Kim pan jest, prezesie Piechociński?

Aby wygrać, musi być strategiem. Z początku będzie mógł być tylko taktykiem. Przed Januszem Piechocińskim wyboista droga do celu – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”.

Publikacja: 23.11.2012 19:16

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Ten cel to przekształcenie PSL, partii według stereotypu chłopskiej, w szerszą formację chadecką. Według wzoru znanego z innych krajów Europy. Np. z Finlandii, gdzie tamtejsza Partia Centrum kontroluje dziś ponad połowę parlamentu, a zaczynała ponad 100 lat temu jako ugrupowanie chłopskie. Podobnie było i jest ze szwajcarską Partią Ludową.

Chemii nie było

Janusz Piechociński mówi o tym od dawna i jest postrzegany jako autor tej koncepcji. To o tyle nieprawda, że w PSL przebąkiwano o tym już krótko po 1989 r. Piechociński jednak jest politykiem, który na własnej skórze odczuł niezbędność tej transformacji. Jest posłem z okręgu podwarszawskiego. Dwa razy, w latach 1997 i 2005, nie starczyło mu głosów, aby wejść do parlamentu. Także w ostatnich wyborach dostał nieco mniej głosów niż w 2007 r., co może świadczyć, że w urbanizującym się podstołecznym okręgu demografia wskazuje, jaki będzie dalszy los ruchu ludowego.

Pytanie tylko, czy nowy lider wie jak, czy potrafi i czy ma dość sił, aby osiągnąć cel. Przez lata był postrzegany w PSL jako człowiek rzucający pomysły, ale czekający, aż inni je wykonają. Owszem, inteligentny i medialny, także pracowity, lecz singiel. Ktoś – używając języka wielkich korporacji – creative, ale nie executive.

Od razu po wyborze zaskoczył talentem oratorskim. Jego przemówienia były poruszające i brzmiały świeżo w porównaniu z sobotnimi wypowiedziami Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. Piechociński pozytywnie odróżnił się od łatwej do przewidzenia agresji werbalnej liderów dwóch dominujących partii.

Podobno jest już tego efekt – twierdzą zwolennicy nowego prezesa PSL. W terenie miały posypać się deklaracje wstąpienia do Stronnictwa, a gdzieś nawet kilku radnych na fali entuzjazmu dołączyło do klubów PSL. Zrobiony naprędce sondaż dla TVN wskazał skok sondażowy PSL z czterech do sześciu punktów.

To oczywiście sygnały trudne do zweryfikowania i nie sposób opierać na nich wiążące oceny. Zwłaszcza że kolejne dni działalności nowego prezesa pokazały, iż nie panuje nad wszystkim. Wciąż niejasna jest kwestia jego udziału w rządzie. Jego własny klub parlamentarny zachowuje się niejednoznacznie. I prawdę powiedziawszy najwięcej życzliwości zaznał od koalicjanta, czyli Donalda Tuska.

Nieważne jest, że Tusk zwlekał z telefonem do Piechocińskiego. Ważne jest to, że już w poniedziałek w PO zapadła decyzja, iż nie będzie nacisków na ludowców w sprawie obsady stanowisk w rządzie. To najważniejsza rzecz dla nowego prezesa – nie będzie musiał połykać własnego języka, odwołując wcześniejsze zapowiedzi o tworzeniu „trzech drużyn” w PSL.

Ale to go też skazuje na opieranie się na Tusku. Przynajmniej do momentu umocnienia własnej pozycji jako prezesa PSL i ewentualnej poprawy sondaży Stronnictwa. Jest bowiem mitem pokutująca w mediach opinia o rzekomej „chemii” między Tuskiem a Waldemarem Pawlakiem.

W rzeczywistości panowie mieli problem komunikacyjny, co dobitnie pokazały negocjacje w sprawie podniesienia wieku emerytalnego. Rozmowy się udawały tylko wtedy, gdy nie toczyły się w cztery oczy, i gdy byli świadkowie mogący potwierdzić zawarte ustalenia.

Nieczyste zagrywki

Zresztą mitów na temat PSL jest więcej, a wynikają one z kompletnej niewiedzy mediów na temat tej partii. Jednym z nich jest twierdzenie o chłopskim charakterze Stronnictwa. Śmieją się z tego działacze PSL, wskazując, że na ostatnim kongresie rolnicy stanowili może dziesiątą część delegatów.

PSL wręcz był „obrażony” na rolników za to, że głosują na inne partie (nie tylko na PiS), czego dowodem była wewnętrzna dyskusja na temat likwidacji podatku rolnego. Słychać było głosy, że nie ma co bronić tej skądinąd sensownej daniny, skoro rolnicy „zdradzili” PSL.

Ta nieumiejętność odczytywania sytuacji w PSL dotyczy też wydarzeń towarzyszących zmianie przywództwa. Skądinąd wszystkie one mają wspólny mianownik – rywalizację i niechęć między Piechocińskim i Pawlakiem.

Stroną ofensywną był pretendent, czyli Piechociński. Grał ostro, ale zręcznie. Przypominało to sytuację sprzed katastrofy smoleńskiej, kiedy politycy PO drażnili prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a on dawał się prowokować do ostrych reakcji. Kaczyński wychodził na ordynusa, a prowokatorzy na skrzywdzone sarenki. Tak było i w PSL.

Wszyscy się dziwią, dlaczego Piechociński klękał na kongresie. Tłumaczą jakąś chłopską obyczajowością. A to była szpilka wbita w Pawlaka, który wcześniej wzywał działaczy, aby wstali z klęczek. Na co Piechociński odpowiedział, że on nigdy nie klęczał, ale może uklęknąć przed ludźmi, którzy go wybrali.

Wniosek Piechocińskiego, aby uhonorować uchwałą Józefa Zycha, nie był wcale standardową kurtuazją wobec partyjnego weterana. W ostatnich wyborach Zych, decyzją Pawlaka, został pozbawiony pierwszego miejsca w swoim okręgu wyborczym. Uchwała była złośliwym przypomnieniem wewnętrznych animozji.

Wcześniej też w swoich materiałach Piechociński i jego ludzie wyliczali profity, jakie ludzie Pawlaka czerpią z zasiadania w różnych instytucjach publicznych. Według niektórych ludowców owe personalne wyliczanki nie były szczytem rzetelności.

Zwolennicy Pawlaka też potrafili zagrać nieczysto. Błędem Pawlaka było przekazanie prowadzenia kongresu niezbyt lubianemu Józefowi Szczepańczykowi. Ten zaś kombinował przy kolejności przemówień, chcąc dać ostatnie słowo Pawlakowi.
Wcześniej ogłoszono, że nie wszystkie podpisy pod kandydaturą Piechocińskiego są ważne, lecz że i tak mu ich starczy, zatem może kandydować. Te manewry zaniepokoiły część delegatów, że oto może dojść do manipulacji przy wyborze nowego prezesa.

W każdym razie zagrywki Piechocińskiego były dużo bardziej sprytne niż ludzi Pawlaka, czego świadectwem mogą być słowa rozgoryczonej Ewy Kierzkowskiej, że nowy prezes został wybrany tylko dzięki marketingowym trikom.

Sądy i deregulacja

Złe emocje buzują na szczytach PSL. Popychają one Piechocińskiego w ramiona Tuska i tym samym oddalają od celu strategicznego. Spolegliwy koalicjant to jednak tylko przystawka, a w finale komponent którejś z większych partii – PO lub PiS. Od kilku lat pojawiali się w PSL zwolennicy rozpłynięcia się małego stronnictwa w którejś z wielkich partii. W PiS już są Janusz Wojciechowski i Zbigniew Kuźmiuk. Z drugiej strony niektórzy podejrzewają Stanisława Żelichowskiego, że on ma ochotę na to samo – tyle że w Platformie.

Tymczasem PSL musi się odróżniać. Najłatwiej jest w sprawach obyczajowych – zawsze będzie bardziej konserwatywny od PO, a mniej od PiS.

W sprawach bieżących nowy prezes będzie musiał zetrzeć się o kilka kwestii. Rzeczą strategiczną dla PSL jest obrona małych sądów. Bardzo ważną przeforsowanie projektów deregulacyjnych autorstwa Pawlaka. Za te projekty Pawlak jest chwalony przez środowiska biznesowe, lecz zwalczany przez resort finansów. To będzie ważny test dla nowego prezesa – czy kierowany resentymentem zrezygnuje z nich, czy uzna za ważne z punktu widzenia całej partii.

Brylujący w mediach Piechociński tak naprawdę jest sfinksem. Dużo opowiada o swoich zamierzeniach, ale jeszcze więcej skrywa. Jednak bliski jest już czas odpowiedzi na pytanie: kim pan jest, panie Piechociński.

Ten cel to przekształcenie PSL, partii według stereotypu chłopskiej, w szerszą formację chadecką. Według wzoru znanego z innych krajów Europy. Np. z Finlandii, gdzie tamtejsza Partia Centrum kontroluje dziś ponad połowę parlamentu, a zaczynała ponad 100 lat temu jako ugrupowanie chłopskie. Podobnie było i jest ze szwajcarską Partią Ludową.

Chemii nie było

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?