Spór o krzyż na Krakowskim Przedmieściu trwa. Dołączył się do niego Piotr Semka, który widzi w nim nawet zapowiedź pierwszej „świętej wojny” po wyborach prezydenckich („Znak pamięci ma sens tylko przed pałacem”, „Rz”, 15.07. 2010). Przeciwnie niż naczelny „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki, który uważa, że krzyż jest symbolem żałoby, a ponieważ ta minęła, racja bytu krzyża na Krakowskim Przedmieściu się skończyła. Tym bardziej że staje się osią czysto partyjnego sporu („Rz”, 13.07.2010). Piotr Semka podkreśla, że „patrzy na sprawę inaczej. Krzyż stał się pamiątką tamtego wydarzenia. Dlaczego nie miałby nadal tego miejsca wyróżniać?”. Gdyby miało być inaczej, publicysta „Rz” wykłada karty na stół i obwieszcza, jakie metody rozwiązania konfliktu „na pewno nie przekonają drugiej połowy Polski”, z którą się identyfikuje.
Gdyby był to spór tylko redakcyjny, widziałbym w tym oznakę otwartości „Rzeczpospolitej” i przejaw zdrowego pluralizmu – osobiście staję w nim po stronie Lisickiego, chociaż z innych powodów. Piotr Semka posunął się jednak o krok dalej, twierdząc, że „nie zadziała propagandowa histeria. Ani parada księży z „Tygodnika Powszechnego” i Religia.tv pouczających, że krzyż przed pałacem nie może być używany jako pałka w politycznym sporze”.
W życiu nie byłem na żadnej paradzie, co najwyżej na pochodzie 1 maja (ale to było w dzieciństwie), nie umawiałem się też z naczelnym „Tygodnika Powszechnego”, że obaj ją teraz zorganizujemy. Nie wiem, skąd Piotr Semka wpadł na taki pomysł. Potraktowałbym to jaką „freudowską pomyłkę”, gdyby nie to, że publicysta „Rzeczpospolitej” po raz kolejny pokazuje, że jest ignorantem w sprawach religii – a to jest niebezpieczne, obojętnie po której stronie debaty na temat krzyża bierze się udział.
Po pierwsze, krzyż nie jest symbolem ani żałoby, ani tragedii smoleńskiej. Dla chrześcijanina jest symbolem męki Jezusa z Nazaretu, symbolem wiary i przedmiotem kultu religijnego, a także jednym z najważniejszych gestów liturgicznych.
Po drugie, w katolicyzmie już od czasów św. Tomasza z Akwinu odróżnia się kult w znaczeniu szerszym (obejmujący również akty nieliturgiczne) od liturgii, czyli służby Bożej. W takim ujęciu kult jest wyrazem ludzkiej adoracji Boga, podczas gdy liturgia jest zarazem adoracją Boga i zbawczym działaniem Boga wobec ludzi za pośrednictwem Chrystusa (np. w sakramentach). Można więc mówić o „kulcie smoleńskim” w znaczeniu szerszym (społecznym, historycznym), ale walka o krzyż na Krakowskim Przedmieściu po to, żeby był on znakiem kultu „nowych męczenników” czy okazją do manifestowania własnych poglądów politycznych, dzieląc obywateli na lepszych i gorszych katolików, jest jawną manipulacją krzyżem i nie ma nic wspólnego z kultem religijnym.