Rz: Jakie pana zdaniem są przyczyny małego zainteresowania programem darmowej pomocy prawnej?
Ryszard Sowiński:
Rzetelna odpowiedź na to pytanie wymagałaby przeprowadzenia badania w grupie docelowej, do której adresowana jest pomoc. Uważam jednak, że za wcześnie na ocenę programu, który ruszył dopiero miesiąc temu. Wiedza o możliwości skorzystania z nieodpłatnej pomocy będzie się upowszechniać stopniowo, i to pod warunkiem prowadzenia przez administrację publiczną ciągłej akcji informacyjnej. Należy brać również pod uwagę, że nieodpłatna pomoc prawna to nowe rozwiązanie wprowadzane w kraju, w którym świadomość potrzeby zatrudniania prawników jest bardzo niska. Potwierdzają to badania.
Liczba uprawnionych do korzystania z programu jest spora: to ponad 9 mln beneficjentów. W tak dużej grupie istnieje realne zapotrzebowanie na pomoc prawnika. Oczywiście można się zastanawiać nad jej poszerzeniem, należy jednak pamiętać o dwóch kwestiach.
Po pierwsze, pomoc państwa nie powinna zastępować i zaburzać mechanizmów rynkowych. W ostatnich latach, dzięki wzrostowi konkurencji na rynku usług prawniczych, klienci mają możliwość dostępu do prawników z uprawnieniami oferujących coraz bardziej przystępne stawki. Nadmierne poszerzanie katalogu osób uprawnionych może spowodować naruszenie nowego rynkowego ładu. Po drugie, należy brać pod uwagę skutki budżetowe ewentualnego poszerzenia katalogu osób uprawnionych. Zakładając, że z czasem punkty pomocy prawnej będą obsługiwać więcej klientów, istotne poszerzenie grupy docelowej obciążyłoby bardziej budżet państwa (planowane wydatki to, w zależności od roku, od 94 do 119 mln zł rocznie).