Reklama

Schizofrenia a niesłuszne skazanie

Jakiś czas temu uczestniczyłem w dyskusji w jednym z programów publicystycznych w Polsacie. Tematem jej był młody człowiek chory na schizofrenię, który za wysyłanie pisemnych pogróżek do sędziów i prokuratorów został prawomocnie skazany i zamknięty w więzieniu. Opinie biegłych wskazały, że jest poczytalny, a obrona (z urzędu) nie była zbyt energiczna. Poważnie chory człowiek trafił do celi.

Aktualizacja: 06.06.2015 09:52 Publikacja: 06.06.2015 07:00

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Podczas programu wyświetlono film ze skazanym, który opowiadał o złym traktowaniu przez współwięźniów, m.in. przypalaniu papierosami. W studiu wśród zaproszonych gości była jego matka, osoba kompletnie rozbita, dla której ów program był jedyną deską ratunku, że coś jeszcze w tej sprawie może się zmienić.

Do dyskusji zaproszono też autorytety prawnicze, m.in. obecnego przewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego. Autorytety orzekły po obejrzeniu filmu (i przeczytaniu zapewne kilku relacji prasowych, bo akt sprawy raczej nie widziały), że w tej sprawie już nic się nie da zrobić.

Pomyślałem sobie, z jaką łatwością sprawę można osądzić, potwierdzając racje swojego osądu pieczęcią swojego „autorytetu". Jak łatwo można przekreślić los skrzywdzonego w sposób oczywisty człowieka formułką: w tej sprawie nic się nie da zrobić.

Matka chłopaka słyszała to zdanie zapewne wiele razy, bo już wiele lat trwa batalia o syna.

Chociaż wszyscy, łącznie z sędziami i autorytetami, mają poczucie ogromnej niesprawiedliwości i tego, że bezwzględna machina gdzieś popełniła błąd, którego bez naruszenia systemu nie można naprawić.

Reklama
Reklama

Dziś nie wiem, jakie są losy tego chłopaka, czy opuścił zakład karny (wiem, że słał listy z pogróżkami również z więzienia), ale sprawę tę przypomniałem sobie, gdy przeczytałem o pomyśle powołania nowej instytucji, tzw. apelacji nadzwyczajnej, który kiełkuje w otoczeniu prezydenta elekta Andrzeja Dudy.

Apelacja nadzwyczajna dawałaby możliwość zaskarżania prawomocnych orzeczeń prokuratorowi generalnemu, rzecznikowi praw obywatelskich i ministrowi sprawiedliwości.

Pomysł już na samym starcie spotyka się z krytyką, wskazuje się na powrót PRL-owskiej instytucji rewizji nadzwyczajnej czy na niebezpieczeństwo tworzenia mechanizmu podważania wyroków sądowych.

Moim zdaniem jednak pomysł wymaga dyskusji. Jest grupa spraw wyjątkowych, takich jak chłopaka chorego na schizofrenię, które gdzieś wymknęły się systemowi. I można je dziś jedynie skwitować: „w tej sprawie nic się nie da zrobić".

I może właśnie w przypadku takich spraw instytucja ta miałaby sens.

Zapraszam do lektury najnowszej „Rzeczy o Prawie".

Podczas programu wyświetlono film ze skazanym, który opowiadał o złym traktowaniu przez współwięźniów, m.in. przypalaniu papierosami. W studiu wśród zaproszonych gości była jego matka, osoba kompletnie rozbita, dla której ów program był jedyną deską ratunku, że coś jeszcze w tej sprawie może się zmienić.

Do dyskusji zaproszono też autorytety prawnicze, m.in. obecnego przewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego. Autorytety orzekły po obejrzeniu filmu (i przeczytaniu zapewne kilku relacji prasowych, bo akt sprawy raczej nie widziały), że w tej sprawie już nic się nie da zrobić.

Reklama
Opinie Prawne
Jacek Dubois: Pomóżmy ministrowi Żurkowi
Opinie Prawne
Krzysztof Augustyn: Adwokatura nie może być muzeum paragrafów
Opinie Prawne
Paulina Kieszkowska: Ministrze, nie idźmy tą drogą!
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Transparentny jak sędzia TSUE
Opinie Prawne
Bartczak, Trzos-Rastawiecki: Banki mogą być spokojne
Reklama
Reklama