Incydent monachijski

Nasi niemieccy sąsiedzi gotowi są poprawnie traktować grzecznych, znających swoje miejsce Polaków. Tych, którzy wydają im się antypatyczni i niegrzeczni, rzucają o podłogę

Aktualizacja: 17.02.2009 02:33 Publikacja: 16.02.2009 18:12

Zdzisław Krasnodębski

Zdzisław Krasnodębski

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/16/zdzislaw-krasnodebski-incydent-monachijski/" "target=_blank]blog.rp.pl[/link]

Incydent na lotnisku w Monachium przesłonił nawet okropną śmierć Polaka, któremu talibowie oderżnęli głowę. Choć specjaliści od rządowej propagandy będą nam jeszcze opowiadali niejedną bajkę, tragedia ta pokazała indolencję i słabość państwa polskiego. Zawiodły także media, których usłużność wobec rządów Platformy, brak nacisku na władzę, fatalnie zaważyła na całej sprawie. Ale za dwa, trzy tygodnie wszyscy zapomną o nieszczęsnym inżynierze i zajmą się kolejną błyskotliwą wypowiedzią jednej z gwiazd medialnych rządzącej koalicji.

[srodtytul]Dobrze, że filcowy[/srodtytul]

W porównaniu z afgańską egzekucją zdarzenie z Monachium może się wydawać zupełnie błahe i śmieszne. Wiadomo, że samoloty, zwłaszcza klasa ekonomiczna, nie są odpowiednie dla ludzi noszących płaszcze i kapelusze. W ogóle są coraz mniej przystosowane do przewozu ludzi w godziwych warunkach. Przestrzeń, jaką wyliczono na jednego pasażera, zmniejszyła się do rozmiarów minimalnych. Czasami nie ma nawet gdzie nogi postawić. Wystarczy, by usiadł obok nas otyły współpodróżny, co na trasie transatlantyckiej zdarza się często, by atak klaustrofobii był nieunikniony. Lot w przepełnionym samolocie jest torturą – zwłaszcza dla nieszczęśnika, któremu przypadło w udziale siedzenie pośrodku. Pasażerowie rozumieją konieczność środków bezpieczeństwa, posłusznie zdejmują w czasie kontroli buty i paski od spodni, ale wiele zwyczajów lotniskowych nie da się wytłumaczyć względami bezpieczeństwa. Jedną z męczarni, na jaką narażeni są pasażerowie wtedy, gdy nie wsiadają do samolotu przez "rękaw", jest na przykład ładowanie ich do autobusu i trzymanie tam przez bardzo długi czas niezależnie od pogody, w skwarze lub zimnie. Doświadczeni podróżnicy starają się jak najbardziej opóźnić moment wejścia do autobusu, co oczywiście jeszcze bardziej przedłuża całą procedurę.

Gdy samolot jest przepełniony, walka o miejsce w schowkach toczona jest zażarcie, zgodnie z najlepszymi darwinowskimi zasadami walki o byt. Kapelusze i płaszcze bezlitośnie gniotą współpasażerowie usiłujący wtłoczyć swoje rzeczy do schowków. Sytuację pogarszają biznesmeni i "biznesłumenki", którzy z niewiadomych powodów zawsze muszą mieć przy sobie grube teczki, którymi zapychają wszystkie wolne miejsca. Po podróży płaszcz zwykle wygląda jak psu z gardła wyjęty. Z kapeluszem jest jeszcze więcej kłopotu – dobrze jeśli jest filcowy, bo zmiażdżony letni kapelusz słomkowy nadaje się tylko do wyrzucenia.

Obsługa zwykle z pewnym dystansem obserwuje te zmagania. Czasami uprzejma stewardesa zgodzi się zawiesić płaszcz w szafie lub stara się znaleźć wolne miejsce w schowku. W Lufthansie, którą latam bardzo często, także na trasie Monachium – Warszawa, obsługa jest zazwyczaj grzeczna i uczynna. Zdarzają się, jak widzimy, wyjątki.

Trudno jednak uwierzyć, że nawet najbardziej poirytowana stewardesa mogła uznać, iż Jan Rokita stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa lotu. Nie wiadomo, dlaczego inaczej się odniosła do Nelli Rokity. Niestety, należy przypuszczać, że gdyby Rokita był Niemcem lub Amerykaninem, stewardesa sama zaproponowałaby mu umieszczenie płaszczy i kapeluszy w odpowiednim miejscu, by uchronić je przed wymięciem lub zniszczeniem.

Gdyby był Izraelczykiem, już nie pracowałaby w Lufthansie, podobnie jak owi gorliwi policjanci, a rząd niemiecki pospieszyłby z wyrazami ubolewania. I tak nadmiernie energiczni bohaterowie zdarzenia mieli pecha, że trafili na Rokitę. Zwyczajny polski obywatel do tej pory siedziałby w areszcie. I pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się jego losem. A rząd ma szczęście, że Niemcy, w przeciwieństwie do Kanadyjczyków, nie użyli paralizatora, bo cała praca ministra Bartoszewskiego mogłaby pójść na marne.

[srodtytul]Oklaski rodaków[/srodtytul]

Co by było, gdyby podobny incydent zdarzył się w Warszawie? Gdyby nieznającego języka polskiego niemieckiego małżonka polskiej posłanki do Bundestagu rzucono na podłogę, skuto, zwymyślano, przetrzymywano przez wiele godzin na policji (jest to – przyznaję – przykład zupełnie abstrakcyjny, gdyż w Niemczech, kraju licznej polskiej mniejszości, polski poseł lub posłanka w Landtagu, a tym bardziej w Bundestagu, to rzecz przekraczająca granice wyobraźni. Tylko partia Zielonych jest pewnym wyjątkiem – przemogła się i uczyniła Niemca tureckiego pochodzenia swoim przewodniczącym, a jednego Niemca polskiego pochodzenia eurodeputowanym. Jednak, jak wiadomo, jedna jaskółka lub nawet dwie nie czynią wiosny. Kanclerzowi Niemiec też nie przyszłoby do głowy powołać na swego doradcę Turka lub Polaka). Zdarzenie to na pewno odnotowałaby prasa niemiecka, a w polskiej by zawrzało. Martwilibyśmy się, co pomyśli o nas Europa i czy nie jest to kolejny przykład bezprzykładnej polskiej ksenofobii. O incydencie monachijskim niemieckie gazety napisały dopiero w reakcji na doniesienia polskich mediów. Co ciekawe, wszystkie opublikowały za DPA prawie ten sam tekst, w którym mowa jest przede wszystkim o wybuchu "antyniemieckiego resentymentu" w Polsce. O płaszczach i kapeluszach nie ma mowy.

Dowiadujemy się natomiast, że Rokita nie chciał zapiąć pasów bezpieczeństwa i popchnął stewardesę, która mimo bólu mogła kontynuować lot. Wspomniano, że Nelly Rokita jest byłą doradczynią prezydenta Kaczyńskiego, zapomniano dodać, że jest Niemką i posłanką na Sejm. Nawet "Die Welt" należący do Springera nie wziął w obronę Rokity, a przecież były poseł PO jest teraz czołowym komentatorem wydawanego przez ten sam koncern "Dziennika".

Znaczna część polskiej opinii publicznej uznała, że jest to wydarzenie śmieszne. Wielu się cieszy, że zarozumiałemu i przemądrzałemu Rokicie utarto nosa. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby to spotkało jednego z "Kaczorów", najlepiej prezydenta. Wtedy dopiero byłaby uciecha w "Szkle kontaktowym".

Nie można wykluczyć, że Jan Rokita mógł się wydać stewardesie, a potem także niemieckim policjantom, bezczelny, antypatyczny i arogancki. I na tym polega problem. Nasi niemieccy sąsiedzi gotowi są poprawnie traktować grzecznych, znających swoje miejsce Polaków. Tych, którzy wydają im się antypatyczni i niegrzeczni, rzucają o podłogę, dosłownie i w przenośni, przy śmiechu i oklaskach sporej części naszych rodaków, którym poniewieranie Polakami ciągle wydaje się czymś należącym do naturalnego porządku rzeczy.

[i]Autor jest socjologiem i filozofem społecznym, profesorem Uniwersytetu w Bremie i UKSW w Warszawie. Współpracuje z "Rzeczpospolitą" [/i]

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/16/zdzislaw-krasnodebski-incydent-monachijski/" "target=_blank]blog.rp.pl[/link]

Incydent na lotnisku w Monachium przesłonił nawet okropną śmierć Polaka, któremu talibowie oderżnęli głowę. Choć specjaliści od rządowej propagandy będą nam jeszcze opowiadali niejedną bajkę, tragedia ta pokazała indolencję i słabość państwa polskiego. Zawiodły także media, których usłużność wobec rządów Platformy, brak nacisku na władzę, fatalnie zaważyła na całej sprawie. Ale za dwa, trzy tygodnie wszyscy zapomną o nieszczęsnym inżynierze i zajmą się kolejną błyskotliwą wypowiedzią jednej z gwiazd medialnych rządzącej koalicji.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?