Jesteśmy w momencie, kiedy z Europą może się stać wszystko. Jak pan sobie wyobraża Unię za pięć lat?
Radosław Sikorski:
Aby uporać się z kryzysem, najpierw musimy ustalić, na czym on polega. Na pewno głównym źródłem kryzysu nie jest – jak stwierdził w swoim tekście w "Financial Timesie" współautor traktatu lizbońskiego Jean-Claude Piris – rozszerzenie Unii, a wobec tego lekarstwem na kryzys nie byłoby jej ścieśnienie. To oburzający nonsens. Oczywiście my skorzystaliśmy na rozszerzeniu, ale skorzystała też Europa Zachodnia. Wielokrotnie wzrósł eksport z krajów starej Unii do Polski i innych nowych krajów UE. Rozszerzenie nie tylko nie przyczyniło się do kryzysu, ale wręcz odwrotnie – pomogło niektórym krajom europejskim odwlec moment prawdy o tym, na co stać państwo socjalne. Więc to nie jest kryzys rozszerzenia. To nawet nie jest kryzys walutowy, bo euro ma się nieźle wobec innych walut. To jest także tylko w ograniczonym zakresie kryzys zadłużenia, bo rynki różnie traktują różne zadłużone kraje i nie ma to prostego związku z ich długiem. Moim zdaniem kryzys w UE to kryzys wiarygodności. Rynki pożyczają tym, co do których mają wiarę, że odzyskają od nich pieniądze z godziwym zarobkiem. Więc receptą na kryzys musi być zwiększenie wiarygodności. Dlatego tak ważne było exposé premiera Tuska. Bo on nie czekał na kryzys naszej wiarygodności, uprzedzając testowanie naszej wiarygodności, zrobił coś, aby ją umocnić. Dokonując cięć na parę miliardów, możemy dzięki większej wiarygodności zarobić na kosztach obsługi zadłużenia.
Na pewno, choć gdyby zrobił to trzy czy cztery lata temu, nasza wiarygodność byłaby większa, a koszty obsługi długu już od jakiegoś czasu byłyby mniejsze. Ale wróćmy do pytania o przyszłość. Jak Europa może odzyskać wiarygodność?
Jeżeli instytucje wzajemnego miękkiego nadzorowania się, takie jak dobrowolny pakt stabilizacji, zawiodły, a ewidentnie zawiodły, to trzeba wprowadzić skuteczniejsze instrumenty. Wyobrażam więc sobie w przyszłości Europę bardziej zintegrowaną politycznie. Wyobrażam sobie instytucje europejskie z większymi prerogatywami wobec członków Unii, którzy łamią zasady rozsądnego gospodarowania.