[b]Czy dokonana rok temu (13 czerwca 2009 r.) ,,rewolucja” w [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=16F47986BB922FB1886D9B59F75090DF?id=71706]kodeksie rodzinnym i opiekuńczym[/link] ułatwiła rozwiązywanie konfliktów rodzinnych przy rozwodzie? Mam na myśli zwłaszcza te dotyczące dzieci.[/b]
[b]Rafał Wąworek:[/b] Niestety, nie. Zmiana art. 58 kodeksu rodzinnego znacznie pogorszyła sytuację ojców. Przez dziesiątki lat z reguły sądy przyznawały władzę rodzicielską obojgu rodzicom. Po zmianach takie rozstrzygnięcie jest traktowane przez sąd jako “nagroda” za porozumienie rodziców. W większości spraw rozwodowych matka jest źle nastawiona do ojca dziecka i odmawia zawarcia stosownego porozumienia (w Warszawie ponad 70 proc. rozwodów jest z powództwa żony). To powoduje, że władza rodzicielska pozostaje wyłącznie przy żonie. Nierzadko uzyskanie zgody na porozumienie o wspólnym wykonywaniu władzy rodzicielskiej ma podtekst finansowy.
[b]Chce pan powiedzieć, że prawo zachęca do finansowego szantażu?[/b]
Znów muszę powiedzieć: niestety. To, komu będzie przysługiwać władza rodzicielska, jest w polskich warunkach niezmiernie istotne, gdyż w praktyce (dostęp do dokumentacji medycznej, informacje ze szkoły, załatwianie spraw w urzędach) zadawane jest pytanie: komu przysługuje władza rodzicielska? Jeżeli pada odpowiedź, że matce, to urzędników nie przekonuje informacja, że ojciec ma też władzę – ograniczoną do tych właśnie spraw. Odmawiają podjęcia czynności do czasu przedstawienia zgody sądu rodzinnego. Tak więc nawet ta ograniczona władza rodzicielska jest pozorna.
[b]Widzę, że najważniejsza jest władza rodzicielska, ale kodeks używa jeszcze takich pojęć, jak opieka, piecza, kontakty. Chyba trudno się poruszać w tej nomenklaturze nawet prawnikowi?[/b]