Jego poprzednikiem było "Studio otwarte" w Telewizji Puls, która miała być alternatywą dla funkcjonującej wówczas monokultury telewizyjnej obejmującej tak TVP, jak i stacje komercyjne. Z różnych względów "Puls" taką alternatywą się nie stał, ale "Studio otwarte" stanowiło powiew czegoś nowego.
W nowej formie, jako "Warto rozmawiać" program pojawił się na antenie TVP2 w kwietniu 2004 roku. Złamanie "ramówki", czyli zatwierdzonego wcześniej ramowego układu programów dla wprowadzenia pozycji Pospieszalskiego było faktem znaczącym. I rzeczywiście. "Warto rozmawiać" mogło zaistnieć w TVP dopiero w momencie odwołania Roberta Kwiatkowskiego - prezesa, który z telewizji publicznej uczynił sprawne narządzie propagandowe SLD. Był on także jednym z bohaterów "afery Rywina" - wydarzenia, które ujawniając kulisy III RP wstrząsnęło nią i doprowadziło na skraj upadku jej oligarchiczny model. Dziś, gdy nastąpiła jego pełna i triumfalna restauracja, program Pospieszalskiego znika z telewizji. Czy potrzeba bardziej wymownego symbolu?
"Warto rozmawiać" do TVP2 wprowadziła dyrektor Nina Terentiew, której niezwykłe wyczucie wiatrów historii nawet dopiero majaczących na horyzoncie było sławne i pozwoliło jej utrzymać stanowisko mimo zmieniających się ekip. Rozmowy z producentem i Pospieszalskim zaczęła już wcześniej. Krążą słuchy, że powiedzieć miała: "Dopóki jest Robert [Kwiatkowski], k… nie macie czego szukać w telewizji".
"Warto rozmawiać" było obiektem ataków już od momentu pojawienia się na ekranie. Jego "omówienie" było swojego czasu stałym elementem "Wyborczej". Cóż zarzucano programowi? Stronniczość prowadzącego, niewłaściwy dobór gości i radykalnie prawicowe nachylenie. Każde z tych zarzutów warty jest rozmowy.
Czy ideałem prowadzącego jest postać przeźroczysta? Pisał już mój redakcyjny kolega, Piotr Zaremba, że postać taką nie tylko ciężko znaleźć, ale i nie może być ona szczególnie atrakcyjna. Trudno wyobrazić sobie bardziej stronnicze postacie niż Monika Olejnik, Tomasz Lis czy Jacek Żakowski. Co więcej, Pospieszalski w przeciwieństwie do wymienionych nie nie sprzedawał swoich poglądów jako obiektywnej prawdy. Proponował na ich temat rozmowę, a nawet spór.