Rzecznik praw obywatelskich zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego ustawę z 22 listopada 2013 r., lepiej znaną w mediach jako lex Trynkiewicz. Muszę powiedzieć, że z dużym zainteresowaniem czytałem uzasadnienie wniosku prof. Ireny Lipowicz. Chwilami miałem nawet sporą satysfakcję, gdyż argumenty, które RPO wytoczył przeciwko tej ustawie, pokazały niedowiarkom z Wiejskiej, że zastrzeżenia i obawy formułowane na gorąco, zaraz po uchwaleniu tego kontrowersyjnego aktu prawnego, były zasadne (zobacz „Rzeczpospolita" z 22 stycznia 2014 r. „ Lex Trynkiewicz groźniejsza od samego Trynkiewicza").
Policja się cieszy
To, co rzuca się w oczy, to kompletne rozjechanie się uzasadnienia ustawy z treścią paragrafów. Autorzy ustawy chcieli – tak w każdym razie głosili wszem wobec – by do Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym kierować, po odbyciu kary pozbawienia wolności, najgroźniejszych przestępców, najgroźniejszych zwyrodnialców i zboczeńców. W tym duchu ustawa była cały czas prezentowana w mediach. Na czym polega legislacyjna manipulacja? Z najważniejszego art. 1 ustawy wynika, że lex Trynkiewicz może mieć zastosowanie do każdej osoby, która odbywa prawomocnie orzeczoną karę pozbawienia wolności, wykonywaną w systemie terapeutycznym. A w systemie terapeutycznym odbywają kary nie tylko groźni Trynkiewicze, nie tylko skazani przypominający Hannibala Lectera z „Milczenia owiec".
W systemie terapeutycznym mogą również odbywać karę skazani za mniej groźne przestępstwa. Na przykład winni gwałtów, czynów lubieżnych, osoby doprowadzające do deprawacji seksualnej małoletniego, upośledzeni umysłowo, osoby uzależnione od alkoholu czy od innych środków odurzających lub psychotropowych.
Jednym słowem, przepisy ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi (...) nie dochowują, zdaniem RPO, warunków dostatecznej precyzji. Ustawa, która z założenia miała mieć charakter zupełnie wyjątkowy i powiedzmy to wprost: pod takim warunkiem została przyjęta przez parlament, powinna świecić precyzją i jednoznacznością. Powinna być nakierowana na ściśle określony krąg osób. W przeciwnym razie jej gumowe paragrafy niosą realne zagrożenie dla demokratycznego porządku prawnego.
Że tak jest w istocie, pokazuje inny zarzut podniesiony przez RPO. Otóż, tylnymi drzwiami, wbrew uregulowaniom zawartym w ustawie o policji, lex Trynkiewicz poszerzyła możliwości stosowania kontroli operacyjnej. Policja będzie mogła sięgać po techniki operacyjne nie tylko wtedy, gdy istnieje konieczność zapobieżenia określonemu przestępstwu, lecz również, gdy wyłonią się „trudności w weryfikacji informacji udzielanych przez osobę objętą dozorem prewencyjnym". Z pewnością raduje się serce każdego szefa policji, kiedy czyta w ustawie takie ogólniki. Mniej do śmiechu jest natomiast stróżom praw obywatelskich. „Ustawa – pisze w uzasadnieniu swojego stanowiska RPO – wprowadza niebezpieczny precedens, który gdyby nie został zakwestionowany przez Trybunał, mógłby w przyszłości zostać zastosowany także do innych kategorii podmiotów".