Ireneusz Krzemiński: Paranoja Joanny Lichockiej

W każdym społeczeństwie znajdzie się garstka ludzi gotowych uwierzyć w dowolną bzdurę, ale w Polsce nie dość, że jest ich zadziwiająco dużo, to jeszcze zyskali poparcie wielu, zdawałoby się, inteligentnych i racjonalnych osób – twierdzi socjolog

Publikacja: 10.05.2011 18:45

Ireneusz Krzemiński

Ireneusz Krzemiński

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

W wolnym, demokratycznym kraju każdy, także szaleniec, może wyrazić swoje opinie na dowolny temat. Jednak artykuł Joanny Lichockiej "Wszystko już było" przekracza wszelkie granice cywilizowanej debaty i dziwię się, że poważna gazeta, jaką jest "Rzeczpospolita", w ogóle zdecydowała się go opublikować. Tu widać, jak doprawdy uzasadnione są niekiedy zastrzeżenia co do bezwzględnej wolności słowa. Od lat wyrażam poparcie dla stanowiska pełnej wolności wypowiedzi, czuję się jednak całkowicie bezradny wobec takich tekstów, jak ten pani Lichockiej.

Totalitarna propaganda

Trudno prowadzić polemikę z tezami autorki, nade wszystko z przyjętymi założeniami, które przedstawiła jako coś oczywistego w swoim tekście. Porównanie "Gazety Wyborczej" do "Żołnierza Wolności", na którym autorka oparła swój artykuł, jest czymś po prostu niewiarygodnie obrzydliwym. W istocie, sensowną odpowiedzią na taki tekst byłoby skierowanie na badania psychiatryczne albo pozew do sądu.

Jak widać, tekst niesie tak potężny ładunek negatywnych emocji, że nie potrafię się powstrzymać przed odpowiedzią emocjami. Nawet zdając sobie sprawę, że to nie jest dobry sposób na prowadzenie debaty. Niestety, to nie jest tekst, z którym można dyskutować: oznaczałoby to konieczność potraktowania na poważnie przyjętych z góry założeń, zasadniczo wrogich i oskarżycielskich wobec całego świata poza własnym.

Artykuł Lichockiej może służyć za sztandarowy przykład paranoi, w którą popada część środowisk prawicowych po katastrofie smoleńskiej. Ludzie, którzy lubią prezentować się jako wykluczeni i zmarginalizowani, sami używają języka nacechowanego pogardą i skrajną, zwierzęcą wręcz nienawiścią do tych, którzy mają inne zdanie. Dotyczy to nie tylko pani Lichockiej, ale większości spośród tych, którzy zebrali się w rocznicę katastrofy smoleńskiej pod Pałacem Prezydenckim.

Jaką dyskusję można nawiązać z ludźmi, którzy umieszczają swastykę albo sierp i młot w nazwiskach demokratycznie wybranych premiera i prezydenta? Rozpętana przez PiS paranoja polityczna zaszła za daleko i od jakiegoś czasu zaczęła zagrażać fundamentom naszego państwa. To właściwie na przykładzie tekstu Lichockiej można uczyć młode pokolenie, w jaki sposób działała totalitarna propaganda.

Totalny bunt

Paranoja oznacza całkowicie nierealistyczny obraz świata, ale zawsze odwołujący się do jakiejś realnej cechy lub wydarzenia, które lokuje się w niedorzecznym kontekście. Cechą myślenia paranoidalnego jest to, że posługuje się ono żelazną logiką. Ta logika wyrażona jest w tekście Lichockiej niemal jak w tabliczce mnożenia, że tylko totalny bunt przeciwko władzom państwa i podstawowym, demokratycznym regułom naszego życia społecznego jest właściwą "postawą patriotyczną". Według takiej logiki działały totalitarne ruchy, które doprowadziły do największych tragedii XX wieku.

To właśnie pani Lichocka uprawia dziś propagandę gorszą chyba od tej z "Żołnierza Wolności". Nienawiść, która bucha zarówno z jej tekstu, jak i z haseł, które wznosili uczestnicy manifestacji na Krakowskim Przedmieściu, z pewnością przebija nienawistne teksty tej gazety skierowane do przeciwników "realnego socjalizmu" PRL. A jest to nienawiść kierowana do przedstawicieli legalnie wybranych władz demokratycznego państwa, do konkretnych osób, takich jak premier Tusk czy prezydent Komorowski.

Dla każdego racjonalnie myślącego człowieka jest oczywiste, że samolot z prezydentem na pokładzie w ogóle nie powinien startować, a już tym bardziej lądować we mgle. Tymczasem okazuje się, że zadziwiająco łatwo zmobilizować w Polsce tłumy wokół paranoidalnej idei jakiegoś wszechogarniającego spisku, który doprowadził do katastrofy, jakiejś prawdy, do której koniecznie trzeba dojść.

W każdym społeczeństwie znajdzie się garstka ludzi gotowych uwierzyć w dowolną bzdurę, ale w Polsce nie dość, że jest ich zadziwiająco dużo, to jeszcze zyskali poparcie wielu, zdawałoby się, inteligentnych i racjonalnych osób. Jedną z nich jest właśnie pani Lichocka.

Niespójna i absurdalna wizja

Do dziś otwarte pozostaje pytanie, dlaczego kilkadziesiąt lat temu tak wielu intelektualistów skusił komunizm w wydaniu stalinowskim. Znacznie trudniej będzie jednak znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego w dzisiejszej Polsce tak wielu nabiera się na paranoiczną propagandę PiS. Komunizm był przynajmniej spójnym projektem przebudowy społeczeństwa, utopijną wizją społeczną. Wizja Jarosława Kaczyńskiego, Joanny Lichockiej i demonstrantów spod Pałacu Prezydenckiego jest natomiast niespójna i zupełnie absurdalna: tak dalece, że poza dojściem do władzy wbrew decyzjom większości obywateli trudno wskazać inny cel, do którego ci ludzie dążą.

Niezwykle agresywna retoryka jest charakterystyczna dla całkowicie skrajnych, ideologicznych orientacji: takich, które wierzą, że posiadają absolutną prawdę, a w jej imię mają prawo atakować i likwidować każdego przeciwnika i myślącego inaczej.

Jarosław Kaczyński odniósł kilka lat temu sukces wyborczy dzięki zdefiniowaniu naszego kraju jako siedliska wszelkiego rodzaju zła, które należy wyplenić. III RP – wolne państwo polskie, które niemal cudem powstało w 1989 roku – miało być nosicielem tego zła. Jedyną odpowiedzią miała być nowa, IV RP. Ta koncepcja zyskała teraz inne, o wiele bardziej absurdalne i niebezpieczne wcielenie. Jest to koncepcja zburzenia obowiązującego porządku i budowy na jego gruzach jakiegoś nowego, lepszego państwa.

Wszystkim, którzy podzielają jego poglądy, radzę przejechać się przez Polskę, żeby zobaczyli prężnie rozwijający się kraj, i przejrzeć wyniki badań, które pokazują rosnące zadowolenie obywateli. Może zrozumieją, jak wyabstrahowana od rzeczywistości jest wizja zupełnego upadku Polski roztaczana przez prezesa PiS.

Krok do katastrofy

Polskim mediom radzę natomiast, żeby przestały traktować poważnie urojenia szaleńców. Od uznania paranoików za pełnoprawnych uczestników debaty publicznej, a ich opinii za pełnoprawny opis rzeczywistości, jest już tylko mały krok do katastrofy. Warto przypomnieć w kontekście antyrosyjskim tych, których popiera Lichocka, że trudno znaleźć lepszy przykład paranoi społecznej, jaką w społeczeństwie rozwinął Józef Stalin.

Miejmy nadzieję, że ten przykład – na pewno przesadny – uzasadni jednak realne niebezpieczeństwo praktyk Jarosława Kaczyńskiego i tekstów jego popleczników. To przykre, ale z niektórymi ludźmi po prostu się nie rozmawia.

—not. tyc

Prof. Ireneusz Krzemiński jest socjologiem, pracownikiem naukowym Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego i członkiem zarządu Polskiego Pen Clubu

W wolnym, demokratycznym kraju każdy, także szaleniec, może wyrazić swoje opinie na dowolny temat. Jednak artykuł Joanny Lichockiej "Wszystko już było" przekracza wszelkie granice cywilizowanej debaty i dziwię się, że poważna gazeta, jaką jest "Rzeczpospolita", w ogóle zdecydowała się go opublikować. Tu widać, jak doprawdy uzasadnione są niekiedy zastrzeżenia co do bezwzględnej wolności słowa. Od lat wyrażam poparcie dla stanowiska pełnej wolności wypowiedzi, czuję się jednak całkowicie bezradny wobec takich tekstów, jak ten pani Lichockiej.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?