Biegli a reforma sądownictwa

Formułowane pochopnie ?recepty na poprawę ?pracy biegłych mogą ?się okazać równie ?fatalne w skutkach ?jak likwidacja ?małych sądów ?– uważa biegły.

Publikacja: 23.04.2014 03:00

Andrzej Zalewski

Andrzej Zalewski

Foto: materiały prasowe

Red

W dyskusji o biegłych sądowych najrzadziej zabierają głos najbardziej zainteresowani. Niestety, dyskusje oderwane są od realiów pracy biegłego, a formułowane pochopnie recepty mogą się okazać równie fatalne w skutkach jak likwidacja tzw. małych sądów.

Ani zmiana uregulowań proponowana przez resort sprawiedliwości, ani zwiększony nadzór i sankcje, ani łatwe diagnozy i rozwiązania w stylu tych proponowanych przez adwokata Nogala („Rzecz o Prawie" z 26 marca)  niewiele zmienią aktualny stan, niezależnie od trafności niektórych propozycji.

Z praktyki biegłego

Na kwestię organizacji współpracy z sądami warto spojrzeć z punktu widzenia biegłego – nieosiągalność wielu pozornie słusznych propozycji stanie się wtedy oczywista.

Trudno się nie zgodzić, że obieg informacji w trójkącie sąd–biegły–strony powinien zostać przyspieszony, w szczególności sąd powinien przestać pośredniczyć w wymianie korespondencji między biegłym a stronami postępowania, choć wymaga to zmian (niewielkich) w procedurze, w której to sąd decyduje o przeprowadzeniu dowodu z opinii biegłego, a nie strony postępowania.

Do banku propozycji dodam następującą: jeszcze większe przyspieszenie dałoby się uzyskać, gdyby korespondencja prowadzona była w formie elektronicznej, pełnomocnicy odbierali pocztę we wszystkich formach (w tym elektronicznej), natychmiast odpowiadali na pisma od biegłego i nie gubili korespondencji. Zaledwie kilka razy w ciągu mojej ponadsiedmioletniej praktyki sąd przekazał mi adres poczty elektronicznej swojej i stron oraz polecił  przesłanie opinii także tą drogą.

Status korespondencji elektronicznej wymaga uregulowania formalnoprawnego. Jego brak – np. w kwestii podpisu pod dokumentem – ogranicza przesyłanie informacji tą drogą. Lekkomyślne przesyłanie dokumentów elektronicznie może mieć dużo poważniejsze konsekwencje procesowe niż dłuższy o miesiąc czas sporządzenia opinii. Warto też, by pełnomocnicy wiedzieli, że większość sądów przed przesłaniem akt dzwoni do biegłych z pytaniem, czy przyjmą opinię do sporządzenia w określonym terminie.  Płonna jest jednak nadzieja, że  mogą podczas rozmowy telefonicznej odpowiedzieć, za ile i na kiedy wykonają opinię. Tezy dowodowe często mają ponad stronę tekstu – co da ich przeczytanie przez telefon? Czasem teza jest bardzo zwięzła, co nie musi ułatwiać oceny czasochłonności sporządzenia opinii.

Rozważmy przykład: jak biegły ma ocenić, ile mu zajmie wycena nieruchomości objętej  księgą wieczystą o podanym numerze? Może to być zwykła działka budowlana, może też być zbiór kilkuset działek o wielu różnych przeznaczeniach i w różnym stopniu zabudowanych różnymi obiektami. Albo inny przypadek: jak biegły ma ocenić, ile zajmie mu sporządzenie opinii w sprawie informatycznej, gdy sam pozew z załącznikami zajmuje około 50 tomów?

Z aktami na plecach

Zauważmy wreszcie, iż w specjalnościach związanych z pracą w terenie lub badaniem konkretnego obiektu – np. systemu informatycznego – tempo sporządzenia opinii zależy od współpracy stron postępowania z biegłym, np. od udostępnienia nieruchomości do oględzin  czy systemu komputerowego do badania. Przewidzenie czasu na sporządzenie opinii to utopia. Akurat przyjęte od lat rozwiązanie wynagradzania określanego biznesowo jako time-and-material (biegły jest wynagradzany za czas oraz przysługuje mu zwrot kosztów sporządzenia opinii) jak najbardziej odpowiada realiom pracy biegłego i nie należy go zmieniać.

Autentyczna historia z 50 tomami unaocznia też absurdalność sugestii o samodzielnym odbiorze akt! Przecież równie trudno wyobrazić sobie by 70-letni biegły odbierał 15-kilogramową paczkę z sądu. Czy prawnicy równie entuzjastycznie przyjęliby propozycję, by pełnomocnicy osobiście odbierali pisma i postanowienia – głośne są przecież problemy z doręczaniem przesyłek sądowych – a są zwykle częściej w sądach niż biegli? Fakt, że są problemy w doręczaniu przesyłek, powinien raczej skutkować szukaniem rozwiązań eliminujących ten problem, a nie czyniących z biegłych tragarzy.

Warto też zauważyć, że czas sporządzania opinii zależy od jakości prowadzenia sprawy przez pełnomocników. Zbyt często liczą, że biegli uzupełnią za nich postępowanie dowodowe, zbiorą potrzebną dokumentację. W efekcie dopuszczane są dowody z opinii biegłego, gdy materiał zawarty w aktach nie wystarcza do ich sporządzenia – np. jeśli istotne jest ustalenie strefy oddziaływania linii wysokiego napięcia, to najpierw powinien być dopuszczony dowód z opinii energetyka, a dopiero potem z opinii rzeczoznawcy majątkowego. Często jednak kolejność jest odwrotna, a opinia rzeczoznawcy wymaga uzupełnień.

Nadzieje, iż zwiększony nadzór, karanie biegłych, obniżanie wynagrodzeń za opóźnienia zlikwidują problemy z nieterminowym sporządzaniem opinii, są, moim zdaniem, źle ulokowane. Gdyby  te sposoby miały odnieść skutek – już by odniosły, gdyż możliwościami tymi sądy dysponują od lat i nie trzeba im ich przydzielać. Czasem nawet z nich korzystają.

I tu dochodzimy do kwestii zasadniczej. Z podnoszonych w dyskusji o biegłych sądowych argumentów wyziera oderwane od faktów założenie, że wszyscy wysokiej klasy specjaliści palą się, by pracować dla sądów i prokuratur. W takiej sytuacji proponowana taktyka kija istotnie mogłaby odnieść skutek. Niestety, sytuacja jest dokładnie odwrotna: brakuje biegłych wielu specjalności, a w tych popularnych znalezienie chętnego do sporządzenia opinii na złożoną lub nietypową okoliczność bywa bardzo trudne. Wielokrotnie w aktach widziałem notatkę sekretarza sądowego: „Obdzwoniłam wszystkich biegłych z listy, żaden nie podejmuje się sporządzenia opinii".

Lepiej myć okna

Praca biegłego to najczęściej praca dorywcza, bo zwykle pracuje gdzieś na etacie i funkcję biegłego wykonuje „po godzinach" lub podejmują się  jej osoby na emeryturze. Tylko nieliczne specjalności pozwalają uczynić z bycia biegłym źródło stałego utrzymania.

Praca biegłych wiąże się ze stresem, którego nie ma w pracy na etat. Są w centrum konfliktu, któremu towarzyszą niespotykane na co dzień emocje. Często też stają się przedmiotem agresji, a nawet pomówień  czy fałszywych oskarżeń.

Wysokiej klasy informatyk zarabia przynajmniej 8000 zł na rękę (a wielu znacznie, znacznie więcej). Daje to ok. 50 zł za godzinę do ręki, a więc przy umowie o pracę kwotę tę trzeba powiększyć o podatek dochodowy i ZUS, co zbliża ją do 100 zł za godzinę. Tymczasem biegły może według oficjalnych stawek zarobić od ok. 22 do 32 zł za godzinę, ok. 45 zł za godzinę, jeśli ma stopień doktora, i „aż" 69,42 zł za tytuł  profesora. Ustawowe stawki dla większości biegłych (bez tytułów i stopni naukowych) są zbliżone do stawek za sprzątanie mieszkań  czy mycie okien, a dla profesorów i doktorów są śmiesznie niskie, jeśli weźmie się pod uwagę drogę do uzyskania tych tytułów. Jak takie stawki mają przyciągnąć wybitnych ekspertów, pozostaje tajemnicą ustawodawcy!

Dodajmy, że normalne wynagrodzenie różni się tym od wynagrodzenia za opinię sądową, że to pierwsze otrzymujemy regularnie i w przewidywalnej wysokości, to drugie zaś w najlepszym razie po trzech miesiącach, a często i po kilku latach, czasem w innej wysokości niż oczekiwana, a wpływ pieniędzy na rachunek bankowy wymaga często osobistej interwencji!

Aby zmienić cokolwiek w funkcjonowaniu sądów w ogólności, a biegłych w szczególności, należy zacząć postrzegać sprawy takie, jakimi są – w całej ich złożoności. Czas zauważyć, że sprawne funkcjonowanie sądów jest wypadkową wielu czynników:  prawa, sędziów, pełnomocników, technologii, organizacji sądów i zapewne wielu innych. By osiągnąć widoczny efekt, trzeba wpływać na wszystkie te czynniki. Problemów w działaniu wymiaru sprawiedliwości nie rozwiążą żadne złote środki, w tym reformowanie biegłych sądowych bez pomysłu na jakościową zmianę modusu ich współpracy z sądami.

Autor jest doktorem nauk technicznych i od  siedmiu lat biegłym w warszawskich sądach okręgowych

W dyskusji o biegłych sądowych najrzadziej zabierają głos najbardziej zainteresowani. Niestety, dyskusje oderwane są od realiów pracy biegłego, a formułowane pochopnie recepty mogą się okazać równie fatalne w skutkach jak likwidacja tzw. małych sądów.

Ani zmiana uregulowań proponowana przez resort sprawiedliwości, ani zwiększony nadzór i sankcje, ani łatwe diagnozy i rozwiązania w stylu tych proponowanych przez adwokata Nogala („Rzecz o Prawie" z 26 marca)  niewiele zmienią aktualny stan, niezależnie od trafności niektórych propozycji.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?