Czas polskiego przewodnictwa Unii Europejskiej to najlepsza i jedyna możliwość, by projektowi Partnerstwa Wschodniego nadać realny kształt. Wręcz obronić rację jego bytu.
W obliczu rewolucji w krajach północnoafrykańskich nie brak bowiem głosów postulujących, by pieniądze i zainteresowanie polityczne Europy skierować ze Wschodu na Południe. Tendencje do ścinania unijnego budżetu z kolei uderzają w oba wymiary polityki sąsiedztwa.
Europa w kryzysie
Partnerstwo Wschodnie obok polityki bezpieczeństwa energetycznego i polityki historycznej jest jednym z tych polskich projektów, które zyskały wymiar ogólnoeuropejski. To nasz wkład w budowę wizji wspólnej otwartej Europy. Sensu istnienia polityki wschodniej nie trzeba głębiej uzasadniać, wystarczająco wiele powiedziano i napisano na ten temat. Dość przypomnieć, że PW odwołuje się do podstawowej prawdy o Unii, będącej jednocześnie rozwinięciem myśli Jana Pawła II o dwóch skrzydłach Europy. To uzupełnienie analogicznego projektu dla południowych sąsiadów Unii, czyli Unii Śródziemnomorskiej.
Dla Polski jako kraju będącego wschodnią flanką wspólnoty, szczególnie istotna jest budowa dobrych, przyjacielskich relacji ze wschodnimi sąsiadami Unii. O ile na początku istnienia projektu trzeba było szukać uzasadnienia dla jego powstania, o tyle teraz trzeba go bronić z innych powodów. Istnienie PW jest bowiem zagrożone z powodu sytuacji wewnątrz samej Unii (kryzys finansowy), sytuacji w jej południowym sąsiedztwie i wreszcie sytuacji w krajach objętych projektem.
Recesja, która dotknęła Europy jesienią 2008 roku, zachwiała europejską gospodarką. Zaledwie kilka miesięcy później na jaw wyszła fatalna kondycja finansowa Grecji. Obecnie oficjalnie już trzy kraje unijne wymagają pomocy od reszty wspólnoty – Grecja, Irlandia i Portugalia. A niepokojące informacje napływają z Hiszpanii i Włoch. W tym kontekście pada też nazwa Belgii. W tej sytuacji wszelkie wzmianki o potrzebie dotowania państw trzecich wywołują sprzeciw wielu krajów. Nie ma też politycznej woli do zajmowania się problemami zewnętrznymi. W budżecie unijnym, który kilka krajów z Wielką Brytanią na czele chce drastycznie zmniejszyć, pieniędzy na politykę sąsiedztwa nie będzie dużo.