Fałszywa obietnica suwerenności

Rynek zrobił farsę z demokracji. Komisja Europejska chętniej słuchała lobbystów niż zwykłych ludzi – pisze prof. Jan Zielonka, politolog z Uniwersytetu w Oksfordzie.

Aktualizacja: 30.12.2018 14:14 Publikacja: 29.12.2018 00:01

Fałszywa obietnica suwerenności

Foto: Fotorzepa/Beata Kitowska

Trzy dekady temu świętowaliśmy upadek muru berlińskiego – matki wszystkich murów. Symbolizował podział Europy i świata na dwa antagonistyczne obozy. Mur rozpadł się, skończyła się zimna wojna, a przyszłość malowała się w jasnych barwach. „Nic nas nie zatrzyma, wszystko jest możliwe, Berlin jest wolny!" – oświadczył prezydent Bill Clinton przy Bramie Brandenburskiej.

Dziś na całym świecie znów rosną mury, od Węgier przez Hiszpanię po Stany Zjednoczone, Izrael i Australię. Większa niż kiedykolwiek część elektoratu popiera polityków, którzy nawołują do restauracji suwerennych państw narodowych. Polityka strachu znalazła wyraz w tym, że przywódca „wolnego świata" buduje własny mur na granicy z Meksykiem i zachęca do tego samego innych.

Konflikt stary jak świat

Mówi się nam, że polityka otwartych granic doprowadziła do kosmicznych nierówności. Wmawia się nam, że otwarte granice to zaproszenie dla migrantów, którzy zabiorą nam pracę i zaprowadzą „obcą" kulturę. Wmawia się, że otwarte granice sprawią, że demokracja stanie się niemożliwa. Decyzje dotyczące naszego życia są podejmowane przez rynki ponadnarodowe i powiązanych z nimi urzędników europejskich.

Konflikt związany z takimi murami jest stary jak historia ludzkości, dlatego obecna sytuacja nie powinna nas zaskakiwać. Zawsze byli tacy, którzy próbowali pokonywać granice, i ci, którzy starali się je utrzymać; tacy, którzy budowali mury, i ci, którzy je burzyli. Pomyślmy o nomadach i osadnikach lub o ranczerach i myśliwych: mieli różne i często sprzeczne wyobrażenia o granicach, prawach, władzy, terytorium i tożsamości. Granice stały się jeszcze bardzie sporne wraz z powstaniem państw narodowych, usiłujących zapanować łącznie nad granicami administracyjnymi, wojskowymi, wpływami rynkowymi i rysami kulturowymi.

Błędna polityka

Dzisiejsza dyskusja nie dotyczy jednak murów i granic, ale interpretacji historii po 1989 roku. Zwolennicy niezależności obszczekują po prostu niewłaściwe drzewo. Nierówności powstały przez neoliberalną politykę, która oddała rynkowi władzę nad redystrybucją. Wypływają one również z przekonania, że konkurencyjność jest bardziej pożądana niż solidarność. Otwarte granice niewiele mają z tym wspólnego.

Wzrost migracji został wywołany przez naszą błędną politykę. Odcięliśmy pomoc na rozwój i nie udało nam się stymulować inwestycji w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Popieraliśmy takich dyktatorów, jak Kaddafi czy Ben Ali, w nadziei, że zatrzymają migrantów w Zatoce. Bombardowaliśmy Irak, Syrię i Libię, po czym zostawiliśmy na pastwę miejscowych watażków. A potem dziwiliśmy się napływem uchodźców. Co z tym kryzysem mają wspólnego otwarte granice? W rzeczywistości nasze granice rzadko kiedy były otwarte dla tych zdesperowanych ludzi.

Za kryzys demokracji powinniśmy winić nasze partie, a nie brak murów. Partie polityczne nie są już zakorzenione w naszych społeczeństwach, traktują obywateli jak konsumentów i z pewnością chętniej rozmawiają z ankieterami opinii publicznej niż z wyborcami.

Rynek zrobił prawdziwą farsę z demokracji, ale stało się tak, ponieważ instytucje zajmujące się regulacjami rynkowymi, takie jak Komisja Europejska, chętniej słuchały lobbystów niż zwykłych ludzi (30 tys. lobbystów w Brukseli...). Jak inaczej można by zdobyć poparcie dla paktu fiskalnego czy ACTA 1 i 2?

Odrębne tożsamości

Zła diagnoza prowadzi do błędnej terapii. Budowanie murów jest jak przepisywanie aspiryny na depresję lub złamaną nogę. Co dobrego mogą przynieść mury w dobie powszechnych podróży, komunikacji cyfrowej, zmian klimatu, cyberprzestępstw i globalnego handlu? Czy rozwiązanie rodem z XIX stulecia rzeczywiście uczyni cuda w wieku XXI? Zamiast budować mury, musimy sprawić, by nasze instytucje lepiej radziły sobie z globalnymi transakcjami finansowymi, komunikacją i zagrożeniami środowiskowymi. Te instytucje powinny być naprawdę ponadnarodowe i nie podlegać monopolowi państw narodowych, w większości niewielkich i źle działających. Władze miejskie, regionalne i organizacje pozarządowe wykonują najistotniejsze dla naszego życia zadania, ale nie ma dla nich miejsca przy decyzyjnym stole wśród UE, ONZ i MFW.

Musimy także przywrócić równowagę pomiędzy sferami publiczną a prywatną. Sektor publiczny był ostatnio pod ostrzałem i głównie służył do wspomagania sektora prywatnego. Przez to wielu z nas zostało bez żadnej formy ochrony czy arbitrażu.

I na koniec, co niemniej ważne, powinniśmy odbudować zaufanie pomiędzy obywatelami a tymi, którzy kierują ponadnarodowymi organizacjami. Te instytucje powinny służyć nam, ludziom, którzy pochodzą skądkolwiek, i doceniać nasze odrębne tożsamości. Nasza odrębność nie oznacza, że popieramy gospodarczą samodzielność, nienawidzimy osób innych ras i zajmujemy się podbojami terytorialnymi naszych sąsiadów. Wszystko to było całkiem na miejscu wiek temu, ale od tamtej pory świat się zmienił nie do poznania – lub taką żywimy nadzieję. Ta nadzieja ma szczególne znaczenie dla młodego pokolenia, które nie chce żyć w świecie pełnym murów.

—tłum. ds

Jan Zielonka jest profesorem na Wydziale Polityki Europejskiej Uniwersytetu w Oksfordzie

Trzy dekady temu świętowaliśmy upadek muru berlińskiego – matki wszystkich murów. Symbolizował podział Europy i świata na dwa antagonistyczne obozy. Mur rozpadł się, skończyła się zimna wojna, a przyszłość malowała się w jasnych barwach. „Nic nas nie zatrzyma, wszystko jest możliwe, Berlin jest wolny!" – oświadczył prezydent Bill Clinton przy Bramie Brandenburskiej.

Dziś na całym świecie znów rosną mury, od Węgier przez Hiszpanię po Stany Zjednoczone, Izrael i Australię. Większa niż kiedykolwiek część elektoratu popiera polityków, którzy nawołują do restauracji suwerennych państw narodowych. Polityka strachu znalazła wyraz w tym, że przywódca „wolnego świata" buduje własny mur na granicy z Meksykiem i zachęca do tego samego innych.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku