Już 175 lat temu Adam Mickiewicz w „Ustępie” III części „Dziadów” stworzył w naszej literaturze wzór obrazu Rosjanina-niewolnika. Doświadczenia polskich spotkań historycznych z Rosją tyle razy zdawały się ten obraz potwierdzać. I tyle po Mickiewiczu kolejnych, może słabszych artystycznie, ale nie mniej sugestywnych zapisów tego stereotypu Rosji utrwaliło się w naszej literaturze.
Niedawno Rafał Ziemkiewicz, komentując najnowszą paradę mocarstwowej siły Rosji („Rz”, „Kulturnyj narod”, 12 maja 2008), też przywołał obraz narodu rosyjskiego jako wiecznego niewolnika, zawsze gotowego oddać szansę na indywidualną wolność za cenę wielkości imperium, któremu służy. Naród-niewolnik: dumny z tego, że jego potężny pan może gnębić także innych, że inni się go boją. „Bo Rosja taka jest, inna być nie chce...”.
Piękne towarzystwo dla Rafała Ziemkiewicza? Nie, nie o to mi chodzi. Ceniąc bardzo wysoko publicystyczną drapieżność i cywilną odwagę autora „Polactwa”, chcę raczej wykorzystać jego ostry głos do pytania o nasz stosunek do Rosji, o stosunek Polaków do Rosjan, o polityczne konsekwencje tego stosunku.
Najpierw jednak trzeba zapytać, czy charakterystyka Rosjan, do której odwołuje się ów stosunek, jaki wyraża tekst publicysty „Rzeczpospolitej”, jest sprawiedliwa? Trafna? Jest być może trafna: jako publicystyczne uogólnienie, historyczny skrót. Jest niesprawiedliwa: wobec konkretnych ludzi, którzy także tworzą Rosję, wobec istotnej części jej duchowego dziedzictwa, a także – co może mieć politycznie największe znaczenie – wobec potencjału jej zmian.
Tak się składa, że sam wielokrotnie pisałem, także na łamach „Rzeczpospolitej”, o niepokojącym zjawisku szerokiego poparcia społecznego w Rosji dla jej reimperializacji pod rządami prezydenta Władimira Putina. To zjawisko tworzy fakt, którego negowanie pod hasłem walki z „polskimi fobiami” czy też w imię rzekomego pragmatyzmu może prowadzić tylko do negatywnych konsekwencji. Jak każda próba zamknięcia oczu na rzeczywistość.