Jeśli dziennikarze przekroczyli prawo, będzie czas ich rozliczyć. Nagrani, jeśli rzeczywiście zostali poszkodowani, będą mieli czas, znajdą pieniądze i prawników (niektórzy już się zgłaszają), by się oczyszczać. Organy ścigania i instytucje kontrolne państwa – w tym Sejm – powinny się skupić na wyjaśnieniu i rozliczeniu kompromitujących zachowań polityków.
Spektakularnym nadużyciem władzy jest pozostawanie na urzędzie szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i twierdzenie, że ma on tytuł nadzorować m.in. ABW zajmującą się śledztwem w sprawie afery podsłuchowej, gdyż jest pokrzywdzony przez nagranie. Tymczasem jako pokrzywdzony jest właśnie osobiście zainteresowany przebiegiem postępowania i nie gwarantuje zachowania obiektywizmu. Co więcej, jest też podejrzany – choćby w potocznym znaczeniu tego słowa – że mógł dopuścić się nadużycia władzy czy wreszcie złamania konstytucji. Jest więc ostatnią osobą, która powinna brać udział w postępowaniu w sprawie taśm. To tak jakby podejrzanemu o zabójstwo pozwolić sprzątać mieszkanie, w którym doszło do mordu.
Brakiem zdrowego rozsądku wykazał się, niestety, także Andrzej Seremet, prokurator generalny, który w reakcji na krytykę szefów Ministerstwa Sprawiedliwości, zarzucających prokuraturze nieadekwatne do sytuacji działanie, wytknął im, żeby pokazali konkretne przepisy, a nie powoływali się na bliżej nieuregulowane standardy postępowania organów ścigania.
Doprawdy trudno uwierzyć, że prokurator generalny nie zna zamieszczonego w tym samym rozdziale „Zatrzymanie rzeczy. Przeszukanie" art. 227 kodeksu postępowania karnego, który stanowi, że „przeszukanie lub zatrzymanie rzeczy powinno być dokonane zgodnie z celem tej czynności, z zachowaniem umiaru i poszanowania godności osób, których ta czynność dotyczy, oraz bez wyrządzania niepotrzebnych szkód i dolegliwości".
Zapisana w tym przepisie expressis vebis zasada zachowania umiaru dotyczy w ogóle stosowania prawa w praworządnym kraju, nie mogę więc pojąć, że prokuratorzy mogą o niej zapominać, ograniczając wolność prasy i dziennikarzy. Że to dziennikarze w pierwszej kolejności zasługują na ochronę prawa – nie bohaterowie taśm.