Nareszcie zasnąłeś. Wybacz mi, nie znam żadnych piosenek odpowiednich dla twoich uszu. A coś przecież śpiewać powinnam – tak czuję. Zasnąłeś ze zmęczenia, po długiej drodze. Potrzebujesz tych kilku godzin. Widzisz, ja też ostatnio sporo przeszłam. Chwieje mi się głowa, przymykają powieki. Ale nie chcę zasnąć. Powinnam przecież czuwać nad twoim snem. Tak bardzo chciałabym ci coś pośpiewać. Inaczej niż do tej pory – ze słowami. Ale znam tylko te słowa, które mi śpiewano. Nie byłam wiele starsza niż ty teraz, kiedy zaczęłam ich słuchać. Niewiele, prawie nic z nich nie rozumiałam. Ale miały swój zapach i barwę. I swoje miejsce. A nie wydaje mi się, żeby tutaj pasowało. Chyba nie powinnam. Nie ma tu murów ani krużganków. Nie czuję kadzideł, tylko chłód. Ale nic nie poradzę, że tak bardzo chcę śpiewać, kiedy na ciebie patrzę. Twój sen wydaje mi się teraz samotny, jak muzyka bez słów.