Reklama
Rozwiń
Reklama

Nie żyje Brigitte Bardot, gwiazda filmu i symbol wyzwolenia kobiet

Legenda europejskiego kina, symbol swobody i wyzwalania się kobiet w latach 60. XX wieku zmarła w wieku 91 lat

Publikacja: 28.12.2025 13:28

Brigitte Bardot (1934 - 2025)

Brigitte Bardot (1934 - 2025)

Foto: REUTERS/CGW/CRB

Ktoś kiedyś napisał: „Mity nie mają prawa się starzeć”. Prawdą jest, że kino ma swoje wielkie legendy, których nigdy nie oglądaliśmy z posiwiałymi włosami. James Dean, Marilyn Monroe odeszli w locie, zostawiając po sobie aurę tajemnicy i niepokoju. Greta Garbo wycofała się z ekranu i do śmierci żyła w cieniu, ukryta za czarnymi okularami.

Reklama
Reklama

Brigitte Bardot – największy mit kina europejskiego starzała się na naszych oczach, co jakiś czas powracając – może nie na ekran, ale do towarzyskich rubryk. Oglądaliśmy jej zmarszczki, czytaliśmy o pasjach i drobnych dziwactwach, o kolejnych romansach i małżeńskich rozczarowaniach, o próbach samobójczych, odwykach i walce o szczęście. O miłości do zwierząt. 

Brigitte Bardot – narodziny legendy

Dla młodego pokolenia Brigitte Bardot była ostatnio tylko nieumiejącą się zestarzeć starszą panią z rozpuszczonymi włosami, dla starszej generacji była legendą. Miała swoją własną filozofię życia, narzucała styl milionom kobiet. Była gwiazdą na wskroś europejską. Rozkwitła w czasach, gdy stary kontynent zrzucał z siebie zasady purytanizmu, gdy szykował się do rewolucji seksualnej. Stworzyła typ kobiety-dziecka, seksualnego zwierzątka, jednocześnie zmysłowego i niewinnego. Pokazała, jak można cieszyć się życiem, seksem, odrzucić tabu, żyć bez skrępowania. Złośliwi pisali, że ma buzię naburmuszonej kucharki, każdy mężczyzna znał przynajmniej kilka kobiet piękniejszych od niej, ale przecież to ona fascynowała, to ona potrafiła narzucać swój styl ubierania się, uczesania, bycia.

Urodziła się w Paryżu w 1934 roku w zamożnej mieszczańskiej rodzinie. Ojciec był ekspułkownikiem armii francuskiej, matka malowała, projektowała stroje. Chciała, by córka również została artystką i kiedy dziewczynka skończyła pięć lat oddała ją do szkoły baletowej. Osiem lat później jeden ze znajomych matki zaproponował, by wystąpiła w pokazie dziewczęcej mody. Potem były następne pokazy i okładki w „Elle”. Właśnie w tym piśmie zobaczył jej zdjęcie reżyser Marc Allegret, który po sukcesie „Jeziora kobiet” z Simone Signoret chciał nakręcić film z nieznanymi aktorami. Potrzebował m.in. młodej dziewczyny, naiwnej i podskórnie zmysłowej. Kazał swojemu asystentowi odszukać podlotka z fotografii. Asystent – 22-letni dziennikarz Roger Vadim dotarł do państwa Bardot. Jednak po krótkiej rozmowie Allegretowi Brigitte nie spodobała się. 

Reklama
Reklama

I Vadim stworzył Bardotkę

Ale Vadim był nią zachwycony. Załatwił jej rolę w „Miasteczku w Normandii” Jeana Boyera. Po kilku miesiącach szesnastolatka oświadczyła rodzicom, że ma już zapewnioną następną rolę, a wkrótce wychodzi za Vadima za mąż. 

Jeszcze przed ślubem, w 1951 roku Bardot nakręciła film „Manina, dziewczę bez osłonek”. Na prośbę rodziców wyrzucono z niego kilka najbardziej drastycznych scen łóżkowych, ale to była ich ostatnia interwencja w sprawy zawodowe córki. Wkrótce potem Brigitte wyszła za Vadima i on został jej agentem i prawnym opiekunem. Postanowił on wykreować żonę na współczesnego anioła seksu. Nosił ze sobą jej roznegliżowane zdjęcia i pokazywał reżyserom sugerując, że przed kamerą zrobi wszystko.

Czytaj więcej

Kino 2025: Wielki film Smarzowskiego „Dom dobry" skandalicznie pominięty w Gdyni

Vadim zdobył dla żony sporo małych rólek, a w 1953 roku wysłał ją na festiwal do Cannes, gdzie doprowadziła do małego skandalu i została wyrzucona przez dyrekcję festiwalu z ważnego przyjęcia. Zemściła się cztery lata później, gdy już jako gwiazda, nie chciała przyjąć zaproszenia na festiwal. Za to zjawiła się w pobliskiej Nicei i w czasie oficjalnego canneńskiego bankietu urządziła wielkie przyjęcie, na które przyjechali wszyscy prominentni goście festiwalu. W Cannes pozostał tylko drugi garnitur.

Swoją wielką sławę zyskała Bardotka rok wcześniej, w 1956 roku gdy jej wytrwały mąż zorganizował produkcję i sam wyreżyserował film „I Bóg stworzył kobietę”. To była opowieść o dziewczynie z sierocińca, która na Lazurowym Wybrzeżu przechodzi przyspieszoną seksualną edukację. Wychodzi za mąż, zdradza, a jednak zachowuje przy tym jakąś niebywałą niewinność. Dzisiaj sceny erotyczne z „I Bóg stworzył kobietę” wydają się dziecinną igraszką, ale wtedy były rewolucją.

Po tym filmie Brigitte Bardot stała się gwiazdą francuskiej młodzieży, była symbolem nowej moralności, nieskrępowania, odrzucenia obyczajowego purytanizmu. Została też wielką gwiazdą eksportową. W latach 1957-59 wpływy ze sprzedaży „I Bóg stworzył kobietę” przekroczyły dochody z eksportu samochodów Renault. Popularność filmu potęgowała atmosfera towarzyszącego mu skandalu. W Ameryce Legiony Przyzwoitości konfiskowały kopie, duchowni wzywali do bojkotu filmu, we Włoszech „Osservatore Romano” wzywał prokuraturę, by położyła kres takim „bezecnym, pornograficznym praktykom”, a Watykan nazwał Bardotkę symbolem zła.

Reklama
Reklama

Ale to wszystko tylko wzmocniło jej sławę. Stała się legendą. Wszystkie pisma zamieszczały fotosy z filmu, na których opalała się nago wśród rozwieszonych prześcieradeł. Do kin szły tłumy ludzi zauroczonych albo po prostu ciekawych. Jednak sama Bardot zapłaciła za sukces wysoką cenę. Po skończeniu zdjęć do „I Bóg stworzył kobietę” odeszła od Vadima. Wścibscy dziennikarze zrobili z tego sensację. Rozpisywali się, jak to w czasie kręcenia sceny łóżkowej Vadim był wiecznie niezadowolony z Bardotki i jej partnera Trintignanta. Wreszcie zażądał, by niczego nie udawali. Więc przestali udawać, ale Bardot nigdy już nie wróciła do domu. Spakowała walizkę i została z Trintignantem. Na kilka miesięcy.

Aktorka z „Prawdy” i „Pogardy”

W tym czasie pracowała bez wytchnienia. Grała w filmach niewiele dziś znaczących, ale i takich, które wpisały się w historię kina. Były wśród nich pozycje popularne, jak np. „Babette idzie na wojnę”, ale także obrazy ważne, w których stworzyła kreacje. Swój talent udowodniła Bardot w „Prawdzie” Clouzota, gdzie zagrała dziewczynę, która przed sądem miała udowodnić, że swojego kochanka nie zabiła z premedytacją (recenzent „Spiegla” napisał wówczas: „To zadziwiające, co potrafi zrobić dobry reżyser nawet z takiej miernoty, jak BB”), dobra była także w „Życiu prywatnym” Louisa Malle’a. Ten ostatni obraz był zresztą jej filmem biograficznym. Opowiadał o dziewczynie z mieszczańskiego domu, z której mąż-reżyser uczynił wielką gwiazdę. O kobiecie, która zyskała sławę i pieniądze, ale nie doścignęła w życiu szczęścia.

W tym filmie odbijały się także echa jej drugiego, burzliwego małżeństwa z aktorem Jacquesem Charrierem. Bardot poznała go w czasie kręcenia „Babette idzie na wojnę”. Pobrali się, urodziła syna. To był trudny czas, życie małżeńskie nie układało się dobrze, a recenzenci nie chcieli uznać talentu Bardot, częściej nazywając ją „zdeprawowanym dzieciakiem” niż aktorką. W dniu swoich 26. urodzin Bardot próbowała popełnić samobójstwo. 

Prasa donosiła, że ponownie wyjdzie za mąż za Vadima, ale to okazało się nieprawdą. Ale potem jednak przyszły ciekawe role. W 1962 roku zagrała w bardzo interesującej opowieści o rozpadzie małżeństwa – „Pogardzie” Jeana-Luca Godarda, w 1965 wystąpiła w „Viva Maria” Louisa Malle’a. W tym ostatnim filmie pojawiła się na ekranie razem z Jeanne Moreau i – jak twierdzili krytycy – aktorsko pozostała w jej cieniu.

Reklama
Reklama

Zresztą prasa, nigdy nie ceniąca jej talentu, chętniej niż o rolach filmowych pisała o jej życiu prywatnym. O romansach, kolejnym małżeństwie z niemieckim przemysłowcem Guntherem Sachsem. I o kolejnym rozwodzie, po którym Sachs powiedział „Newsweekowi”: – Brigitte jest nieprawdopodobną nudziarą i na dłuższą metę trudno z nią wytrzymać. Ale też prawdą jest, że kiedy się z nią ożeniłem, w każdym banku miałem nieograniczony kredyt.

Życie bez kamery

W drugiej połowie lat sześćdziesiątych Bardot próbowała utrzymać się na szczycie. Ale naprawdę dobre, wcześniejsze role w „Prawdzie” i „Pogardzie” nie sprawiły, że filmowcy uwierzyli w jej talent. A dziewczęcą świeżość traciła. Mimo nakręconego w koprodukcji „Viva Maria”, a potem francusko-angielskich „Dwóch tygodni we wrześniu” i angielskiego „Shalako” nie udało jej się wejść na rynek angielskojęzyczny. Jej gwiazda gasła. Jak podała „Cine Revue”, kręcąc w 1969 roku komedię „Kobiety” Bardot zjechała z 250 mln franków, które wcześniej dostawała za rolę do 80 mln. Potem — w 1970 roku — udało jej się wylansować jeszcze jeden kasowy przebój „Niedźwiedź i laleczka” Michela Deville’a, ale zmierzch jej kariery nadchodził nieuchronnie. I wreszcie Roger Vadim, który stworzył owo cudowne zjawisko końca lat pięćdziesiątych, piętnaście lat później poczuł się powołany do tego, by je pogrzebać. W 1972 roku nakręcił z 38-letnią Bardotką film „Gdyby Don Juan był kobietą”. Film, w którym w roli wielkiego uwodziciela pojawia się kobieta, uważająca mężczyzn za ginący gatunek i wykorzystująca ich bezlitośnie. Kobieta ginąca wreszcie w ogniu, rozpalonym przez jej kochanka. Ta scena pożaru miała wymiar symboliczny. W płomieniach ginęła nie tylko bohaterka filmu, lecz również mit Brigitte Bardot.

To już był niemal koniec. Jak twierdziła – na planie następnego filmu „Colinot” spojrzała w lustro, zobaczyła się w jakimś śmiesznym, pseudośredniowiecznym kostiumie i pomyślała, że ma już dość. Od tej pory odrzucała role, zaszyła się w prywatność. Powiedziała dziennikarzom: – Chcę zostawić po sobie coś więcej niż kilka idiotycznych filmów.

Czytaj więcej

Zmarła Brigitte Bardot

Przez ostatnie 50 lat żyła z dala od kina. Próbowała pojednać się z zaniedbywanym synem, sprzedała wielki brylant, który dostała od Sachsa i założyła fundację, by walczyć o ginące foki. Potem pojawiła się w telewizji, gdzie prowadziła program, w którym broniła zwierząt zabijanych w naukowych laboratoriach, domagała się lepszych warunków uboju cieląt, występowała przeciwko rytualnemu mordowaniu baranów przez muzułmanów. No i oczywiście raz jeszcze wyszła za mąż, tym razem za Bernarda d’Ormala – polityka, przyjaciela przywódcy Frontu Narodowego, Jean-Marie Le Pena. A potem raz jeszcze się rozwiodła. Zostawiła też po sobie książkę „Inicjały B.B. Pamiętniki”. Recenzenci mieli do wynurzeń aktorki ambiwalentny stosunek, jednak wszyscy przyznawali, że na owych pisanych przez 21 lat 550 stronach książki aktorka obnażyła się bardziej niż w „I Bóg stworzył kobietę”.

Reklama
Reklama

I tak: można powiedzieć, że Brigitte Bardot nie bardzo umiała się zestarzeć, że popełniła w życiu niejeden błąd. Ale przecież dla dwóch pokoleń pozostała seksowną blondynką w opiętym czarnym sweterku i szerokiej spódnicy na halkach, która zrzuciła wszelkie więzy i wykrzyczała światu, że swoboda, życie, miłość są piękne. Ciekawe, czy z tym swoim wielkim apetytem na życie mogłaby się stać ważna dla generacji funkcjonującej na TikToku i Instagramie? 

Film
Kino i pieniądze. „Avatar: Ogień i popiół” hitem grudnia
Film
Kino 2025: Wielki film Smarzowskiego „Dom dobry" skandalicznie pominięty w Gdyni
Film
Jan Englert: Przepisywanie życiorysu
Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama