PO i PiS u stóp Roberta Kwiatkowskiego

Dwie wielkie partie, które miały oczyszczać i uzdrawiać Polskę, bez cienia zażenowania pielgrzymują dziś do SLD, by negocjować z bohaterami afery Rywina – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 28.01.2009 21:36 Publikacja: 28.01.2009 19:45

PO i PiS u stóp Roberta Kwiatkowskiego

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

[link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/28/igor-janke-po-i-pis-u-stop-roberta-kwiatkowskiego/" "target=_blank]Skomentuj[/link]

Przełom polityczny 2005 roku, odsunięcie od władzy i zepchnięcie do kąta postkomunistów zaczęły się od afery Rywina. Od tego wszystkiego, co odkryła słynna komisja śledcza, co opisywały media. Od dziesiątek afer i skandali, które doprowadziły do radykalnej zmiany społecznych nastrojów, upadku rządu Leszka Millera i początku wielkich kłopotów jego ugrupowania. To, co dotarło wówczas do opinii publicznej, to świadomość istnienia wielu niewidocznych na pierwszy rzut oka niejasnych powiązań miedzy światem biznesu i polityki. A czasem mediów.

[srodtytul]Nabytek Napieralskiego [/srodtytul]

Jednymi z głównych niesławnych bohaterów afery Rywina byli Włodzimierz Czarzasty i Robert Kwiatkowski. Dwie osoby symbolizujące metody tamtego czasu. Dwaj sprawni polityczno-medialno-biznesowi gracze, którzy idealnie odnaleźli się w rzeczywistości ówczesnych układów.

Robert Kwiatkowski przez lata upartyjnił w sposób niemal doskonały TVP, używał jej jako narzędzia w walce o zdobycie popularności i poparcia dla SLD i Aleksandra Kwaśniewskiego. Telewizja Kwiatkowskiego to był powrót telewizji dworskiej i partyjnej. Telewizji służącej do realizacji politycznych celów swoich mocodawców. Tamte układy i metody zostały odrzucone przez społeczeństwo. Dostrzeżenie problemów ujawnionych dzięki aferze Rywina spowodowało gigantyczny wzrost poparcia dla nowych ugrupowań. Wybicie się nowej klasy politycznej, która chciała Polskę zmieniać. Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość w kolejnych kampaniach prześcigały się w przekonywaniu, która z nich lepiej wyczyści i uzdrowi życie publiczne w naszym kraju.

Minęło zaledwie kilka lat. W SLD nie ma już dawnych liderów, partią rządzą, dość nieudolnie zresztą, młodzi przywódcy, Sojusz dryfuje i mogło się nawet wydawać, że jest w stanie agonalnym. Ale tak naprawdę w sprawie mediów publicznych Sojusz Lewicy Demokratycznej ma dziś głos decydujący. A Robert Kwiatkowski, który (jak się wydawało) zniknął już ze świata mediów i polityki, niedawno zaczął wprost, bez krygowania się, doradzać tej partii.

Dla Grzegorza Napieralskiego to doskonały nabytek. Trudno znaleźć kogoś, kto wie lepiej, jak się targować w sprawie wpływu na media publiczne, kto lepiej zna konstrukcje prawne i biznesowe dotyczące mediów publicznych. Kto wie lepiej, jak wycisnąć z nich wszelkie możliwe korzyści. I nawet mnie bardzo nie dziwi, że Napieralski korzysta z jego usług. Nie zdziwiłbym się nawet, gdybym się dowiedział, że w tej samej orbicie pojawi się niebawem Lew Rywin.

[srodtytul]Unicestwić wroga [/srodtytul]

Ale szokuje mnie co innego. To, że dwie wielkie partie, które miały oczyszczać i uzdrawiać Polskę, bez cienia zażenowania pielgrzymują dziś do SLD, by negocjować – de facto – z Robertem Kwiatkowskim.

Jarosław Gowin przyznaje w wywiadzie dla „Dziennika": „Pracujemy nad tą ustawą z SLD i PSL. Polityka jest sztuką trudnych kompromisów, jeżeli SLD za swojego konsultanta wzięła Roberta Kwiatkowskiego, to mogę tylko ubolewać".

Można co najwyżej ubolewać, ale ważniejszy jest cel. Cel, czyli wyrwanie telewizji z rąk największego przeciwnika, jakim jest Prawo i Sprawiedliwość. Podobnie zresztą robi druga strona. Wysłannicy PiS próbują dogadać się z SLD (więc z Kwiatkowskim), jak tu przeciągnąć ich na swoją stronę, byle tylko telewizja nie wpadła w ręce śmiertelnego wroga, czyli Platformy Obywatelskiej. I obie strony mają usta pełne frazesów o chęci obrony wolnych mediów.

Obie strony coraz częściej – nie tylko w sprawie mediów – zachowują się tak, jakby Polska zaczęła się w 2000 roku. Jakby nie było przeszłości komunistycznej, stanu wojennego, Jaruzelskiego, PZPR. Jakby nie było całego zła PRL. Prawdziwym złem dla Platformy jest PiS, a dla PiS – Platforma. Złem najgorszym, które należy wypalić do cna. Ekspozytariuszy tego zła trzeba usunąć ze wszystkich urzędów, spółek i stanowisk. Bo to prawdziwie śmiertelny wróg. Zagrożenie dla kraju większe niż sowiecka okupacja.

Przerysowuję? Myślę, że nie – to nieuświadomiony sposób myślenia bardzo wielu, zaskakująco wielu działaczy PiS i Platformy. Wystarczy posłuchać ich na co dzień i obserwować ich zachowania i decyzje.

Po obu stronach dominuje logika wojny. Nie ma przeciwnika czy konkurenta politycznego. Jest wróg, którego należy zniszczyć. Należy wytropić wszelkich jego agentów i unieszkodliwić. Bo to wróg, a nie konkurent, z którym czasem można zrobić coś dobrego dla kraju.

[srodtytul]Wolne media z Kwiatkowskim [/srodtytul]

Gowin wie, że Kwiatkowski jest okropny, ale trzeba z nim negocjować projekt ustawy medialnej, bo tylko wtedy da się odrzucić weto prezydenta. I to Robert Kwiatkowski pisze dziś nam ustawę o mediach. Bo lepiej porozumieć się z jednym z głównych bohaterów czasu afery Rywina niż Lechem Kaczyńskim i dawnymi „przyjaciółmi z Prawa i Sprawiedliwości".

Politycy PiS i Platformy w swoim zacietrzewieniu nie tylko nie pamiętają o dalekiej przeszłości. Już przechodzą do porządku dziennego nad czasem afery Rywina. Jarosław Gowin mówi, że gdyby „chciał mieć dłonie woniejące najlepszymi perfumami, tobym nie wchodził do polityki". Trzeba się układać z Kwiatkowskim. Trudno. Lepszy Kwiatkowski z Czarzastym niż ludzie PiS. A przecież Gowin i tak uchodzi za jednego z najporządniejszych ludzi w Platformie. To jak myślą inni? Krakowski intelektualista z PO powołuje się na etykę odpowiedzialności. Nie za łatwo mu to przychodzi? I czy jest tak pewny celu, który osiągnie? Czy z Kwiatkowskim da się stworzyć wolne media, czy da się po prostu wyrwać media Prawu i Sprawiedliwości? I co będzie dalej? Media kierowane przez niezależnych menedżerów, których wybiorą wspólnie PO z Kwiatkowskim?

Podobnie tłumaczył się Jarosław Kaczyński, wchodząc dwa lata temu w alianse z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin. I podobnie dziś Prawo i Sprawiedliwość woli rozmawiać z SLD i ich dwoma legendarnymi ekspertami medialnymi niż z kimkolwiek z Platformy.

Dynamika bieżących zdarzeń i wzajemne zacietrzewienie nie pozwalają czasem zauważyć tak prostych rzeczy. Najważniejsi politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej walczą dziś o przejęcie mediów publicznych, a nawet mówią, że bronią mediów publicznych – razem z Kwiatkowskim i Czarzastym. Do nich idą po ratunek. To oni uratują wolne media przed strasznym Lechem Kaczyńskim. To oni uratują telewizję przez okropnym Donaldem Tuskiem. Niestety, obecne elity całkowicie straciły moralną busolę. To bardzo smutna konstatacja.

[srodtytul]„Ordynacka" rządzi[/srodtytul]

Politycy z dwóch największych partii nie są w stanie zrozumieć, że naprawdę wolne media publiczne są potrzebne właśnie po to, aby oni byli uczciwie traktowani. Kiedy media publiczne są raz pod wpływem jednej partii, a raz innej – zawsze ktoś jest poszkodowany. Może więc warto zacisnąć zęby i zatkać nosy i jeśli już nie dla dobra ogółu (bo o tym politycy rzadko pamiętają), to dla własnego dobra porozumieć się między sobą.

Dlaczego ludzie Platformy nie mogą zdobyć się na to, by usiąść i spróbować porozumieć się w tej jednej – bardzo ważnej sprawie ze swoimi dawnymi kolegami z Prawa i Sprawiedliwości?

Dlaczego do takiego porozumienia nie próbuje doprowadzić prezydent? Dlaczego razem nie spróbują uratować mediów publicznych? Jest obywatelski projekt ustawy medialnej, podpisany przez wiele osób bliskich zarówno PiS, jak i PO. Przez twórców z rozmaitych kręgów. Przez Krzysztofa Pendereckiego i Wojciecha Kilara. Andrzeja Wajdę i Krzysztofa Krauzego. Przez przedstawicieli wszystkich stowarzyszeń artystycznych.

Dlaczego nie chcą zająć się tym projektem? Bo ten projekt nie gwarantuje im ani panowania nad mediami, ani pokonania przeciwnika. Bo tak bardzo zapętlili się w walce, tak bardzo sobie nie ufają, że wolą Kwiatkowskiego z Czarzastym. Brawo. Poczytajcie panowie własne słowa, wypowiedzi z konferencji, wywiadów i wystąpień w czasach afery Rywina i po niej. I zobaczcie, co teraz robicie. Zobaczcie, gdzie zaszliście.

Marny to widok. Pielgrzymujecie do działaczy z „Ordynackiej". To oni dyktują wam, jak ma wyglądać nowa ustawa o mediach. Tu znaleźliście się sześć lat po wybuchu afery Rywina po biadoleniu, jak to wtedy dogadywano w „skandaliczny sposób" zapisy ustawy o mediach.

Oni są wystarczająco sprytni, by was na końcu ograć i ośmieszyć. I przegracie na tym. I jedni, i drudzy. Bo telewizja publiczna nawet jeśli będzie przez jakiś czas wasza, to za jakiś czas będzie w innych rękach. A najbardziej prawdopodobne jest, że jej w ogóle nie będzie. Napieralski z pomocą swoich wytrawnych doradców może jeszcze długo wodzić za nos ludzi prezydenta, polityków PiS i Platformy. Na razie los TVP jest w rękach człowieka Romana Giertycha oraz człowieka Andrzeja Leppera (skądinąd dawnego wydawcy „Trybuny"). A o kluczowych zapisach w nowej ustawie medialnej zadecyduje już sam Robert Kwiatkowski.

[link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/28/igor-janke-po-i-pis-u-stop-roberta-kwiatkowskiego/" "target=_blank]Skomentuj[/link]

Przełom polityczny 2005 roku, odsunięcie od władzy i zepchnięcie do kąta postkomunistów zaczęły się od afery Rywina. Od tego wszystkiego, co odkryła słynna komisja śledcza, co opisywały media. Od dziesiątek afer i skandali, które doprowadziły do radykalnej zmiany społecznych nastrojów, upadku rządu Leszka Millera i początku wielkich kłopotów jego ugrupowania. To, co dotarło wówczas do opinii publicznej, to świadomość istnienia wielu niewidocznych na pierwszy rzut oka niejasnych powiązań miedzy światem biznesu i polityki. A czasem mediów.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?