Chociaż dzisiaj słychać tylko o koronawirusie, to już od dłuższego czasu modnie jest mieć poglądy ekologiczne, mówić o „zielonym wzroście", zachwycać się Gretą Thunberg, poruszać się samochodem elektrycznym albo chociaż hybrydą, przesiadywać w wegańskich knajpach. Ale może lepiej, że wirus uciął paplaninę bez głębszej myśli, wynikłą z tego, że tak „się mówi" i tak „się pisze".
Czas zarazy pokazuje, jak bardzo świat współczesny jest kruchy, nieprzygotowany na głębszą zmianę, jaka byłaby niezbędna dla uporania się z jakimkolwiek kryzysem: od wojny, przez uchodźstwo, aż po majaczącą za horyzontem katastrofę klimatyczną. Globalna cywilizacja, w której dobrze się żyje i z której jesteśmy dumni, jest wytworem bezustannego postępu, rozwoju wszelkiej produkcji, samonapędzającego się wzmożenia technologii. Wystarczy, że motor trochę się zakrztusi, i stajemy bezradni – tak wobec wirusa i rzesz uchodźców, jak wobec zabójczego klimatu. A przecież postęp w dzisiejszym rozumieniu to tylko 200 ostatnich lat historii, a przedtem: „jako było na początku, tak zawsze na wieki wieków". Myśl o zmianie nadanej przez urodzenie pozycji społecznej była bluźnierstwem albo przynajmniej mrzonką.
Powtarzamy slogany o „zielonym wzroście", wierzymy w elektryczną motoryzację i życie w zgodzie z przyrodą, które odsuną nadchodzącą zapaść. Tymczasem dobrze wiadomo, że „ślad węglowy" elektrycznego auta (licząc wytwarzanie energii i akumulatorów) jest większy niż samochodu spalinowego. Pomijając już fakt, że dla tych akumulatorów nie starczy zasobów cezu i litu na Ziemi. Zapominamy, że podróże, do których przywykliśmy, to jedno z największych źródeł zanieczyszczeń. Nie chcemy wiedzieć, że mięso to nie tylko cierpienie zwierząt, ale też gigantyczna wytwórnia gazów. I tak dalej, i tak dalej... Niechby jakiś polityk próbował wytłumaczyć, że znakiem przyszłości mają być wyrzeczenie i solidarność, zaraz przegra wybory. Niechby jakaś mądrzejsza Greta zawołała, że z dawnych mrzonek pozostanie tylko ubogie wegaństwo; zmiecie ją fala hejtu. Dlatego świat będzie rozwijał się tak jak dotąd: przez katastrofy.