Niektórzy sądzą, że Diabeł bardzo się ostatnio ożywił, krąży nad światem, często nad Polską. Może tak jest, może nie jest, ale widać wyraźnie, że moment dla świata jest dziś przełomowy. Głównie dlatego, że najważniejsze mocarstwo światowe, USA, wpadło w kryzys wewnętrzny, i to bardziej kryzys wartości i polityki niż gospodarki. Inni gracze międzynarodowi usiłują to wykorzystać lub odnaleźć się w nowej sytuacji.
Bliżej naszego, polskiego podwórka, oznacza to ofensywę polityczną Rosji. Niektórzy przy tej okazji zauważają, że Moskwa jest w trudnej sytuacji, w defensywie, osaczona przez USA i Chiny – zwłaszcza w regionach bogatych w surowce energetyczne - więc nie ma co przesadzać z mówieniem o zagrożeniu. Ale, jak sądzę, dla nas to marna pociecha.
Rosjanie zawsze grają twardo, a już szczególnie wówczas, gdy czują się zagrożeni i gdy – jak w tej chwili - de facto walczą o przetrwanie Rosji jako kraju liczącego się w Europie, nie tracąc marzeń o statusie mocarstwa światowego. Dla Moskwy zaś liczące się miejsce oznacza miejsce główne, dominujące. Współpraca, owszem, ładna rzecz – o ile to my posiadamy pakiet kontrolny.
Taka jest ich logika prawdziwej i skutecznej polityki. Nie zawsze odnoszę wrażenie, że UE o tym wie. W każdym razie, skłonność Francji, Niemiec i Włoch do dogadywania się z Kremlem poza plecami UE i NATO jest mocno niepokojąca.
Skoro zatem kości światowe i europejskie zostały rzucone, to warto publicznie zadać kilka pytań. Czy nasz rząd jest przygotowany do trwającej już rozgrywki? Czy ma wiedzę i pomysł, co robić? Czy nasi politycy myślą o racji stanu Polski i jak ją formułują? No i dlaczego na temat polskiej racji stanu jest tak cicho w mass mediach?