[b]Rz: Białoruś wystawiła na targach przemysłowych w Hanowerze katalog 500 firm do prywatyzacji. Czy warto zaryzykować? Czy inwestorowi nie grozi za jakiś czas renacjonalizacja?[/b]
[b]Andrzej Sadowski:[/b] To się zawsze może zdarzyć. Nawet w Polsce, która przekroczyła Rubikon demokracji i wolnego rynku, coś podobnego miało miejsce. W połowie lat 90. wprowadzono ustawowy zakaz udziału instytucji zagranicznych w spółkach z branży gier hazardowych. Z całą pewnością inwestorzy, którzy będą chcieli wziąć udział w tej prywatyzacji, będą musieli wycenić ryzyko związane z polityką Białorusi i uwzględnić wiążące się z tym koszty. Zrobią to samodzielnie albo za pomocą firm ubezpieczeniowych.
[b]Czy na Białorusi naprawdę coś się może zmienić?[/b]
Jeśli Unia Europejska zmienia swoje nastawienie do prezydenta Łukaszenki i zaprasza go do stołu, to znaczy, że jest możliwa zmiana w tym kraju. Białoruś nie może latami bez konsekwencji się uchylać od zasad rządzących gospodarką. Teraz wszystko zależy od tego, jak dalece ten proces będzie wolny od korupcji, a tym samym atrakcyjny dla normalnych przedsiębiorców.
Trzeba zresztą pamiętać, że nawet w dotychczasowych warunkach jest tam obecny kapitał zagraniczny, także polski. Sam widziałem fabrykę dawniej produkującą sprzęt optyczny na potrzeby wojska, którą kupili Amerykanie i dawali sobie radę.