Pośpiech w ferowaniu wyroków po opublikowaniu raportu w sprawie McCarricka – czyli, by użyć jego pełnego, oficjalnego tytułu „Raport na temat wiedzy instytucjonalnej i procesów decyzyjnych Stolicy Apostolskiej w odniesieniu do byłego kardynała Theodore'a Edgara McCarricka (1930–2017)" – w znacznym stopniu wynikał z mechanizmów świata medialnego, gdzie podaje się informacje natychmiast, bez uważnego przetrawiania dokumentu, który przecież liczy 469 stron i zawiera wiele szczegółów, a czyta się go jak streszczenie sprawy sądowej. Jednak to, z czym ów pośpiech się wiązał – mianowicie z próbą obwinienia papieża Jana Pawła II za rozwój żałosnej kariery McCarricka – wskazywał, że mogły się za nim kryć też inne cele. Jest bowiem faktem, że raport ten, choć pokazuje, iż Jan Paweł II popełnił poważny błąd, jeśli chodzi o sąd roztropnościowy w sprawie mianowania McCarricka na arcybiskupa Waszyngtonu i kardynała, to nie zawiera absolutnie żadnych dowodów świadczących, że wynikało to z czegoś innego niż błędna ocena sytuacji.