Podczas programu wyświetlono film ze skazanym, który opowiadał o złym traktowaniu przez współwięźniów, m.in. przypalaniu papierosami. W studiu wśród zaproszonych gości była jego matka, osoba kompletnie rozbita, dla której ów program był jedyną deską ratunku, że coś jeszcze w tej sprawie może się zmienić.
Do dyskusji zaproszono też autorytety prawnicze, m.in. obecnego przewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego. Autorytety orzekły po obejrzeniu filmu (i przeczytaniu zapewne kilku relacji prasowych, bo akt sprawy raczej nie widziały), że w tej sprawie już nic się nie da zrobić.
Pomyślałem sobie, z jaką łatwością sprawę można osądzić, potwierdzając racje swojego osądu pieczęcią swojego „autorytetu". Jak łatwo można przekreślić los skrzywdzonego w sposób oczywisty człowieka formułką: w tej sprawie nic się nie da zrobić.
Matka chłopaka słyszała to zdanie zapewne wiele razy, bo już wiele lat trwa batalia o syna.
Chociaż wszyscy, łącznie z sędziami i autorytetami, mają poczucie ogromnej niesprawiedliwości i tego, że bezwzględna machina gdzieś popełniła błąd, którego bez naruszenia systemu nie można naprawić.