Reklama

Przetańczyłem cały rok

O zawodzie radcy prawnego - mówi Andrzej Kalwas, były minister sprawiedliwości i wieloletni prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.

Publikacja: 05.03.2014 12:30

Rz: Mówi pan, że czuje się akuszerem zawodu radcy prawnego...

Andrzej Kalwas:

Byłem przy narodzinach zawodu w obecnym kształcie. Kiedy zaczynałem pracę, nie było samorządu, radcy nie mieli takich kompetencji. To ogromna satysfakcja, że istnieje ponad 30 lat.

Czemu wybrał pan ten zawód?

Sam wybór prawa nie był oczywisty. Chciałem być dziennikarzem. Uchronił mnie chyba palec Boży. Nie dostałem się na studia. Usłyszałem, że najwłaściwszym dla mnie kierunkiem byłaby historia, ?a konkretnie historia kawalerii...

Reklama
Reklama

Skąd taki komentarz na egzaminie?

Mój ojciec był przed wojną kawalerzystą. Dziekan Wydziału Dziennikarstwa wziął mnie do drugiego pokoju i powiedział: pan chyba pomylił kierunki studiów. Syn sanacyjnego oficera powinien wybrać mniej polityczny. Trafiłem na listę tych, którzy zdali, ale nie zostali przyjęci z powodu braku miejsc.

Miał pan stracony rok?

Znalazłem pracę w Państwowym Przedsiębiorstwie Kolportażu. Układałem czasopisma, także prawnicze – „Państwo i prawo", „Nowe prawo". I chyba wtedy pomyślałem sobie, że może pójdę właśnie na prawo...

Takie  suche publikacje prawnicze?nie wydawały się nudne?

Prawo zaczynało mnie wtedy interesować. To były już czasy Gomułki. Nie miałem problemów z powodu pochodzenia. Zostałem nawet starostą jednej ?z grup. Działałem w klubie studenckim Hybrydy. Jeden rok to właściwie cały przetańczyłem... To były czasy rock and rolla. ?Ale nie miałem problemów z egzaminami. Skończyłem studia ?z wynikiem dobrym.

Reklama
Reklama

Nie kusiły pana inne zawody? Sędziowski?

Wtedy już wiedziałem, że chcę być radcą. Mimo że w ówczesnym świecie prawniczym radcowie byli postrzegani raczej jako felczerzy niż lekarze. Niesłusznie. Podczas studiów pracowałem w Centrali Technicznej i obserwowałem pracę radcy Dąbrowskiej. Widziałem, ilu osobom pomagała, chroniła przed wyrzuceniem z pracy. ?W ówczesnym systemie, mimo jego wielu wad, ?w zakładach pracy starano się przestrzegać przepisów. Obserwowałem więc, jak wyczekiwano opinii pani mecenas Dąbrowskiej. Też chciałem być taką osobą...

Taką ważną...

Tak. Ale ta ważność wynikała z posiadanej wiedzy. Wzorem był też dla mnie przedwojenny adwokat Izydor Chorowitz, szef biura prawnego w Kablobetonie. Pracowałem tam już jako radca prawny. Nauczył mnie skrupulatności i rzetelności.

Skąd pomysł powołania samorządu?

Byliśmy przekonani, że zawód radcowski jest bardzo ważny dla sprawnego funkcjonowania państwa. Zaczął się ruch na rzecz powołania samorządu. Pomagali nam adwokaci, m.in. śp. mec. Maria Budzanowska, ówczesny dziekan okręgowej rady adwokackiej Maciej Dubois. Byłem wtedy zwolniony z pracy – za pomoc związkowcom. Wybroniłem się przed sądem m.in. dzięki pomocy kolegów. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że ważne jest wspólne działanie. Podczas pierwszych wyborów w izbie warszawskiej zostałem dziekanem. A Józef  Zych prezesem Krajowej Rady RP.

Reklama
Reklama

Jakie były te początki?

Niełatwe. Pierwszą siedzibę mieliśmy w piwnicy, kolejną ?– w moim zakładzie pracy. Zdzisław Czeszejko-Sochacki, adwokat, powiedział nam, że jeśli przetrwamy pierwsze cztery lata,    będzie już dobrze. Rzeczywiście – samorząd zdobywał coraz więcej uprawnień.

Wbrew wielu adwokatom...

Po drodze było gorąco. Ale dziś mamy dobre relacje. Moim największym sukcesem była nowelizacja ustawy o radcach prawnych w 1997 r. Wtedy radców ubrano w togi. Przyznano kompetencje we wszystkich dziedzinach prawa – poza obronami karnymi. Świadomie nie chcieliśmy ich brać. Za sukces uważam też, jak to ujął prof. Andrzej Rzepliński, wprowadzenie radców na europejskie salony prawnicze. KRRP przyjęto do rady palestr UE. Mimo sprzeciwu adwokatury polskiej.

Nie żałuje pan, że nie został dziennikarzem?

Reklama
Reklama

Gdybym mógł znów wybrać zawód, zostałbym radcą prawnym. Właśnie w tym roku będziemy obchodzić 25-lecie naszej kancelarii. Moją pasją jest także sądownictwo arbitrażowe, jestem przewodniczącym Rady Arbitrażowej przy sądzie arbitrażowym KIG. Jeszcze ?jako minister sprawiedliwości nadzorowałem przygotowanie całej nowej V części kodeksu postępowania cywilnego ?– sądownictwo arbitrażowe. Jestem przekonany, że tylko osoby, które robią to, co lubią, mogą być szczęśliwe.

—rozmawiała Katarzyna Borowska

Rz: Mówi pan, że czuje się akuszerem zawodu radcy prawnego...

Andrzej Kalwas:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Reklama
Opinie Prawne
Krzysztof A. Kowalczyk: Składka jak demokracja socjalistyczna
Opinie Prawne
Piotr Mgłosiek: Minister sprawiedliwości powiększa bezprawie w sądach
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Smutny obraz Trybunału Konstytucyjnego
Opinie Prawne
Łukasz Cora: Ruch Obrony Granic ośmiesza państwo i obniża jego autorytet
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Zmarnowana szansa na jawność wynagrodzeń
Reklama
Reklama