Gowin ofiarny?

Dlaczego w ciągu roku pozycja Jarosława Gowina tak osłabła? Bo Tusk to polityk, który dziś zrzuca z siebie jak niepotrzebny płaszcz tradycję łagiewnickich uniesień

Aktualizacja: 08.03.2009 22:28 Publikacja: 08.03.2009 22:10

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/03/08/gowin-ofiarny/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Święte jajo imienia Gowina – z takim szyderczym gadżetem pozowały do kamer organizatorki wczorajszej feministycznej manify. Janusz Palikot w swoim blogu przyrównuje Jarosława Gowina do kościelnych inkwizytorów. A politycy Platformy jakoś się nie spieszą do występowania w obronie kolegi z Krakowa.

Nic dziwnego – wydają się raczej zakłopotani tym, jak zakończyła się blisko roczna misja Gowina na rzecz stworzenia ustawy bioetycznej. Premier Tusk pobłażliwie reaguje na pytania o to, czy projekt Gowina może przejść głosami PiS, mówiąc, że ta kwestia nie ma kolorów politycznych. Mniej łaskawi są inni parlamentarzyści PO, którzy w kuluarach ostrzegają krakowskiego posła, że promowanie własnej ustawy bioetycznej może oznaczać wypadnięcie poza ramy partii.

Kto się zmienił w ciągu ostatniego roku? Donald Tusk czy Jarosław Gowin? Dlaczego Gowin spadł z pozycji osoby typowanej na lidera konserwatywnej frakcji w Platformie do pozycji kogoś, kogo klubowy błazen może bezkarnie obrażać?

[srodtytul]Mission impossible [/srodtytul]

To było dokładnie rok temu. 8 marca 2008 roku parlamentarzyści Platformy z szefem klubu Zbigniewem Chlebowskim na czele pojechali na rekolekcje do benedyktynów w Tyńcu. Dni skupienia były kontynuacją tradycji, która rozpoczęła się w 2006 roku wizytą w sanktuarium w Łagiewnikach i audiencją u kardynała Stanisława Dziwisza. To wtedy ukuto slogan o Kościele łagiewnickim (bliskim PO) i Kościele toruńskim (przypisywanym PiS).

Platformersi mówili w Tyńcu reporterom, że w murach klasztoru będą się wyciszać, modlić i zastanawiać, czy ich postępowanie jest zgodne z nauką Kościoła. Do podkrakowskiego klasztoru nie przyjechał Donald Tusk, który miał – jak sam podkreślił – "bardzo nabity kalendarz" przed wyjazdem do USA. Jednak premier pochwalał wyjazd, bo świadczyć miał on o tym, że posłowie PO "poważnie traktują siebie i swoją wiarę".

W takiej oto aurze w kwietniu 2008 roku Donald Tusk zaproponował Jarosławowi Gowinowi stworzenie nowej ustawy bioetycznej. Argumentacja, że Polsce wciąż brakuje regulacji prawnych, które normowałyby zabiegi in vitro i problemy z nimi związane, brzmiała rzeczowo. Wybór do koordynowania prac nad ustawą akurat Gowina, znanego intelektualisty katolickiego, wydawał się ukłonem w kierunku Kościoła. Zwolennicy byłego szefa "Znaku" widzieli w tym fakcie potwierdzenie chadeckiego charakteru Platformy.

Gowinowi wyraźnie zaimponowało zarówno zaufanie premiera, jak i wizja doprowadzenia do kompromisu między katolikami i liberałami w kwestii bioetyki. Mile łechtały go sugestie, że jego bliskie relacje z kardynałem Dziwiszem ułatwią przełknięcie spornych punktów ustawy przez episkopat. Rozchwytywały go media, a spin doktorzy z otoczenia Tuska cieszyli się, że w ten oto sposób przykryto aktualne potknięcia PO. Jednak mijały miesiące i okazywało się, że kompromis nie będzie łatwy.

[srodtytul]Gowinowska koalicja? [/srodtytul]

Po chwilowym zaskoczeniu odezwały się liderki feministyczne z Magdaleną Środą na czele, protestujące przeciw wizji in vitro tylko dla małżeństw. W stosunku do poczynań Gowina Kościół początkowo wydawał się wahać. Jego starania gorąco poparł np. arcybiskup Józef Życiński. Ale już w grudniu zeszłego roku biskupi w liście potępili metodę in vitro.

Wcześniej projektowi Gowina cios zadała jego własna partia. Pod wodzą znanej z liberalnych poglądów posłanki PO Małgorzaty Kidawy-Błońskiej powstała komisja bioetyczna i to jej Klub PO przyznał prawo do rozpatrzenia projektu Gowina i uznania, co z niego pozostawić w ostatecznym dokumencie, który zostanie wysłany do Sejmu.

Już wiadomo, że liberałowie z Platformy chcą, wbrew Gowinowi, zapisać w nowym projekcie możliwość adopcji zarodków przez inne pary niż biologiczni rodzice. Zignorowany może być też jego postulat, by nie tworzyć zarodków nadliczbowych.

Sam Gowin deklaruje w wywiadach, że cały czas nie traci nadziei na kompromisowy projekt ustawy. Plotkuje się też o jego rozmowach dotyczących przeforsowania jego pierwotnego projektu głosami części PO, PiS, PSL. "Skoro w o wiele bardziej kontrowersyjnej sprawie przerywania ciąży zdołano osiągnąć kompromis, to nie rozumiem, dlaczego teraz miałoby się nie udać?" – pyta Gowin.

Najwyraźniej nie rozumie, że jego partia może nie mieć ochoty na tolerowanie precedensowej "gowinowej koalicji". Ponadto w obecnym Sejmie siły zdeterminowane do rygorystycznej ochrony życia są o wiele słabsze. To nie czasy AWS, w której silna była frakcja ZChN stawiająca na czele swoich postulatów zakaz zabijania dzieci nienarodzonych na życzenie.

[srodtytul]Droga na margines [/srodtytul]

I tak dochodzimy do szerszych wniosków. Polska scena polityczna przesunęła się w kierunku centrum. Gdy uchwalano zakaz aborcji na życzenie, to – na tle Ryszarda Czarneckiego czy Mariana Piłki – Gowin jawił się jako liberalny, umiarkowany katolik. Dziś to krakowski poseł jest oskarżany o katolicki integryzm.

Niegdysiejszy towarzysz Marka Jurka z Sejmu kontraktowego, mocno podnoszący wówczas kwestie obrony życia Stefan Niesiołowski, dziś z ogniem w oczach woli walczyć z PiS, niż wspierać Gowina.

Ponieważ w Sejmie nie ma dziś bardziej wyrazistych katolickich polityków, Gowinowi trudno będzie przeforsować swój kompromisowy przecież projekt. Spychany na margines własnej partii krakowski poseł coraz bardziej wchodzi w buty Jana Rokity, krytykując PO za demobilizację. W wywiadach prasowych zarzuca dworowi Tuska odcinanie go od realnego życia.

Czy czegoś państwu to nie przypomina? Czy to nie droga, na którą wszedł kiedyś Marek Jurek w PiS?

[srodtytul]Uwodzenie lewicy [/srodtytul]

Dlaczego w ciągu roku pozycja Gowina tak osłabła? Odpowiedź nasuwa się sama. Bo Tusk to polityk, który dziś zrzuca z siebie jak niepotrzebny płaszcz tradycję łagiewnickich uniesień. Który wykonuje ukłon w stronę Palikota poprzez zachętę, aby dyskutować o eutanazji. Który nie pamięta już swoich deklaracji sprzed roku, że wierzy w misję Gowina i jego umiejętność zbudowania kompromisu.

Gowin trafił na zły czas. Podzielony Kościół wydaje się politykom słabym graczem. Kościół jako życzliwy partner rządu nie jest już Tuskowi tak bardzo potrzebny. Na niedawnym spotkaniu z emerytami z Uniwersytetu Trzeciego Wieku premier szczycił się tym, że nie uległ prośbom Kościoła o pomoc rządu w budowie bazyliki Opatrzności Bożej w Warszawie.

Platforma szuka raczej elektoratu lewicowego. Temu służy wzięcie na listy wyborcze do europarlamentu Danuty Hübner. Temu służy uwodzenie Włodzimierza Cimoszewicza kandydaturą na urząd sekretarza Rady Europy. Nie zdziwię się, jeśli w najbliższym czasie jakaś atrakcyjna ambasada zostanie zaproponowana Dariuszowi Rosatiemu.

Platforma może wkrótce wyczyścić Partię Demokratyczną z ostatnich atrakcyjnych twarzy. Wtedy na lewo od PO zostanie już tylko zapyziałe SLD sparaliżowane dyktaturą pozbawionego wdzięku Grzegorza Napieralskiego. A cały elektorat centrolewu może przejść do PO z powodu lęku przed powrotem do władzy "strasznych bliźniaków". Ale żeby zdobyć elektorat centrolewu, trzeba osłabić wizerunek partii zaprzyjaźnionej z biskupami. Dlatego minister Ewa Kopacz może ogłaszać, że frapuje ją eutanazyjna dyskusja.

[srodtytul]W platformerskim teatrzyku [/srodtytul]

Ponadto powinien mieć świadomość, że w Klubie PO mało kto może mieć ochotę się z nim solidaryzować. Co innego przyjmować błogosławieństwa od kardynała Dziwisza, a co innego bronić z Gowinem projektu, który wielki Tusk dawno spisał na straty. A poza dwiema wielkim partiami nie ma dziś w Polsce politycznego zbawienia.

W czasie zeszłorocznych dni skupienia w Tyńcu Jarosław Gowin mówił: "Ja chcę zadać sobie pytanie: czemu służy moja działalność i jakie cele mają mi przyświecać?". Dziś to pytanie powraca zapewne doń ze zdwojoną siłą. A o tegorocznych dniach skupienia posłów PO w klasztorze benedyktynów na razie nie słychać.

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/03/08/gowin-ofiarny/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Święte jajo imienia Gowina – z takim szyderczym gadżetem pozowały do kamer organizatorki wczorajszej feministycznej manify. Janusz Palikot w swoim blogu przyrównuje Jarosława Gowina do kościelnych inkwizytorów. A politycy Platformy jakoś się nie spieszą do występowania w obronie kolegi z Krakowa.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę