Początek roku szkolnego to pretekst do dyskusji o oświacie. Najczęściej o gimnazjach. PiS, SLD i Ruch Palikota chcą je zlikwidować. PO i PSL nie widzi takiej potrzeby.
Jak powiedział Stanisław Żelichowski, poseł PSL, ta reforma kosztowała kupę szmalu. Po co burzyć to, co jest, jak nie ma się koncepcji, co będzie potem.
Nie burzy się domu, dlatego że ciekną rury. Coś zrobić jednak trzeba. W gimnazjach najlepiej widać podział na złe i dobre szkoły. Rodzice są w stanie zmienić adres zameldowania, aby dziecko dostało się do tego lepszego.
Dlaczego jest tak źle? Zamiast 3,5 tys. gimnazjów powstało ich ponad 5 tys. Większość przy szkołach podstawowych. Trafili do nich nauczyciele z podstawówek nieprzygotowani do pracy z młodzieżą. W efekcie gimnazja to reforma niedokończona. Dobrej rady, jak ją dokończyć, nie ma. Gimnazja można zbliżyć do szkół średnich, np. przekazując je starostwom, które nadzorują szkoły ponadgimnazjalne. Można też uszczelnić rejonizację. Wymaga to zmian w przepisach. Żadnej inicjatywy ustawodawczej jednak nie widać.
Drugą ważną kwestią jest obniżenie wieku szkolnego. Nie mam wątpliwości, że reforma została źle przeprowadzona. Aby ją uratować, nie wystarczy dać gminom więcej pieniędzy. W niej, tak jak w gimnazjach, zawodzą ludzie.