Umorzenie śledztwa w sprawie Janusza Kaczmarka, Ryszarda Krauzego i Konrada Kornatowskiego nie odbiło się szerokim echem. Nawet Platforma, choć miała doskonałą okazję, nie wykorzystała tego wydarzenia, by uderzyć w PiS. A mogła mówić: oni się zajmują tylko służbami, a nie tym, co ważne dla zwykłych ludzi, tak jak robimy to my.
[srodtytul]Kompromitacja PiS[/srodtytul]
Całe szczęście dla Jarosława Kaczyńskiego i jego formacji, że koalicja przegapiła tę sprawę, bo decyzja prokuratury kompromituje rząd PiS. Po ponad dwóch latach od wybuchu afery gruntowej, która doprowadziła do upadku rządowej koalicji PiS – Samoobrona – LPR, opinia publiczna zupełnie nie pamięta, o co w tej sprawie chodziło, a Kaczmarek jest już zapomnianą postacią.
Wiadomo już jednak, że głoszona przez PiS teoria spisku, w jakim swój udział mieli mieć Kaczmarek, Krauze i Kornatowski, nie została potwierdzona przez wymiar sprawiedliwości. Okazało się, że PiS pomylił się nawet co do machlojek we własnych szeregach. Z pewnością polityków PiS boli to, że oddalono zarzuty wobec Kaczmarka, ale z medialnego punktu widzenia lepiej byłoby dla tej partii, gdyby jej politycy pominęli to milczeniem.
Widać już, że król jest nagi. Skoro ludzie na ulicy mijają go już obojętnie, to tym bardziej PiS nie powinien o nim przypominać. Zdaje się tego nie rozumieć Zbigniew Ziobro, który przejęty uniewinnieniem Kaczmarka nie omieszkał skomentować sprawy w mediach, mówiąc, że za rządów PO osoby podejrzewane o poważne przestępstwa, afery, dysponujące dużymi pieniędzmi, mogą liczyć na bezkarność. Mimo że w sprawie Kaczmarka, jako pełniący wówczas funkcję ministra sprawiedliwości, skompromitował się, to wciąż przypomina, że będzie walczył, bo to on ma rację.