Reklama

Jakub Sewerynik: Kto umie dziś świętować? Polemika z prof. Marcinem Matczakiem

Czy rzeczywiście „ateistyczne święta to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie”, jak twierdzi filozof prawa?

Publikacja: 21.12.2025 16:37

Świętowanie to przede wszystkim przeżycie duchowe, oparte na celebracji wspólnotowości i bliskości -

Świętowanie to przede wszystkim przeżycie duchowe, oparte na celebracji wspólnotowości i bliskości - pisze Jakub Sewerynik.

Foto: PAP/Marcin Bielecki

"Czy rozumiesz, co czytasz?” - zapytał. A tamten odpowiedział: “Jakżeż mogę [rozumieć], jeśli mi nikt nie wyjaśni?” (Dz 8,30-31), czyli o świętowaniu

Znajoma zapytała mnie, co w Boże Narodzenie świętują ateiści? Pytanie to było zastanawiające, tym bardziej że to ona, a nie ja, uważa się za osobę niewierzącą. Niemniej jednak rozpoczęliśmy rozmowę o sensie świętowania.

Co w Boże Narodzenie świętują ateiści?

Przypomniał mi się wówczas cierpki esej o ateistycznych świętach, który trzy lata temu przed wigilią opublikował prof. Marcin Matczak. W jego opinii zeświecczone Narodzenie Pańskie prowadzi do ateizacji społeczeństwa, które staje się tworem „bez wspólnoty, bez głębi myślenia, bez tajemnicy, bez ciszy, bez sacrum”. Ludzie zaś w tej wizji to „biedne, wypalone maszyny do pracowania w dni robocze i do konsumowania w Święta”.

Te przykre słowa wzbudziły mój opór. Czy rzeczywiście „ateistyczne święta to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie”, jak twierdzi filozof prawa? Uważam, że taka generalizacja jest nieuprawniona, a świętowanie ma sens – niezależnie od wiary.

Czytaj więcej

Infantylne opowiadanie o Bożym Narodzeniu to znak rozpoznawczy polskiego Kościoła
Reklama
Reklama

Pytanie o sens obchodzenia świąt przez osoby niewierzące, szczególnie jeśli jest sformułowane przez ateistę, świadczy o uczciwości intelektualnej interlokutora. Można by przecież potraktować „gwiazdkę” jako piękną tradycję, niezobowiązująco dobierając elementy, które najbardziej pasują do poetyki „magicznego wieczoru”.

Barwne ozdoby, światełka, prezenty i 12 smakowitych potraw będą cieszyć, choćby były wyzute z religijnego charakteru i treści. Toutes proportions gardées, podobnie jak andrzejkowe wróżby z wosku, w które mało kto wierzy, ale wielu praktykuje na zasadzie ciekawego zwyczaju.

Pozostaje jednak pytanie o sens – wszak najedzenie się do syta, albo nawet ponad miarę nie jest, przynajmniej mam taką nadzieję, sensem samym w sobie. Matczak opisuje święta bez Boga jako przepełnione konsumpcją „samooszukiwanie się”. Rzeczywiście, może tak być. Ale autor rozsądnie pyta na wstępie, choć niestety nie próbuje później udzielić odpowiedzi, czy świętować umieją dziś również osoby religijne? I to pytanie jest mi bliższe, bo skłania do autorefleksji, a może nawet rachunku sumienia.

Czy świętować umieją dziś również osoby religijne?

Grudzień nie jest łatwy. Deficyt słońca, zimno i krótkie dni przepełnione pracą - wszak wszyscy chcą zakończyć i rozliczyć projekty przed końcem roku (co de facto oznacza przed 24 grudnia). Do tego miłe, ale fizycznie wyczerpujące, spotkania świąteczne, w których z wielu powodów warto lub należy wziąć udział. Dobrze też choć kilka razy wybrać się na roraty, choć wstawanie przed 6 rano dla wielu nie jest bezkarne... Nieraz przyplączą się jakieś infekcje, jakby bez nich nie było wystarczająco ciężko. Wreszcie domowy wielobój świątecznych przygotowań, obejmujący porządki, zakupy, dekorowanie domu, gotowanie, przygotowanie prezentów… Jak w tym wszystkim znaleźć czas na cokolwiek, nie mówiąc już o zatrzymaniu się i oddaniu głębszej kontemplacji?

Kościół katolicki zaprasza wiernych do przygotowania się do świąt poprzez przeżywanie bogatej liturgii adwentu, a także poprzez rekolekcje, czyli kilka dni skupienia i refleksji. Słowo “rekolekcje” wywodzi się z łacińskiego recolligere, co oznacza „zbierać na nowo”. To jeden z lepszych sposobów przygotowania do świąt, szczególnie gdy to zbieranie myśli odbywa się daleko od domu i pracy, z wyłączonym smartfonem i mailem.

Jednak mało kto może sobie dziś na taki luksus pozwolić. „Tak, to niezwykle ważne” – mówimy sobie - “koniecznie muszę zaplanować to w przyszłym roku”. I mechanizm ten powtarza się co grudzień. A życie kontemplatywne pozostaje całkowicie nieosiągalne w pośpiechu i hałasie codzienności. Można się ostatecznie odnaleźć przy pięknie udekorowanym wigilijnym stole z głową i sercem zajętym wszystkim innym niż świętowaniem, albo będąc tak zmęczonym, że na nic nie ma się już ochoty. Bez siły na radość, bez przestrzeni na wdzięczność.

Reklama
Reklama

Samo wykonywanie rytualnych gestów, nawet czytanie Biblii i łamanie się opłatkiem, może stać się nic nieznaczącym teatrem, który zamienia świętowanie w zwykłą konsumpcję. 

Jakub Sewerynik

Współczesna kultura, zwana niekiedy dosadnie  „kulturą zapier...lu”, nie pozwala na zatrzymanie. Aby przeżyć święta w sposób świadomy i pełny, trzeba przełamać schemat. Czasem trzeba chwycić hamulec bezpieczeństwa i pociągnąć z całej siły.

Jak inaczej stanąć i zachwycić się paradoksem tajemnicy wcielenia, w której „ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granice Nieskończony”? Jak dostrzec Piękno, Dobro i Prawdę w świątecznych symbolach i gestach? Wreszcie, jak zobaczyć i usłyszeć osobę, która siedzi obok, przy świątecznym stole, a której człowieczeństwo było dla Boga warte przyjęcia ludzkiej postaci?

Bez zatrzymania, oderwania się od codziennego pośpiechu, rutyny i „bieżączki” świętowanie nie jest możliwe, a tym samym niemożliwe jest głębokie przeżycie religijne. Samo wykonywanie rytualnych gestów, nawet czytanie Biblii i łamanie się opłatkiem, może stać się nic nieznaczącym teatrem, który zamienia świętowanie w zwykłą konsumpcję. Jest to jednak niebezpieczeństwo, które czyha na każdego, również osoby wierzące.

Zatrzymania doświadczamy najczęściej, gdy w życiu spotykają nas wydarzenia najwyższej wagi. Wygaszamy wszelkie zobowiązania, gdy umiera ktoś bliski. Wówczas wszystkie inne sprawy okazują się nieważne i niepilne. W przypadku świąt pomaga nam kalendarz, który w bezkompromisowy sposób wskazuje datę i zmusza do doświadczenia czegoś wyjątkowego. Bez z góry oznaczonej, nieprzesuwalnej daty przygotowanie celebracji i jej odpowiednie przeżycie nie byłoby możliwe.

Co napisał ks. Andrzej Draguła w polemicznej „glosie” do tekstu Matczaka?

Tu zgadzam się z obficie cytowanym przez Matczaka niemieckim filozofem urodzonym w Korei, Byung-Chul Hanem, który wskazuje, że doświadczenie święta „ma tworzyć więc wspólnotę zgromadzoną wokół wspólnych symboli oraz zmusić do zatrzymania, do uważności, skupienia na czymś ważnym”.

Reklama
Reklama

Jednakże prawdziwą istotę przeżywania kościelnych świąt wyraził ks. Andrzej Draguła w polemicznej „glosie” do tekstu Matczaka: „świętowanie religijne nie jest celem samym w sobie. Jeśli nie prowadzi do nawrócenia, pozostaje wyłącznie religijnym sposobem organizacji wolnego czasu”.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Dlaczego warto bronić Marcina Matczaka

Ale czymże jest owo nawrócenie? Podoba mi się podpowiedź ks. Tomáša Halika, który greckie słowo metanoia rozumie jako wezwanie: „wyjdźcie z odrętwienia, poruszcie się, wykonajcie obrót, który wam pozwoli patrzeć na rzeczywistość z nowego punktu widzenia, inaczej, w szerszej perspektywie”. Dorzuciłbym jeszcze: wzbudźcie w sobie wdzięczność za to, co otrzymaliście, i to, kim jesteście.

A co zatem świętują ateiści? Tego mogę się jedynie domyślać lub odgadywać na podstawie obserwacji. Moja znajoma doszła do wniosku, że świętuje wspólnotę. Z pewnością święta Narodzenia Pańskiego tradycyjnie gromadzą przy wigilijnym stole całe rodziny, choćby były rozproszone po całym świecie. Bing Crosby co roku śpiewa, że “na święta będzie w domu, choćby w marzeniach”, sentymentalnie wyrażając tęsknotę za wspólnotą rodzinną i bliskością, którą odnawia się w każde święta. To także czas wspominania osób, które są daleko, oraz tych, którzy odeszli. Odpowiedź ta, choć piękna, wydaje mi się jednak niepełna. W domach osób niewierzących również ubiera się choinki, ozdabia dom, a na stół stawia najlepsze nakrycia, zastawę, a do gotowania potraw przykłada szczególną staranność. Ta troska o szczegóły wyraża niewątpliwie zamiłowanie do Piękna, Dobra i Prawdy - transcendentalnych własności bytu, które wierzący utożsamiają z Bogiem, a niewierzący widzą w nich uniwersalne wartości.

Czytaj więcej

Jakub Sewerynik: O starszych braciach, czyli mury rosną
Reklama
Reklama

Wreszcie, czym jest wspólnota, jeśli nie łączącą jej członków siecią relacji? W moim przekonaniu, niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący czy niewierzący, w święta Narodzenia Pańskiego świętujemy miłość. To ona daje życiu sens, niezależnie od przekonań i wiary. Jan Apostoł naucza: “Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością” (1 J 4,8). Paradoksalnie zatem wierzący, który nie potrafi kochać, jest według św. Pawła niczym (por. 1 Kor 13,2), a ateista, który miłuje, może wbrew swoim poglądom być blisko Stwórcy…

W moim przekonaniu, niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący czy niewierzący, w święta Narodzenia Pańskiego świętujemy miłość.

Jakub Sewerynik

Warto ponownie zacytować Halíka, który przypomina, że „my, chrześcijanie, nie mamy monopolu na Jezusa i na miłość Boga, która się w pełni ukazała w Jezusie. Jezus przyniósł Boży dar wszystkim, a nie po to, aby stał się on »prywatną własnością« Kościołów chrześcijańskich.” Monopolizacja Boga i świętowania byłaby niczym innym niż pychą. Może więc zamiast krytykować ateistów, warto skupić się na sobie i własnym przeżywaniu świąt? Przy okazji warto ukradkiem przyglądać się, jak świętują osoby niewierzące i wychwytywać te odbicia „promieni owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi” (por. Nostra Aetate, 2), a które widoczne są w ich przeżywaniu uroczystości?

W tegorocznym adwencie zatrzymała mnie śmierć Magdy Umer

W tegorocznym adwencie zatrzymała mnie śmierć Magdy Umer, której występ podziwiałem jeszcze w czerwcu w cudnym przedstawieniu „Przybora na 102”. Czytając wspomnienia w mediach społecznościowych natknąłem się na wywiad z Patrykiem Grząbką. Artystka wyznała, że nie jest osobą religijną, „choć spadła na nią łaska wiary”. Na pytanie, co chciałaby powiedzieć Bogu, gdyby okazało się, że On istnieje, odpowiedziała: „Nie powiedziałabym nawet słowa, ponieważ bym uważała, że On wszystko wie. I tylko bym się do Niego przytuliła – och, jak ja bym się do Niego przytuliła…”. Ufam, że pani Magda już się do Niego przytula.

Czytaj więcej

Jan Bończa-Szabłowski: Oczy tej Magdy jak dwa błękity…
Reklama
Reklama

Nie trzeba czekać na koniec ziemskiego życia. Wszak Bóg jest w każdym człowieku: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Może właśnie najwłaściwszą metaforą świętowania jest przytulanie? Owo czułe, bezbronne, całkowite przylgnięcie do drugiego człowieka. Zarówno to duchowe, jak i fizyczne.

Z pewnością w święta warto zadbać o siebie i najbliższych. Warto porozmawiać, dobrze zjeść, pośpiewać, pożartować. Może pójść na spacer, obejrzeć wspólnie film lub poczytać ciekawe książki czy artykuły. Dobrze, aby każdy chrześcijanin zachwycił się pięknem liturgii świątecznej eucharystii, czyli wspólnotowej celebracji wdzięczności za niezmierzoną miłość Boga, który stał się człowiekiem. Jednak każdy, niezależnie od wiary lub jej braku, może świętować, choć wcale nie jest to takie łatwe i wymaga wysiłku. Istotne jest, aby aspekt materialny i konsumpcyjny nie zwyciężył ducha świąt. A świętowanie to przede wszystkim przeżycie duchowe, oparte na celebracji wspólnotowości i bliskości. To właśnie miłość.

Autor jest radcą prawnym, mediatorem

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Idole i ideały
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: W poszukiwaniu swojego idola
Rzecz o prawie
Robert Damski: O zapomnianej odpowiedzialności za słowo
Rzecz o prawie
Leszek Kieliszewski: Czego wolno wymagać od sądu?
Rzecz o prawie
Paweł Chmielnicki: Namawiam sędziów do wspólnego protestu
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama