Nie chcemy piętnować sędziów cenzurkami

Zmiany w ustawie o ustroju sądów powszechnych czekają na podpis prezydenta. Sędziowie apelują o weto. O tym, czy jest to możliwe, i skąd niechęć do zmian – z wiceministrem sprawiedliwości Grzegorzem Wałejko

Publikacja: 29.08.2011 04:45

Nie chcemy piętnować sędziów cenzurkami

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Słyszał pan, że niezadowoleni z uchwalenia ustawy o ustroju sądów powszechnych sędziowie wystosowali do prezydenta apel o weto. Narzekają w nim na tryb prac nad nowelizacją.

Grzegorz Wałejko:

Spodziewałem się tego, ponieważ niektórzy sędziowie to zapowiadali. Czytałem apel bardzo uważnie. W mojej ocenie zawiera same ogólniki. Myślę, że rzeczywista przyczyna sprzeciwu to odmienny pomysł na reformę sądownictwa, a przede wszystkim na model nadzoru nad działalnością administracyjną sądów.

W apelu pojawia się zdanie, iż nowa ustawa utrwala niewydolny system sądownictwa powszechnego. Jest pan odpowiedzialny za jego funkcjonowanie. Co pan na to?

Nie zgadzam się z taką opinią. Jestem przekonany, że zaproponowane zmiany umożliwią poprawę działania sądów, a przede wszystkim jakości orzekania oraz szybkości postępowania.

Liczy się  pan z tym, że prezydent nie podpisze ustawy?

Wszystko jest możliwe, ale nie widzę dziś podstaw do odmowy. Dalsza reforma wymaga proponowanych instrumentów.

A sprzeczność z konstytucją, na którą powołują się sędziowie?

Proszę mi wskazać, w którym miejscu uchwalona ustawa jest niezgodna z konstytucją. Kilkakrotnie podczas spotkań z sędziami prosiłem o podanie niekonstytucyjnych rozwiązań. I się nie doczekałem.

A oceny okresowe i menedżerowie w sądach? O tym najczęściej mówią sędziowie.

Te przepisy się nie podobają środowisku, ale to nie oznacza, że są niezgodne z konstytucją. Poczekajmy na decyzję prezydenta. Nie ma w moim przekonaniu żadnych poważnych argumentów, aby wykazać taką tezę.

Warto było na siłę wprowadzać oceny okresowe?

To nie jest zupełnie nowe rozwiązanie. W wielu krajach europejskich sędziowie są oceniani w sposób zbliżony do zaproponowanego w ustawie. Słuchaliśmy argumentów środowiska. Wycofaliśmy się nawet z pierwotnego pomysłu stopniowania ocen sędziów.

Czyli resort poszedł sędziom na rękę, ustąpił...

Powiedzmy, że zgodziliśmy się z ich poglądem, że wystawianie cenzurki po przeprowadzonej ocenie nie jest konieczne. Nie upieraliśmy się więc przy stopniach. Chodziło nam o to, by w trakcie oceniania wyszły na jaw braki sędziego. By dotarło do niego, z czym sobie nie radzi lub radzi gorzej. Stąd pomysł na powiązanie ocen z indywidualnym planem rozwoju sędziego. Tym, którzy będą tego potrzebować, zaproponujemy szkolenia. Wszyscy na tym skorzystamy, bo jakość orzekania będzie dużo wyższa. I właśnie o to nam chodzi.

Czyli ocena jest nieważna? Nie będzie się liczyć? Nie przeszkodzi w awansie?

Ocena jest bardzo ważna. Nie chcemy jednak piętnować sędziów cenzurkami. Prawo zmienia się tak często, że bez nieustannego szkolenia nie da się orzekać. Nieważne, czy ocena sędziego wypadłaby na trójkę czy na czwórkę. Ważne, że zdiagnozuje się braki w warsztacie pracy i będzie miał szansę je uzupełnić, a tym samym poprawić jakość pracy. A o awansie muszą myśleć najlepsi. Tak bywa przecież we wszystkich zawodach.

Skoro wszystko tak dobrze wygląda, to dlaczego sędziowie tak ostro protestują?

Nie mówmy o wszystkich sędziach.

Część z nich nie ma nic przeciwko ocenom. Część się buntuje. Trochę nawet to rozumiem. Nikt nie lubi być oceniany.

To rzecz ludzka. Ocena zawsze wiąże się z ryzykiem wykazania braków, a większości ludzi wydaje się, że są bardzo dobrzy, czasami wręcz nieomylni.

Drugim punktem spornym jest wprowadzenie do sądów menedżerów i przyznanie im sporej władzy. Czy to rzeczywiście zagrożenie dla prezesa?

I tego sprzeciwu nie rozumiem. Menedżer ma prezesowi pomóc, odciążyć go od administracyjnych obowiązków. To naprawdę nie prezes powinien zajmować się kupnem papieru i długopisów do sądu czy sprawami pracowniczymi. To nie on powinien zajmować się tym, że do pracy nie przyszła urzędniczka, sprzątaczka czy woźny.

Ustawa to tylko jedna z przyczyn protestów. Druga, równie poważna, to zamrożenie płac sędziowskich. Nie boi się pan kolejnych protestów? W końcu odpowiada pan za funkcjonowanie sądownictwa.

Wiem, że takie akcje zostały zapowiedziane i pewnie dojdą do skutku. Mam jednak nadzieję, że ich skala nie będzie zbyt duża i nie dojdzie do paraliżu sądownictwa czy prokuratury. Nadal bowiem większość sędziów uważa, że takie protesty nie są właściwą formą dyskusji.

A kiedy nie widzą oni innej możliwości?

Odmowa świadczenia pracy nie jest właściwą formą. To wszystko. Status sędziego zobowiązuje także, jeśli chodzi o formę wyrażania niezadowolenia.

Mówimy o protestach, akcjach, apelach, uchwałach podejmowanych przez zgromadzenia ogólne i o nadzwyczajnych zebraniach przedstawicieli. Warto było rozpętać taką wojnę?

Nie zgadzam się na określanie tego sporu wojną. Dyskusja na temat reformowania sądownictwa wywołuje dużo emocji. Jestem jednak przekonany, że nasze propozycje doprowadzą do poprawy jakości wymiaru sprawiedliwości.

W usuwaniu mankamentów i niedociągnięć wykazanych w trakcie ocen okresowych ma pomóc Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury. Jest pan zadowolony z jej funkcjonowania?

Jestem, choć wiem, że początki były trudne. Żałuję, że odbiór szkoły nie jest tak dobry, jak mógłby i powinien być. Bardzo wysoko oceniam prowadzone przez nią szkolenia, w tym szkolenie ustawiczne.

Za nie najlepszy odbiór szkoły odpowiada raczej prowadzona przez nią aplikacja ogólna.

Myślę nawet, że nie sama aplikacja, tylko obrana koncepcja dochodzenia do zawodu sędziego, z którą nie wszyscy się zgadzają.

Chyba jednak nie tylko...

Było kilka trudnych spraw, które wyszły w trakcie aplikacji. Jak wszystko, co nowe, trzeba było je załatwić i rozstrzygnąć. Teraz już nie ma wątpliwości, jak na przykład liczyć średnią ze sprawdzianów i praktyk.

Te rozstrzygnięcia nie zawsze były na korzyść aplikantów.

Jeśli myśli pani o zamieszaniu z liczeniem punktów z praktyki, to okazało się, że szkoła miała rację, stawiając wyżej stopnie ze sprawdzianów. Potwierdziły to kilkakrotnie w wyrokach wojewódzkie sądy administracyjne, do których zwracali się niezadowoleni aplikanci.

Ale ich niezadowolenie nie mija....

Powodów niezadowolenia czy rozczarowania jest kilka. Aplikacja wiąże się z silną konkurencją między młodymi, zdolnymi prawnikami. Proszę zauważyć, że z roku na rok mimo tych narzekań chętnych na nią jest coraz więcej. W tym roku zgłosiło się 2200 kandydatów. To naprawdę sporo. A niezadowolenie? Cóż, młodzi ludzie narażeni są na ogromny stres i obciążenie nauką. Każdy z nich ma świadomość, że do upragnionych zawodów – sędziego czy prokuratora – dostaną się tylko najlepsi. Walka więc trwa, a ci, którym idzie gorzej, okazują niezadowolenie. Weźmy np. sprawdzian wśród aplikantów podzielonych na grupy. Każda z nich ma odczucie, że to ona miała trudniejsze pytania.

Może wystarczyłoby zwiększyć limit na aplikacji sędziowskiej i prokuratorskiej, a niezadowolenie byłoby mniejsze...

To nie wchodzi w rachubę. Mamy dziś w Polsce wystarczającą liczbę sędziów. Jeśli kształcimy młodych ludzi przez długie lata, to musimy im i sobie zagwarantować, że ich odpowiednio wykorzystamy. Można zrobić nawet kilkutysięczny nabór. Tylko jak sobie potem poradzić z organizacją nauki, praktykami, egzaminami, no i pewnym miejscem pracy po ukończeniu aplikacji.

Od kilku lat słychać narzekania, że resort zbyt wysoko ustawia poprzeczkę chętnym na aplikację ogólną. Egzamin pisemny oparty na kazusach w zestawieniu z dużo łatwiejszymi testami na inne aplikacje korporacyjne budzi sprzeciw młodych prawników.

To prawda, ale takie było założenie. Trudny egzamin ma pomóc wyłonić najlepszych. Jeśli egzamin będzie łatwy, nie uda się tego zrobić. Z dwutysięcznej rzeszy młodych prawników bez problemu można wybrać dwustu najlepszych, i o to chodzi.

Czy zawód sędziego jest, pana zdaniem, atrakcyjny dla młodych ludzi?

Z pewnością tak. Możliwość samorealizacji to duża zaleta. W dodatku to wszystko za niemałe pieniądze. Wiem, że mogłyby być większe, ale takie są realia budżetu i ich nie przeskoczymy. Bezcenne są niezawisłość i niezależność. Bezcenne jest to, że sędzia po wydaniu orzeczenia może nie zwracać specjalnie uwagi na komentarze polityków, jakie niedawno słyszeliśmy po orzeczeniu sądu warszawskiego w sprawie wyborczej.

A jednak przedstawiciele innych zawodów prawniczych, wybitni adwokaci, radcowie prawni nie garną się do niego... Ubiegają się o niego teraz głównie referendarze i asystenci sędziów.

Nad tym ubolewam. Oczywiście, że nie takie było założenie. Cały czas jednak najlepsi adwokaci i radcowie prawni nie są zainteresowani przejściem do zawodu sędziego. Wierzę, że Krajowa Rada Sądownictwa robi wszystko, by spośród kandydatów wybierać prawdziwe perełki. Z czasem katalog zainteresowanych się poszerzy. Przyjdą młodzi prawnicy po aplikacji sędziowskiej w szkole, ale także wierzę, że zwiększy się liczba bardzo dobrych kandydatów z innych zawodów prawniczych.

Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lewicowy sen o krótszej pracy - czy rynek to wytrzyma
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Przepisy Apteka dla Aptekarza – estońskie nauki dla Polski
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne