Nadprezydent Tusk

Jeśli kandydat PO wygra wybory i nie wypowie premierowi posłuszeństwa, Donald Tusk skupi w swoich rękach potężną władzę – pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 07.04.2010 19:46 Publikacja: 07.04.2010 19:43

Nadprezydent Tusk

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2010/04/07/nadprezydent-tusk/]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]

"Panie przewodniczący (Platformy Obywatelskiej), melduję wykonanie zadania!" – nawet jeśli Donald Tusk nie spodziewa się (lub wręcz nie chciałby) usłyszeć takiego meldunku z ust Bronisława Komorowskiego, po ewentualnych, wygranych przez niego wyborach prezydenckich, to bez wątpienia oczekuje, że ów nowy prezydent pozostanie politykiem mu uległym, a w każdym razie będzie się z nim liczył. Co, gdyby się ziściło, zapewniłoby Donaldowi Tuskowi pozycję nadprezydenta – nieformalnego zwierzchnika głowy państwa.

[srodtytul]Jak Jarosław Kaczyński[/srodtytul]

W pewnym sensie mieliśmy już w najnowszej historii Polski do czynienia z takim przypadkiem. W latach 2005 – 2007 najpotężniejszym politykiem w Polsce był Jarosław Kaczyński. Prezydentem był wówczas jego brat Lech, a on sam kontrolował znaczną część naszej sceny politycznej, w tym własny rząd, choć na początku na jego czele stał Kazimierz Marcinkiewicz.

I też w tym czasie udało się Jarosławowi Kaczyńskiemu przeforsować kilka kluczowych dla jego formacji projektów: zlikwidować WSI, powołać do życia CBA, wprowadzić twardy reżim lustracyjny, ale także obniżyć podatki i składkę rentową. Teraz przed podobną perspektywą stoi Donald Tusk. Jeśli Bronisław Komorowski wygra wybory i nie wypowie mu posłuszeństwa – co oczywiście nie jest wykluczone – premier znajdzie się w sytuacji polityka, który skupi w swoich rękach faktycznie potężną władzę, znacznie potężniejszą od władzy szefa rządu i przewodniczącego największej partii.

Ba, w gruncie rzeczy będzie to władza jeszcze większa od tej, jaką w latach 2005 – 2007 sprawował Jarosław Kaczyński. Bo Kaczyński miał przeciw sobie większość establishmentu oraz mediów, a Tusk ma tę większość za sobą.

Zasadne więc wydaje się pytanie: jak Donald Tusk tę gigantyczną władzę wykorzysta.

[srodtytul]KRUS i podatek liniowy [/srodtytul]

Na przykład, czy uda mu się doprowadzić do obiecywanych zmian w konstytucji, które osłabiłyby (przeważnie destrukcyjną, jak uczy doświadczenie) moc prezydenckiego weta oraz pozwoliłyby wprowadzić do polskiego życia politycznego instytucję okręgów jednomandatowych i ordynację większościową. Akurat to zadanie może się okazać bardzo trudne do wykonania. A właściwie niemożliwe – bez pozyskania niemałej liczby głosów z opozycji.

Ale już zrealizowanie sztandarowej obietnicy wyborczej Platformy, czyli uproszczenie systemu podatkowego, w tym przeforsowanie podatku liniowego, nie powinno nastręczać większych trudności. Podobnie jak znaczne zredukowanie przywilejów emerytalnych górników, żołnierzy, policjantów. Czy też zapowiadana od dawna reforma służby zdrowia. Albo uzdrowienie finansów publicznych Polski. Albo zlikwidowanie KRUS i opodatkowanie rolników na tych samych zasadach, na jakich opodatkowani są pozostali podatnicy. A także sprawienie, by rolnicy opłacali składkę zdrowotną w podobnej wysokości, jak inni obywatele Polski.

Rzecz jasna, wszystko to może się udać tylko wtedy, jeśli Donald Tusk nie podda się znów PSL, które wskutek kapitulanckiej decyzji lidera Platformy z końca 2007 roku ma w koalicji PO – PSL do powiedzenia właściwie dokładnie tyle samo, co PO, choć przecież stronnictwo Pawlaka uzyskało w wyborach kilka razy mniej głosów od partii Tuska.

[srodtytul]Cena determinacji [/srodtytul]

Tych obietnic, których spełnienie może się okazać niedługo dla nadprezydenta Tuska niemal dziecinnie łatwe, jest zresztą znacznie więcej. Nie zapominajmy jednak, że realizacja każdej z nich oznacza nie tylko pojawienie się grona osób zadowolonych z jej urzeczywistnienia, lecz także – z tego samego powodu – niezadowolonych. Na każdej decyzji jedni przecież zyskują, a inni (przynajmniej w krótkim czasie) tracą; każda zmiana, także ta na lepsze – biorąc pod uwagę interes całości – zazwyczaj narusza wiele grupowych interesów.

Czy więc Donald Tusk ma w sobie odwagę i determinację, niezbędne do spełniania własnych przyrzeczeń wyborczych nawet za cenę utraty osobistej popularności? Dotychczasowa praktyka dowodzi, że nie ma. A o tym, czy jest to mylące i krzywdzące dla niego przeświadczenie, przekonamy się zapewne wkrótce. Pod (w istocie podwójnym) warunkiem, że Bronisław Komorowski zostanie prezydentem, a właściwie wiceprezydentem nadprezydenta Donalda Tuska, ten zaś zdoła utrzymać swą silną pozycję w Platformie.

Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku