Czy Abp Michalik nagle przestał być „chamem"

Kto zyskał, kto stracił

Aktualizacja: 11.08.2012 12:28 Publikacja: 11.08.2012 11:22

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Zdumiewającym festiwalem hipokryzji była w tym tygodniu reakcja na ważne słowa, jakie wypowiedział przewodniczący episkopatu polski ks. abp Józef Michalik.

Przewodniczący KEP przygotowuje właśnie pojednanie polsko-rosyjskie i cyzeluje wspólne oświadczenie z Patriarchą Cyrylem. W wywiadzie dla KAI stanowczo wypowiedział się w sprawie katastrofy smoleńskiej. Potępił wykorzystywanie polityczne tego tragicznego zdarzenia. Uznał również, że skoro nie ma na to dowodów, bardzo szkodliwe jest dziś publiczne stawianie hipotez o tym, że doszło do zamachu.

I oto nagle z postaci kontrowersyjnej, sojusznika Jarosława Kaczyńskiego, wręcz „chama" – na jakiego go kreowano - abp Michalik stał się natychmiast ulubieńcem publicystów „Gazety Wyborczej" i polityków Platformy Obywatelskiej. Śmieszne? Nie straszne.

Gazeta Wyborcza od dawna miała na pieńku z Michalikiem. Nie dość, że jej nie lubił, to jeszcze publicznie o tym mówił. W dodatku nie bał się takich tematów jak aborcja czy in vitro. Dlatego też ostro od niej dostawał.

Mirosław Czech w kampanii prezydenckiej 2010 r. szydził z Michalika za to, że głosował w pierwszej turze na Marka Jurka i oburzał się, że – tak zatytułował swój tekst – biskup jednego procenta – głosuje na tak mało reprezentatywnego kandydata.

Jeszcze w maju tego roku Katarzyna Wiśniewska w tekście „Kto nienawidzi Kościoła"  pouczała Michalika, by nie szukał wrogów katolicyzmu na zewnątrz, lecz wytropił nienawistników w środku. I wbrew słowom metropolity przemyskiego twierdziła, że nie przeszkadzają mu głębokie podziały polityczne konfliktujące polskie społeczeństwo.

Gdy w Naszym Dzienniku Michalik skrytykował Gazetę Wyborczą, Wiśniewska odgryzła mu się pamfletem „Wstydzę się moich tekstów"  w którym pisała, jak bardzo wkurza ją Kościół i jak bardzo się go wstydzi i że jeśli ma sobie coś do wyrzucenia to chyba raczej tego, że ludzie odchodzą od Kościoła po tym, jak z dziennikarskiego obowiązku musi cytować głupstwa, które wygadują  biskupi.

I oto nagle w ten weekend ta sama Katarzyna Wiśniewska z satysfakcją pisze: „W PiS konsternacja. Bo przewodniczący Episkopatu, sprzymierzeniec prawicy, odcina się od teorii zamachu." W piątek odwagę arcybiskupa przeciwstawiającego się pisowskiej rusofobii chwaliła Monika Olejnik. I można się spodziewać, że nie jest to koniec zachwytów.

Identyczną woltę  widać wśród polityków. Politykom Platformy obywatelskiej nie przeszkadzało, gdy ich były kolega partyjny Janusz Palikot w marcu tego roku nazwał Michalika chamem. No bo jak mogłoby przeszkadzać, jeśli kilka miesięcy wcześniej, w grudniu, nieoceniony Stefan Niesiołowski bluzgał na przemyskiego metropolitę. - Biskup jest krętacz! – wołał.

Dziś jest zupełnie inaczej. Biskupa chwali nie tylko senator Jan Filip Libicki, który również martwi się, że teraz biskup będzie miał  kłopoty z Jarosławem Kaczyńskim. Również szef dyplomacji Radosław Sikorski uznał, że trzeba Michalika za wypowiedź pochwalić. Gdy zapytałem go w piątek na Twitterze o komentarz do konferencji prasowej Antoniego Macierewicza odpisał: „Arcybiskup Józef Michalik już skomentował, choć szkoda, że dopiero teraz".

I oto nagle okazuje się, że biskup, którego jeszcze niedawno oskarżano o to, że wtrąca się do polityki, nagle jest chwalony za „wtrącanie się do polityki". Nie miejmy jednak złudzeń. Nie chodzi o żadne obiektywne kryteria wypowiedzi o polityce. Tylko o to, do której partii mu bliżej. Jak ksiądz krytykuje się Platformę albo prezydenta Bronisława Komorowskiego, łatwo być oskarżonym o mieszanie sfer tronu i ołtarza. Gdy jednak duchowny da prztyczek prawicy, nagle jego słowa są komentowane i analizowane przez wszystkie liberalne media. Medialni duchowni otwarcie sympatyzują z PO i liberalne media nie robią im z tego powodu wyrzutów. Ale gdy biskup Libera mówił o in vitro, był krytykowany, że wtrąca się w politykę. Gdy bp Ryczan gorzko wypowiedział się o demokracji w Polsce – to samo. O szyderstwach z biskupów, którzy domagali się koncesji cyfrowej dla Telewizji Trwam już chyba nie trzeba przypominać.

Gdy z kolei biskup Pieronek krytykował Kościół za jego zdaniem zbytnie popieranie PiS był  cytowany i chwalony za odwagę.

To samo zresztą  dotyczy spraw wewnątrzkościelnych. Gdy ks. Adam Boniecki wojował  ze swymi przełożonymi stał się bohaterem lewicowych i liberalnych mediów. Ale gdy skrytykował go za to biskup Mering został chórem zjechany przez te same media.

Gdy o. Wiśniewski ostro skrytykował na łamach Gazety Wyborczej upolitycznienie Kościoła, stał się bohaterem. Gdy jednak adresat jego listu – abp. Józef Michalik właśnie – odpisał mu w dość ostrych słowach, znów naraził się na krytykę za swój konserwatyzm.

Absurdalności całej sytuacji dodaje fakt, że Michalik wcale nie żyje z PiSem tak dobrze, jak to sobie wyobrażają liberalne media. Wydaje się, że jest to obraz znacznie uproszczony, bo relacje te nie są jednoznaczne.

Choćby w lutym były szef CBA, wiceprezes PiS Mariusz Kamiński przejechał się po Michaliku szydząc z jego kazania o wpływie masonerii w Polsce. Z kolei Michalik też nie zawsze wspierał pomysły Kaczyńskiego. Np. w maju tego roku ostro skrytykował pomysł szefa PiS, który zew zwał do bojkotu mistrzostw Euro2012 na Ukrainie. Michalik ideę bojkotu zdecydowanie potępił ostrzegając przed upolitycznianiem sportowej imprezy.

Przykładów wzajemnych uszczypliwości można by znaleźć z pewnością bardzo dużo.

Jaki jednak morał  płynie z tej opowieści? Moim zdaniem niezwykle pozytywny dla arcybiskupa Michalika. Uważam, że o Smoleńsku wypowiedział się trafnie, bo jako duchowny trafnie rozpoznaje to, co jest w Polsce źródłem największych politycznych podziałów – czyli upolityczniona wojna o prawdę o katastrofie.

W dodatku zdaje sobie sprawę z tego, że nie może postawić na żadną partię, bo partie miewają w wyborach 20 albo 40 procent wyborców, a on najwyraźniej chce być szefem episkopatu Kościoła, który mówi do wszystkich – i tych którzy głosują na PiS i na PO.

Z pewnością zdaje sobie sprawę, że więcej postaw religijnych jest po konserwatywnej i narodowej stronie sceny politycznej, ale to jeszcze nie powód, by się z tą stroną sceny politycznej wiązać na śmierć i życie.

I szczerze mówiąc ks. Abp Michalik nie nadaje się ani na bohatera Gazety Wyborczej ani Gazety Polskiej. Zawsze będzie się wymykał pochwałom polityków PO ale też nie zawsze zasłuży na sympatię polityków PiS.

I za to arcybiskupa należy cenić i szanować, nie zaś próbować wykorzystywać  w bieżących wojenkach publicystycznych. Bo rolą biskupa jest przypominanie prawd wiary, i mówienie co jest dobre, a co złe, nauczanie które zachowania podobają się Bogu i ostrzeganie przed tymi, które cieszą Szatana. Nie jest nią bezapelacyjne wspieranie jednej, bądź niszczenie innej partii politycznej. Choć całkowite unikanie polityki bywa u duchownych przejawem tchórzostwa. Odwagi jednak Michalikowi nie brakuje.

P.S. Dopiero po napisaniu tego tekstu przejrzałem prawicowe portale. Niestety zasada, którą opisałem w tym tekście działa w obie strony. Oto nagle dla części prawicy abp Michalik stał się w najlepszym wypadku przykładem naiwności. Smutne.

Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz M. Ujazdowski: Francja jest w kryzysie, ale to nie koniec V Republiki. Dlaczego ten ustrój przetrwa?
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi się odelitarnić i odciąć od rządu, żeby wygrać
analizy
Donald Trump już wstrzymuje pierwszą wojnę. Chyba
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Bezpieczeństwo, Europo! Co to znaczy dla Polski?
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: „W tym roku Ukraina przestanie istnieć”, czyli jak Putin chce pokroić Europę
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego