Nie kusiły pana inne zawody? Sędziowski?
Wtedy już wiedziałem, że chcę być radcą. Mimo że w ówczesnym świecie prawniczym radcowie byli postrzegani raczej jako felczerzy niż lekarze. Niesłusznie. Podczas studiów pracowałem w Centrali Technicznej i obserwowałem pracę radcy Dąbrowskiej. Widziałem, ilu osobom pomagała, chroniła przed wyrzuceniem z pracy. ?W ówczesnym systemie, mimo jego wielu wad, ?w zakładach pracy starano się przestrzegać przepisów. Obserwowałem więc, jak wyczekiwano opinii pani mecenas Dąbrowskiej. Też chciałem być taką osobą...
Taką ważną...
Tak. Ale ta ważność wynikała z posiadanej wiedzy. Wzorem był też dla mnie przedwojenny adwokat Izydor Chorowitz, szef biura prawnego w Kablobetonie. Pracowałem tam już jako radca prawny. Nauczył mnie skrupulatności i rzetelności.
Skąd pomysł powołania samorządu?
Byliśmy przekonani, że zawód radcowski jest bardzo ważny dla sprawnego funkcjonowania państwa. Zaczął się ruch na rzecz powołania samorządu. Pomagali nam adwokaci, m.in. śp. mec. Maria Budzanowska, ówczesny dziekan okręgowej rady adwokackiej Maciej Dubois. Byłem wtedy zwolniony z pracy – za pomoc związkowcom. Wybroniłem się przed sądem m.in. dzięki pomocy kolegów. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że ważne jest wspólne działanie. Podczas pierwszych wyborów w izbie warszawskiej zostałem dziekanem. A Józef Zych prezesem Krajowej Rady RP.