Ale dobrze, że się udało. To zasługa wielu ludzi i organizacji, dla których idea wolnych sądów jest tak ważna, że poświęcili jej wiele swego czasu. Trzeba im za to podziękować.
Udzielone przez unijny sąd zabezpieczenie ma szeroki charakter i jest zgodne z wnioskiem Komisji Europejskiej: Polska ma nie tylko przywrócić sędziom SN pełnię ich praw sprzed reformy, ale też zablokować możliwość wybrania innej osoby w miejsce pierwszej prezes, której sześcioletnia kadencja kończy się w marcu 2020 r.
Z wypowiedzi przedstawicieli obozu władzy wynika jednak, że szuka on sposobów, jak nie wykonać postanowienia TSUE. Mówi się o kolejnej nowelizacji ustawy o SN.
To prawda, co twierdzi polskie MSZ, że decyzja TSUE ma charakter tymczasowy i podjęto ją bez wysłuchania strony polskiej. Ale przecież niczego to nie zmienia. Postanowienie o areszcie też jest tymczasowe, a się je wykonuje i może obowiązywać nawet do prawomocnego wyroku. Na wysłuchanie Polski będzie jeszcze szansa przed główną rozprawą.
Na wyrok TSUE poczekamy parę miesięcy i – znając polską politykę – wiele może się przez ten czas zdarzyć. Trybunał nie powiedział, w jaki sposób wykonać jego postanowienie, ale zaadresował je do wszystkich władz – każdej w ramach jej kompetencji. Nie ma więc potrzeby ponownego powoływania sędziów. Czy potrzeba noweli ustawy? Nie wiem, ale ona na pewno będzie. Bo w całej tej reformie od początku chodzi tylko o zmianę kadrową. Wynika to jasno ze słów Jarosława Kaczyńskiego, który przypominał orzeczenie SN o niedopuszczalności posługiwania się nielegalnie zdobytymi dowodami, co miało wielkie znaczenie np. w procesach byłej posłanki Sawickiej czy ułaskawionych szefów CBA. Tak ma już nie być. O to toczy się gra.