Politycy mają łatwiej

Naszym niegrzecznym politykom, folgującym egoizmowi pod pozorem obrony narodowych interesów, chciałbym dedykować bajeczkę, którą poniekąd zaczęli pisać — w taki sposób, że zamieniła się w horror.

Aktualizacja: 06.10.2011 15:32 Publikacja: 06.10.2011 15:28

Jacek Cieślak

Jacek Cieślak

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Kiedy w dawnych dobrych czasach wyszło na jaw okropne zło, jakie chciał poczynić w polskim życiu producent filmowy Lew Rywin, przedstawiciel do dziś nie wiadomo dokładnie jakich sił ciemności — politycy, którzy nie mieli do tej pory szansy, ożywili się pod hasłem jedności. Janek i Marysia, którzy stronili wcześniej od politycznych dyskusji, ponieważ kiedy szli na randkę, a nawet do łóżka, kłócili się niezmiernie, zobaczyli promyk nadziei dla swojego związku.

Mieli podobne poglądy, a jednak inne. Wizja sojuszu partyjnego PiS i PO zelektryzowała ich i pozwoliła wziąć ślub. Janek powiedział: „Marysiu, jeśli Donald i Jarosław mogą się porozumieć, to i my nie będziemy się już kłócili o politykę". „Dobrze Janku, przekonuję mnie ten twój argument i postawy naszych polityków. Bądźmy razem. Dla nas. Dla Polski". „To piękne, co powiedziałaś" — zreflektował się wzruszony tym wyznaniem Janek.

W przeddzień wyborów w 2005 r. Marysia i Janek wzięli ślub. A jeszcze dzień wcześniej kredyt na budowę domu. Bo jeszcze tydzień wcześniej okazało się, że Marysia jest z Jankiem w ciąży. Ślub odbył się z udziałem skłóconych wcześniej rodzin, które biorąc przykład z młodej pary oraz Jarosława i Donalda, postanowiły żyć pod staropolskim hasłem „Zgoda, a Bóg wtedy rękę poda".

Rano po nadwyraz wesołym weselu wszyscy poszli głosować na PO-PiS. W niedzielę wieczorem pozostałe z sobotniej zabawy szampany wystrzeliły korkami i pito, wznosząc toasty za powodzenie młodej pary i nowej koalicji, która miała zmienić Polskę.

Potem, z dnia na dzień, było już gorzej. Ciężarna Marysia z trudem przyjmowała przynoszone przez Janka złe wieści o coraz trudniejszych negocjacjach między politykami. Janek, który sympatyzował z PO nie chciał wypominać Marysi, że jej polityczny ulubieniec komplikuje sprawy. A Marysia milczała dziwnie, by nie wypomnieć mężowi odpowiedzialności za coraz trudniejsze rozmowy, jakiej, jej zdaniem, ponosił Donald. Kiedy pomysł koalicji upadł po wygranych przez Lecha Kaczyńskiego wyborach prezydenckich, Marysi i Jankowi zrobiło się smutno, ale doszli do wniosku, że lepiej dla ich miłości i przyszłości, a w szczególności dla dziecka, stanie się jak nie będą się kłócić o polityków, którzy obiecali koalicję i rozeszli się przy pierwszych trudnościach.

Kiedy przed porodem Marysia dostała nietypowych bóli, Jan dziwnie cieszył się. Cieszył się nie z powodu nieszczęścia politycznej oponentki, tylko dlatego że nie będzie musiał dzielić się nowym problemem. Oto efekt domina na szczytach władzy, jego — nic nieznaczącego urzędnika, fachowca — zmusił do odejścia z pracy. W oczach miał łzy i krzywe obrazujące wzrost odsetek za kredyt, który  — jak się okazało — lekkomyślnie wzięli, żeby zbudować wspólny dom.

Gdy urodziła się im piękna córka, jaką idąc tropem ulubionego filmu „Miś" — nazwali ją Nadzieja. Janek trochę się wzbraniał, ale nie śmiał się przeciwstawiać żonie do końca. Dopiero po przywiezieniu córki wraz z mamą do domu, nie mógł ukrywać dłużej prawdy i przyznał, że mogą mięć kłopot ze spłatą kredytu. „Janku, co tam Jarek, co tam Donek, gdy jesteśmy razem i jest z nami Nadzieja" — odpowiedziała Marysia. „Masz rację" odpowiedział Janek i dodał: „Nadzieja umiera...". Zaciął się na końcu zdania, zdając sobie sprawę, że nie wypada mówić o śmierci córki tuż po narodzinach. Ale przecież skołowany był tym swoim bezrobociem. I zawodem, jaki brał się z życia politycznego.

Nadzieja była z nimi, ale kłócili się coraz bardziej. O to co Jarek powiedział, a co Donek. Gdy partia tego ostatniego doszła do władzy, Janek się ucieszył, bo dostał propozycję powrotu do fachowej administracji państwowej. Gdy przybiegł do domu z pierwszą wypłatą, zastał jednak — w tej chwili swojego szczęścia zawodowego — zapłakaną żonę. A Nadzieja pytała: „Mamo co ci jest?". „Mamę zwolnili z pracy" — odpowiedziała mama. Teraz ją dopadł efekt politycznego domina. Teraz ona żaliła się na politycznego idola Janka. Ten zaś milczał, pamiętając, co przeżył.

Nadzieja, ta polityczna, wróciła w czasie największego koszmaru — po katastrofie smoleńskiej. Marysia i Jan, zdruzgotani tym, że na pokładzie prezydenckiego samolotu byli przyjaciele ich obojga, od dawna skłóceni, postanowili nie iść nigdy więcej ich śladem. Śmierć przyjaciół i głowy państwa połączyła ich na nowo. Razem zapalili świeczki na Krakowskim Przedmieściu. Zbliżyli się dosłownie. I gdy zaczęły się pierwsze niepokoje przed krzyżem, Janka zamiast spierać się z mężem o to, kto winien jest katastrofy, przyniosła do domu dobrą nowinę — że jest w drugiej ciąży.

Pociechy nie nazwali Nadzieja 2, nie tylko dlatego, że była płci męskiej. Jarosław i Donald tę nadzieję im odebrali. Kłócili się dodatkowo o to, jak ma się nazywać syn: Lech czy Bronisław? W przypływie krótkiego kompromisu, postanowili, że nazwą syna Bronisław Lech — alfabetycznie było łatwiej.

Widziałem Marysię i Janka tydzień temu na imprezie. Kłócili się o to, na kogo głosować. Na PiS czy na PO? A właściwie nie rozmawiali ze sobą. Nadzieja była smutna i płakała, zaś Bronisław Lech próbował ją pocieszać. Nadzieja nie chciała się na to jednak zgodzić, bo Bronisław Lech trzymał z matką, a ona z ojcem.

— Dlaczego się nie rozwiodą? — pytał znajomy, który nie wiedział jeszcze, czy głosować na SLD czy Ruch Poparcia Palikota.

— Mają duży kredyt i dzieci. — odpowiedział stąpający trzeźwo po ziemi wyborca PSL.

Kiedy w dawnych dobrych czasach wyszło na jaw okropne zło, jakie chciał poczynić w polskim życiu producent filmowy Lew Rywin, przedstawiciel do dziś nie wiadomo dokładnie jakich sił ciemności — politycy, którzy nie mieli do tej pory szansy, ożywili się pod hasłem jedności. Janek i Marysia, którzy stronili wcześniej od politycznych dyskusji, ponieważ kiedy szli na randkę, a nawet do łóżka, kłócili się niezmiernie, zobaczyli promyk nadziei dla swojego związku.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?