Z przebiegu zjazdów wynika, że adwokatom i radcom nie jest po drodze. Nie podzielę tego poglądu tak długo, jak długo obie korporacje nie przeprowadzą rzetelnych badań, których wartość będzie oczywiście większa niż wyniki plebiscytowego głosowania en bloc zjazdowych uchwał. Wspiera mnie przebieg spotkania przedstawicieli wielkich firm prawniczych, którzy – jako pracodawcy rzeszy młodych prawników – w sprawie połączenia zawodów mają zdanie całkowicie odmienne niż delegaci na oba zjazdy. Podobnie jak oni myśli znacząca część młodego pokolenia adwokatów i radców, zwłaszcza z dużych izb, dla których istniejący podział nie tylko nie jest uzasadniony, ale jest wręcz niezrozumiały. Choć jestem przedstawicielem innej generacji, należę do tych, którzy uważają, że połączenie zawodów jest naturalną konsekwencją stale zmieniającego się rynku usług prawniczych. Twierdzę, że połączenie może wzmocnić adwokaturę w jej walce o samorządność i zachowanie wysokiego standardu usług, zwłaszcza tych związanych z udziałem w postępowaniach sądowych.
Skoro minister sprawiedliwości dał naszym korporacjom co nieco czasu, uważam, że adwokaci i radcowie powinni zacząć rozmawiać. Tyle że bez emocji. Dlatego proponuję, by w skład delegacji nie weszli działacze, dla których wizja połączenia zawodów może być powodem życiowej traumy. Nie eliminuję sceptyków, proponuję jedynie, by nie powierzać negocjacji jastrzębiom. Adwokatów i radców dzieli doprawdy niewiele. A wojny pozycyjne – jak dowodzi historia – były najkrwawsze i najbardziej bezsensowne. Wszyscy wychodzili z nich przegrani.
Za kilka miesięcy wejdzie w życie poprawka do kodeksu postępowania karnego, dzięki której radcowie otrzymają nieograniczone prawo reprezentowania pokrzywdzonych w postępowaniach karnych. Od tej chwili różnice sprowadzą się do prawa wykonywania funkcji obrońcy w procesach karnych, historii i zasad etyki oraz stosunku do lustracji i zatrudnienia na podstawie umowy o pracę. A także sprawy prozaicznej: ograniczonej po połączeniu liczby stołków we władzach samorządowych. Kolor obszycia to kwestia kilkuminutowej wizyty u krawca. Niby niewiele, ale wystarczająco dużo, by przeciwnicy połączenia mogli mówić o zamachu na samorządność i konieczności obrony tożsamości. By okopali się w szańcach. Jak zasypać podziały? Jak podzielić stołki?
[srodtytul]Wymierająca kasta[/srodtytul]
Pracę obrońców sądowych obserwuję od 37 lat, najpierw jako sędzia, od ćwierć wieku jako jeden z nich. Obrońcy sądowi to kasta wymierająca. Smutne, ale prawdziwe. Liczba adwokatów, których z czystym sumieniem określiłbym jako wybitnych lub bardzo dobrych karników, maleje z roku na rok. Jako sędzia spotkałem wielu wybitnych obrońców. Tylko nieliczni pozostawili godnych siebie następców. Kiedy jeszcze uczyłem aplikantów zawodu adwokata, na pierwszych zajęcia pytałem, kto chce zostać obrońcą sądowym? Liczba chętnych niezmiennie wahała się na poziomie od 5 do 10 proc.