Jeśli państwo ma być państwem efektywnym, zdolnym do realizacji celów zgodnych z interesami ogółu obywateli, musi być zdolne do blokowania sprzecznych z tymi celami interesów partykularnych, a zwłaszcza tych, które generuje bezpośrednio jego własny aparat. Możliwości współczesnego państwa polskiego w tym względzie są mocno ograniczone. Skala dominacji wąskich grup interesów „uwłaszczonych na" instytucjach państwowych ujawniła się w związku z ujawnieniem zapisów rozmów prominentnych działaczy PSL. Jednak zjawisko to nie dotyczy tylko jednej partii i ma szerszy strukturalny charakter.
Autonomia wobec centrum
Przejawem przewagi partykularnych interesów wewnątrz aparatu państwa jest oddolne, „resortowe" realizowanie inicjatyw ustawodawczych, służących przeprowadzaniu interesów sektorowych, o czym swego czasu pisali Radosław Zubek i Klaus H. Goetz. Skutkuje to niespójnością prawa, a w konsekwencji również niespójnością polityk, co utrudnia zarówno bieżące funkcjonowanie państwa, jak i realizowanie przezeń strategicznych projektów. Ustawa o działach, która ową resortowość miała rozbić, okazała się niewystarczającym narzędziem.
„Oddolna", niepowiązana z szerszą strategią działalność legislacyjna jest odbiciem szerszego zjawiska: braku panowania państwa nad własnymi strukturami, które cechuje pogłębiająca się autonomia wobec centrum ze wszystkimi tego konsekwencjami. W wielu wypadkach mamy do czynienia ze swoistym uwłaszczaniem się poszczególnych grup na aparacie państwowym. Pewne agencje rządowe (np. rolne) pozostają od lat pod kontrolą jednej partii, inne są po prostu poddane, często w samowolnej, „ajentyzacji" na rzecz spokrewnionych lub w inny sposób powiązanych ze sobą osób. „Ajentyzacja" to przejęcie przez wąskie grupy interesów kontroli nad instytucjami państwowymi przy jednoczesnym formalnym lub faktycznym uwolnieniu ich od skutecznego nadzoru zewnętrznego. W działających w logice „ajencji" instytucjach państwa pierwszeństwo mają partykularne cele rządzących nimi „ajentów". Interes własny jest stawiany przed interesem wspólnym (racją stanu). Przypadek takiej rodzinnej „ajencji" instytucji państwowej jakiś czas temu ujawniła „Rzeczpospolita". Chodziło o Państwową Agencję Żeglugi Powietrznej (PAŻP), w której 40 proc. spośród ponad 1700 zatrudnionych jest ze sobą spokrewnionych.
Osobnym zjawiskiem obok partyjnej i rodzinnej nieformalnej ajentyzacji struktur państwa jest formalne sankcjonowanie niezależności instytucji w zakresie rekrutacji pracowników na podstawie własnych, niekontrolowanych zewnętrznie kryteriów. W naturalny sposób sprzyja to nepotyzmowi, a w konsekwencji realizowaniu własnych wewnętrznych grupowych celów odrębnych, a w skrajnych przypadkach sprzecznych z interesem wspólnym realizowanym przez państwo. Takim przykładem formalnie usankcjonowanej „korporacji w korporacji", wolnej od zewnętrznej kontroli, jest służba dyplomatyczna Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dzięki osobnej ustawie faktycznie uniezależniła się ona od zewnętrznego nadzoru szefa służby cywilnej i wyodrębniła się z urzędniczego korpusu.
Poza kontrolą
Zautonomizowane i działające w logice ajencji instytucje państwowe starają się stworzyć dla swojej działalności zamknięte obiegi niepodlegające zewnętrznej kontroli. W pierwszym rzędzie chodzi tu stworzenie mechanizmów, w przypadku których zarówno tworzenie norm i standardów funkcjonowania, a następnie kontrola ich przestrzegania dokonywały się w obrębie tej samej instytucji. Przykładem może być praktyka działań Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, faktycznie niepoddanej skutecznemu nadzorowi cywilnemu. ABW odpowiada między innymi za ochronę informacji niejawnych, a zarazem wyznacza standardy w tym zakresie; np. w kwestiach dopuszczenia do informacji niejawnej nie tylko opiniuje (sprawdza), ale jako organ administracji państwowej uznaniowo rozstrzyga o tym, komu takie dopuszczenie będzie wydane bądź odebrane. Uprawnienia dyskrecjonalne ABW, pozwalające jej na uznaniowy „luz" w stosunku do osób dopuszczanych bądź nie do tajemnic państwowych, w połączeniu z brakiem zewnętrznej kontroli, rodzą pokusę nadużywania władzy i polityzacji tej niezwykle ważnej dla bezpieczeństwa państwa służby. Takie wnioski zdaje się potwierdzać przypadek cofnięcia dostępu do informacji niejawnych dwóm zastępcom szefa BBN, bez postawienia konkretnych zarzutów, w okresie permanentnych napięć między prezydentem RP Lechem Kaczyńskim a sprawującymi rządy jego przeciwnikami politycznymi.