzieć, że wykluczyła się z niej na własną prośbę. Najpierw bowiem, po kryzysie wokół upolitycznienia KRS i rewolucji w Sądzie Najwyższym, jesienią 2018 r. ENCJ zawiesiła polską radę w prawach członka sieci, a KRS nawet nie próbowała temu przeciwdziałać. Zarzut niespełniania kryterium niezależności od władzy ustawodawczej i wykonawczej uznała za ogólnikowy, były i inne wytłumaczenia typowe w sytuacjach, gdy chce się innym – i sobie samemu – wmówić, że właściwie nic się nie stało. Również teraz, gdy decydowało się, czy KRS będzie członkiem europejskiej sieci, szef polskiej rady nie wyraził nawet zainteresowania udziałem w sesji odbywającej się w Wilnie. Potrzeba czegoś więcej?
Usuwanie polskiej Krajowej Rady Sądownictwa z europejskiej sieci ma znaczenie symbolu. Pokazuje, co się może stać, gdy w podobny sposób jak KRS zachowa się cały kraj na arenie unijnej. A my jesteśmy jak ów kierowca zdziwiony, że wszyscy poza nim jadą pod prąd, bo nie rozumie, że to on jeden złamał zakaz wjazdu w jednokierunkową ulicę.