Tylu chętnych to efekt liberalizacji zasad dostępu na aplikacje sprzed kilku lat. W następnych latach sytuacja będzie się powtarzać. Co oznaczają dla rynku usług prawniczych tysiące nowych radców i adwokatów?
Dla wielkomiejskich dużych kancelarii konkurencja ze strony młodych prawników jest bez większego znaczenia. Renoma, specjalizacje i mocna pozycja na rynku sprawiają, że dla tych firm młodzi ludzie mogą być najwyżej narybkiem zatrudnianym za niewielkie pieniądze. Inaczej w małych miastach, gdzie prym wiodą kancelarie często jednoosobowe. Tam już od dobrych kilku lat adwokaci i radcy mają problemy.
Kryzys sprawia, że coraz więcej firm rezygnuje ze stałej obsługi. Jeszcze gorzej jest na rynku usług dla ludności. Polacy nie mają w zwyczaju często korzystać z usług prawników. Wielu na takie usługi po prostu nie stać.
Teraz kryzys w branży pewnie jeszcze się pogłębi. Część prawników będzie musiała obniżyć ceny swoich usług, co dla klientów będzie korzystne, część zaś będzie musiała zdecydować się na wąską specjalizację. Przetrwać uda się zapewne tylko niewielkiej grupie. Pozostałych czeka praca w urzędach, administracji oraz dorywcze usługi prawne. Warto przypomnieć, co się działo kilka lat temu w Niemczech, gdy otwarto wiele zawodów. Wtedy młodzi prawnicy kończyli jako taksówkarze.
Pojawienie się dużej grupy prawników na polskim rynku przyspieszy inne dyskutowane już zmiany. Adwokaci będą musieli się podzielić sprawami karnymi z radcami, niewykluczone, że już od 1 stycznia 2014 r. Z czasem różnice między tymi zawodami będą zanikać, a skutkiem może być fuzja obu korporacji.