Najwyższa pora na podatek dochodowy w rolnictwie

Dyskusję nad wprowadzeniem podatku w rolnictwie nie tylko warto, ale wręcz należy rozpocząć. Mamy co najmniej dziesięć lat opóźnienia – dowodzą specjaliści z Instytutu Studiów Podatkowych

Aktualizacja: 30.03.2010 04:20 Publikacja: 30.03.2010 03:00

Najwyższa pora na podatek dochodowy w rolnictwie

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Red

Na przekór niemocy może jednak warto – pro memoria et futuro – zacząć myśleć konstruktywnie o operacji wprowadzenia podatku dochodowego w rolnictwie. Naszym zdaniem powinniśmy to zrobić, gdyż naprawa tonącego już systemu podatkowego bez tego elementu jest już niemożliwa.

Powodzenie operacji wprowadzenia podatku dochodowego od producentów rolnych w dużym stopniu zależeć będzie od poprawności przyjętych założeń. Sądzimy, że są co najmniej trzy:

- nie można wprowadzić jednej koncepcji opodatkowania adresowanej jednolicie do wszystkich producentów rolnych,

- bezpośredni skutek fiskalny w postaci istotnego wzrostu wpływów budżetowych może być osiągnięty dopiero w drugim lub nawet trzecim roku wdrażania tej operacji,

- podatek dochodowy od tych podmiotów powinien stanowić dochód gmin.

[srodtytul]Niejednorodna grupa[/srodtytul]

Pierwsze założenie jest oczywiste: potencjalni podatnicy podatku dochodowego od działalności rolniczej nie są jednorodną grupą. Są wśród nich zarówno pełną gębą przedsiębiorcy, jak i osoby, które prowadzą gospodarstwa rolne głównie na własne potrzeby konsumpcyjne. Tych ostatnich trzeba na razie zostawić z boku tej operacji; jedynym możliwym sposobem opodatkowania tej grupy jest obecny podatek rolny – i niech tak zostanie. Ci natomiast, którzy sprzedają istotną część swoich produktów (lub usług) rolnych osobom trzecim, powinni być opodatkowani według trzech odrębnych modeli.

Kluczem do tego podziału jest funkcjonujący od dziesięciu lat sposób opodatkowania rolników podatkiem od towarów i usług. Tam też są trzy grupy rolników: „rachunkowych”, „ryczałtowych” i „zrezygnowanych”.

Pierwsza i trzecia rozlicza VAT jak każdy inny przedsiębiorca, przy czym rolnik „rachunkowy” musi to robić dlatego, że prowadzi księgi rachunkowe, a „zrezygnowany” – dobrowolnie, bo zrezygnował (stąd nazwa) ze zwolnienia jako rolnik ryczałtowy. Podmioty te biorą i wystawiają faktury VAT oraz płacą i uzyskują zwroty tego podatku.

Rolnicy „rachunkowi” będą rozliczać podatek dochodowy na podstawie ksiąg rachunkowych, natomiast „zrezygnowani” – za pomocą zmodyfikowanej księgi przychodów i rozchodów. Tu oczywiście ustalenie dochodu do celów podatkowych nie jest trudne, choć ustawodawca musi zrozumieć, że podstawa opodatkowania w tym podatku od działalności rolnej różni się, i to znacznie, od dochodu osiąganego w handlu, a nawet w przemyśle; istnieje jednak, o tym jeszcze niezapomniana wiedza – warto do niej sięgnąć. Oczywiście podmioty te będą, mogły wykazywać stratę, bo przychody mogą być i często będą niższe od kosztu, ale taka jest przecież uroda tego podatku.

Gorzej z rolnikami ryczałtowymi, którzy nie mają jakiejkolwiek ewidencji dla potrzeb VAT; od nabywców otrzymują tylko tzw. faktury VAT-RR, czyli nie prowadzą dla tych potrzeb nawet rejestru sprzedaży – choć można go stworzyć na podstawie tych faktur. Tu musi się pojawić uproszczona forma opodatkowania w postaci procentowego ryczałtu od sprzedaży dokumentowanej fakturami VAT-RR oraz ryczałtu kwotowego na podstawie deklarowanej lub oszacowanej sprzedaży na rzecz konsumentów i innych rolników.

[srodtytul]Sedno problemu[/srodtytul]

I tu dochodzimy do drugiego z najważniejszych założeń tej operacji: stawki tego ryczałtu oraz stawki podatku od dochodów grup „rachunkowych” i „zrezygnowanych”. Muszą być one skalkulowane na relatywnie niskim poziomie, przy czym mogą być nawet zróżnicowane w zależności od rodzaju działalności; np. inna stawka może obowiązywać od usług rolniczych świadczonych na rzecz rolników. Wysokość tych stawek będzie wypadkową naszej umiejętności oszacowania zdolności podatkowej tej grupy podmiotów oraz… wiarygodności intencji klasy politycznej, szerzej – naszego kraju wobec obywateli.

Lecz nie to jest najważniejsze: warunkiem powodzenia tej operacji jest wprowadzenie prawa do odliczenia od należnego podatku dochodowego w każdej z tych trzech grup dwóch wydatków podatnika: z tytułu podatku rolnego i składek na ich ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Inaczej mówiąc: jeśli należny podatek dochodowy byłby równy lub niższy od sumy tych wydatków, występowałoby bezpośrednie obciążenie z tego tytułu.

Zada ktoś pytanie: czy warto przeprowadzać tę operację, żeby nie otrzymać prawdopodobnie nic (albo prawie nic) z wpływów podatkowych? I tu dotykamy sedna problemu: bezpośrednio operacja ta przyniesie w sumie niewiele pieniędzy. Pośrednio – dużo, ponieważ podatek dochodowy, zwłaszcza od grup pierwszej i drugiej, zrodzi „popyt” na udokumentowanie fakturami zakupu towarów i usług.

Dziś większość obrotów z tego tytułu jest poza jakąkolwiek ewidencją, czyli również poza opodatkowaniem zarówno VAT, jak i podatkiem dochodowym. To od dostawców i usługobiorców na rzecz rolników, zwłaszcza z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, tracimy dziś i będziemy tracić bezpośrednie istotne wpływy budżetowe. To jest właśnie najważniejszą misją tej operacji. Różnie szacuje się skalę nieopodatkowanej (VAT oraz podatkiem dochodowym) sprzedaży na rzecz producentów rolnych. Najostrożniejsze szacunki utraconych wpływów zamykają się kwotą co najmniej 7 mld zł rocznie, a sądzimy, że jest to znacznie więcej. Nie jest to nawet sensu stricte szara strefa, lecz skutek luki w systemie podatkowym.

[srodtytul]Jako dochód gmin[/srodtytul]

I trzecie założenie: dochody budżetowe z opodatkowania dochodów z produkcji rolnej powinny być dochodem gmin. Ten wydawałoby się zaskakujący postulat jest również kluczem do powodzenia tej operacji. Fakt ponoszenia tego podatku na rzecz odległej warszawki będzie zawsze rodzić oczywisty sprzeciw, uzasadniany głównie negatywnym wizerunkiem polityki i polityków w naszym kraju. Natomiast wpłata do budżetu swojej gminy nadaje sens tej operacji. Można nawet w związku z tym zmniejszyć obecne udziały w tym podatku samorządu terytorialnego, tak aby dla budżetu państwa wyszło to na zero. W rzeczywistości będzie on jednak na plusie. I to znacznym, choć na efekty fiskalne trzeba umieć poczekać.

[ramka][b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2010/03/30/najwyzsza-pora-na-podatek-dochodowy-w-rolnictwie/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]

Na przekór niemocy może jednak warto – pro memoria et futuro – zacząć myśleć konstruktywnie o operacji wprowadzenia podatku dochodowego w rolnictwie. Naszym zdaniem powinniśmy to zrobić, gdyż naprawa tonącego już systemu podatkowego bez tego elementu jest już niemożliwa.

Powodzenie operacji wprowadzenia podatku dochodowego od producentów rolnych w dużym stopniu zależeć będzie od poprawności przyjętych założeń. Sądzimy, że są co najmniej trzy:

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi