Tłumy na ulicach, zmobilizowane przez związki zawodowe, z jednej strony zachęcają do przyjrzenia się roli związków, z drugiej utrudniają spojrzenie perspektywiczne. Rola związków zawodowych dzisiaj jest bowiem niejednoznaczna. Ani tak negatywna, jak chce władza, albo też (z innych racji) klasyczny liberalizm gospodarczy. Ani też tak pozytywna, jak chcą roszczeniowo nastawieni pracownicy i wzburzeni kryzysem państwa obywatele.
Ochrona leniwych
Związkowcy trafnie dostrzegają zły stan gospodarki i państwa, ale chcą je jeszcze bardziej popsuć przez więcej regulacji i więcej socjalizmu, choć przezornie tego tak nie nazywają. W sferze gospodarczo-społecznej domagali się w Warszawie podwyżek płac, większej pensji minimalnej, niższego wieku emerytalnego i wyższych emerytur, obciążenia składkami pracy na zlecenie i usztywnień co do czasu pracy. Oznacza to żądanie wzrostu roli państwa, chociaż związki są władzy obecnej przeciwne, oraz nowe obciążenia dla budżetu i dla przedsiębiorstw.
Są to zatem postulaty szkodliwe. W sferze budżetu sam wzrost wydatków na emerytury, które już przekraczają 200 mld zł rocznie, zablokuje środki na politykę prorodzinną, infrastrukturę i wojsko, i bez tego traktowane po macoszemu. W gospodarce skutkiem spełnienia żądań związków byłyby z pewnością nowe bankructwa, wzrost bezrobocia i szarej strefy, recesja, inflacja oraz jeszcze większy dług publiczny. Prosta droga do upadku na wzór Grecji – i do coraz większej zależności od Niemiec.
W kraju o słabej gospodarce, z przywilejami dla większego biznesu i z silną biurokracją, jak u nas, w walce o podział korzyści zwykły pracownik ma małe szanse
Związki zawodowe wpisują się więc, choć niechcący, w klasyczną liberalną krytykę pod ich adresem. Zwolennicy wolnego rynku twierdzą, że psują one naturalne mechanizmy gospodarcze. Forsują bowiem rozwinięte prawodawstwo socjalne, krępujące dla gospodarki i kosztowne. Wymuszając świadczenia, powodują wzrost podatków i spadek opłacalności działalności gospodarczej. Sprzeciwiają się postępowi technicznemu, gdyż ten zmniejsza zapotrzebowanie na pewne rodzaje pracy, choć tworzy nowe. Chronią osoby bez należytych kwalifikacji, nieudolne i leniwe. Ograniczają wolność pracodawców i pracowników. Zmniejszają zdolność gospodarki do adaptacji.