Można tworzyć wysokie zasieki, oddzielać się szczelną zasłoną swoich przekonań i ambicji, dbać o czystość postawy, aby nie narazić się na zarzut „kolaboracji z wrogiem", nierzadki dziś w środowisku przedstawicieli sądownictwa. Można próbować też stanąć ponad tym. Myśleć nie w kategoriach osobistych przekonań, ale funkcji, jaką się sprawuje, i wynikającej z niej odpowiedzialności, ale też obowiązków (które wynikają też wprost z konstytucji).
Wydaje mi się, że z takiego założenia wyszła pierwsza prezes SN, która jako szef najważniejszej instytucji sądownictwa odpowiedziała na apel prezydenta o współdziałaniu przy reformie, trzymając z daleka swoje przekonania, a pewnie i uprzedzenia. To świadczy o traktowaniu swojej funkcji wyżej niż własne ambicje i przekonania, świadczy o dużej klasie.
Oczywiście w obecnej sytuacji trudno się spodziewać, że propozycje prof. Gersdorf zmienią radykalnie kierunek reform. Są jednak wyraźnym sygnałem, że chcemy współdziałać, a dla opinii publicznej zaprzeczaniem tezy, że jedyną postawą środowiska sędziowskiego jest negacja wszystkiego, co wiąże się z „dobrą zmianą" .
W sferze merytorycznej, bo warto o tym wspomnieć, projekt zawiera umiarkowane rozwiązania, które są odpowiedzią m.in. na presję większej kontroli społecznej nad sądownictwem. Są to poza tym rozwiązania czasem mniej karkołomne od propozycji prezydenckich, choćby w kwestii wprowadzenia instytucji rzecznika ds. skargi kasacyjnej zamiast skargi nadzwyczajnej.
Krytyka posunięcia pierwszej prezes SN jest zatem małostkowa, bo warto ten krok docenić.