Katarzyna Herbertowa przyznała, że prawo do twórczości jej zmarłego męża jest równe dla wszystkich, oczywiście poza Jarosławem Kaczyńskim. Jej zdaniem bowiem, prezes PiS dopuścił się nadużycia, instrumentalnie używając imienia, idei oraz spuścizny twórczej autora "Przesłania Pana Cogito", z którego to wiersza śmiał zaczerpnąć słowa o "zdradzonych o świcie". No, istne horrendum...
Zdecydowany sprzeciw
Jarosław Kaczyński – na co należy zwrócić uwagę i potraktować stosownie do okoliczności – ma w ogóle niebezpieczną tendencję do cytowania w swoich przemówieniach fragmentów literatury polskiej, nie opatrując ich zresztą niezbędnymi informacjami o autorach. Przecież sięgając do wiersza Herberta – naturalnie, by zrealizować własne cele polityczne – na inauguracji Ruchu Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego, nie wymienił nawet nazwiska twórcy, ograniczając się do nazwania go "wielkim poetą". Szczęśliwie utwór jest na tyle dobrze znany, że nie tylko wdowa po poecie, ale też telewizyjni redaktorzy rozpoznali herbertowską frazę.
A przypomnę tutaj, że jakiś czas temu Jarosław Kaczyński zapędził się w swoich wywodach tak daleko, iż zaczął pleść duby smalone o "innych szatanach", którzy gdzieś tam – a bo wiadomo gdzie? – byli "czynni". Nic dziwnego, że najbardziej rozkoszny z redaktorów ulubionej telewizji wszystkich Postępowych Polaków obśmiał tego politycznego bankruta, obskuranta i nienawistnika.
Okazać się miało potem, że prezes PiS, mówiąc o "innych szatanach", cytował "Chorał" Kornela Ujejskiego. I co z tego? Przecież żyjemy w wolnej Polsce, w której na pewno nie ma już "mnóstwa Kainów", jak w czasach autora "Chorału". To znaczy, żeby nie było niedomówień, pozostał jeszcze jeden Kain. Już bez Abla.
I oto teraz ma czelność Jarosław Kaczyński mówić o tych, którzy 10 kwietnia 2010 roku zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem, a "zostali zdradzeni o świcie". Okazuje w ten sposób, rzecze Katarzyna Herbertowa – "brak szacunku mojemu mężowi i jego twórczości. Przeciwko takiemu postępowaniu wyrażam mój zdecydowany sprzeciw".