Prokurator generalny czekający na decyzję premiera

Nie ma większej gratki dla rządu niż niepewny swego jutra prokurator generalny, wyczekujący w przedpokoju premiera na skwitowanie – zauważa publicysta prawny.

Publikacja: 03.09.2014 09:56

Red

Umorzenie przez prokuraturę sprawy Edwarda Mazura podejrzanego o zlecenie zabójstwa gen. Marka Papały wywołało kolejną burzę wokół niezależności prokuratury. W opinii zwolenników rozdzielenia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości prokuratura wyzwoliła się spod politycznej kurateli rządu i stała się instytucją niezależną. Przeciwnicy tego rozwiązania uważają, że prokurator generalny dopiero teraz stał się kukiełką, którą potrząsają ręce polityków.

Niestety przebieg dyskusji pokazuje, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż skłócone koalicje przyznają się do popełnionych błędów. W tej debacie każdy ma swoją prawdę, każdy wie lepiej od drugiego. Doszło już nawet do tego, że o ustroju prokuratury zaczął wypowiadać się minister rolnictwa.

Szkodliwy mit

Napisałem kilkanaście tekstów o ustawie o prokuraturze, ale nigdy nie przyszło mi do głowy pytać polityka o zdanie, jak ma wyglądać ustrój prokuratury. A teraz przecieram oczy ze zdumienia. Politycy zaczęli pisać nową ustawę o prokuraturze w telewizyjnych studiach. I to jest pierwszy paralizator, uniemożliwiający rzeczową dyskusję o ustroju prokuratury.

Drugim jest podtrzymywany z uporem wartym lepszej sprawy mit o niezależnej prokuraturze. To mit wyjątkowo szkodliwy. I nie chodzi tu nawet o jego polityczne konotacje. Jest szkodliwy przede wszystkim dlatego, że paraliżuje poszukiwanie rozwiązań prawnych, które uczyniłyby z prokuratury organ rzeczywiście niezależny. A nikogo, jak sądzę, nie trzeba przekonywać, że niezależna prokuratura, tak jak niezawisłe sądy, jest zwieńczeniem praworządnego systemu w państwie. Jeżeli tracą w państwie niezależność, wali się cały system.

Mit powstał, bo jego wyznawcy utożsamiają niezależność instytucji śledczej z oddzieleniem funkcji prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości. W tym przypadku automat jednak nie zadziałał. Skutek rozdzielenia funkcji jest taki, że oto jawna do niedawna unia personalna prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości (do 2010 r. obydwie pełniła jedna osoba) zamieniła się teraz w unię realną czy, jak kto woli, niezależność pozorną. O jakiej niezależności bowiem można dzisiaj mówić, jeżeli prokurator generalny każdego roku musi miesiącami wyczekiwać w niepewności na zatwierdzenie przez premiera swojego rocznego sprawozdania z działalności prokuratury? W ubiegłym roku to wyczekiwanie na bezcenny podpis premiera trwało, o ile dobrze pamiętam, osiem miesięcy. W tym roku sytuacja prokuratora generalnego jest równie podbramkowa. Mamy przecież już koniec sierpnia, a szef prokuratury działa wciąż bez absolutorium od premiera. Wszyscy obawiamy się prowizorium budżetowego, ale prowizorium, w którym funkcjonuje prokurator generalny, jest o wiele groźniejsze dla bezpieczeństwa państwa. W obecnym stanie prawnym całymi miesiącami funkcjonuje, nie wiedząc, czy jego roczne sprawozdanie zostanie przyjęte czy odrzucone. A co się z tym wiąże, podejmuje decyzje w permanentnej niepewności, czy premier – w przypadku odrzucenia sprawozdania – uruchomi procedurę jego odwołania. Ministrowi sprawiedliwości, który, a jakże, był zwolennikiem wyłączenia prokuratora generalnego z rządu, rola recenzenta najwyraźniej przypadła do gustu. Przesłał już swoje szczegółowe uwagi do sprawozdania Andrzeja Seremeta za rok 2013. Jak się łatwo domyślić, nie zostawił suchej nitki na tym dokumencie. Teraz tylko patrzeć, jak dla podgrzania atmosfery pojawią się w mediach przecieki, że premier jest bardzo niezadowolony ze sprawozdania Seremeta, i ruszy medialna nagonka.

Jeżeli tak autorzy pomysłu rozdzielenia funkcji wyobrażali sobie niezależność prokuratora generalnego, to jest to niezależność mętna. Zapomniano nawet wspomnieć o niej w konstytucji. W konstytucji prokuratura nie istnieje.

To nie szeryf z Rio Bravo

Garść szczegółów o tej destrukcyjnej praktyce dorzucił niedawno na Twitterze prokurator Jacek Skała: „Co zrobi premier w związku z negatywną opinią ministra sprawiedliwości? Najpierw poczeka do końca listopada, a potem powie: słaby jesteś, ale zostawiamy...".

Żeby dostrzec powagę sytuacji, trzeba zrozumieć, że nie ma większej gratki dla rządu niż niepewny swego jutra prokurator generalny. Dodajmy, którego rząd może oceniać, ale za którego działania rząd nie ponosi żadnej odpowiedzialności. I naprawdę nie chodzi tu ani o osobowość, ani o predyspozycje do bycia prokuratorem generalnym, bo i takie zarzuty się pojawiają. Nie oszukujmy się, do niczego są przyjęte rozwiązania prawne. Nie działają w praktyce na rzecz niezależności prokuratury, tylko zwyczajnie prowadzą do kamuflowania zależności. By można mówić o realnej niezależności, prokuratura powinna uzyskać samodzielność budżetową i legislacyjną, może nawet z prawem inicjatywy ustawodawczej włącznie. Jeżeli w dalszym ciągu będzie na garnuszku Ministerstwa Sprawiedliwości, jeżeli prokurator generalny każdego roku będzie wyczekiwał miesiącami w poczekalni u premiera na swoje absolutorium, niezależność prokuratury pozostanie tylko na papierze. Przy obecnych rozwiązaniach prawnych pewnie nawet szeryf z filmu „Rio Bravo" wypadłby blado w rocznym sprawozdaniu z działalności prokuratury.

Oczywiście zarzuty pod adresem Andrzeja Seremeta można mnożyć. Pamiętam, jak w 2011 r., kiedy dowiedziałem się o instrukcji prokuratora generalnego, jak humanitarnie zabijać karpie na Boże Narodzenie, chciałem wysłać e-mail do redaktora dyżurnego, gdyż pomyślałem w pierwszej chwili, że to jakaś prowokacja. Niestety, była to prawda.

Być może nauczony tym doświadczeniem, nie byłem już tak zaskoczony, gdy w lipcu po głośnym przeszukaniu w hotelu sejmowym jeden z posłów skierował swoje pierwsze kroki właśnie do prokuratora generalnego. Pewnie został przyjęty i wysłuchany. Nie wątpię też, że przez całą rozmowę prokurator pamiętał o swojej niezależności. Cóż jednak z tego, skoro wyszło jak zawsze. A cytowany tutaj prokurator Jacek Skała nazwał na Twitterze to spotkanie po prostu „skandalem".  Ale w dyskusji polityków o niezależności prokuratury pojawia się jeszcze jeden, nie mniej groźny paralizator. Polega on na przemilczeniu pewnej sprawy, która dla niezależności prokuratury była rzeczą badaj ważniejszą niż to osławione rozdzielenie funkcji. Tak się złożyło, że dzisiaj nikt już z polityków nie chce pamiętać, że rozdzielenie funkcji miało być pierwszym etapem reformy wymiaru sprawiedliwości. Istotnym dopełnieniem przepisów o rozdzieleniu urzędu prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości miało być powołanie do życia instytucji sędziego śledczego. To właśnie sędzia śledczy, jako niezawisły, nieusuwalny przedstawiciel władzy sądowniczej, miał kontrolować legalność zatrzymań,  podsłuchów, rewizji w mieszkaniach zarządzanych przez prokuraturę i policję. Jednym słowem, miał być tarczą dla prokuratury przed politycznymi naciskami.

Wspomina ?tylko minister rolnictwa

To właśnie on miał zapobiegać odsuwaniu prokuratorów przez przełożonych od prowadzenia śledztwa  tylko dlatego, że zdecydowali się  postawić zarzuty karne szefowi służby specjalnej. Nie mogę też sobie wyobrazić, by sędzia śledczy dopuścił  do tak karygodnych błędów, jakie śledczy popełnili w sprawie  Krzysztofa Olewnika. Nie sądzę, by wysyłał o szóstej rano uzbrojonych funkcjonariuszy ABW do młodego internauty, którego poniosła fantazja, albo do redakcji ilustrowanego tygodnika. Nie wyobrażam też sobie, by w jednej sprawie o zabójstwo gen. Papały – byłego komendanta głównego policji – sędzia śledczy prowadził równolegle dwa zupełnie odrębne śledztwa, każde z innym zestawem oskarżonych i zupełnie odmiennymi zarzutami. A niestety prokurator generalny, z całym swym arsenałem ustawowych gwarancji, nie uchronił naszego postępowania przygotowawczego przed tego rodzaju kompromitującymi zdarzeniami.

Szkoda, że dzisiaj słuch o projekcie ustawy wprowadzającej sędziego śledczego zaginął.  Reformowanie wymiaru sprawiedliwości poszło inną drogą. W przygotowywanych przez „szkołę krakowską" w MS projektach nowelizacji kodeksu postępowania  karnego próżno szukalibyśmy śladów tej przedwojennej instytucji. Przed paroma dniami wspomniał o niej mimochodem jeden z ministrów. Szkoda tylko, że był to minister rolnictwa.

Autor jest publicystą prawnym

Umorzenie przez prokuraturę sprawy Edwarda Mazura podejrzanego o zlecenie zabójstwa gen. Marka Papały wywołało kolejną burzę wokół niezależności prokuratury. W opinii zwolenników rozdzielenia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości prokuratura wyzwoliła się spod politycznej kurateli rządu i stała się instytucją niezależną. Przeciwnicy tego rozwiązania uważają, że prokurator generalny dopiero teraz stał się kukiełką, którą potrząsają ręce polityków.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"