A jednak naród wybrany

Przymierze Żydów z Bogiem jedynym nie jest jakąś abstrakcją, ale było i pozostaje dla świata potężnym świadectwem – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 10.10.2013 01:36

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Polemika Pauliny Celnik

z tezami zawartymi w moim tekście „Czy warto być Żydem?" jest sporem, w którym zderzają się perspektywy świecka i religijna. Zasadniczy zarzut, jaki autorka „Narodu nie wybranego" mi stawia, sprowadza się do tego, że lekceważę doświadczenie jej rozmówców. A przypomnę, są to Polacy, którzy odkryli, iż mają pochodzenie żydowskie. Zdaniem izraelskiej socjolog pomijam uczucie siły i zadowolenia, którego oni doznali, gdy przeszli proces zaakceptowania swojej tożsamości.

To prawda, że człowiek, który poznaje swoje korzenie, poznaje również samego siebie i staje się szczęśliwy. Ale konstatując ten fakt, łatwo popaść w psychologiczne banalizowanie. Tymczasem książka Pauliny Celnik wydaje się dlatego intrygująca, że dotyczy właśnie Żydów, a więc – przyjmując perspektywę judaizmu i chrześcijaństwa – ludu Bożego wybrania. To z kolei niesie poważne konsekwencje, które – co oczywiście rozumiem – osoby świeckie lub wyznające pewne wersje judaizmu reformowanego odrzucają.

Rodzi się zatem pytanie: co to znaczy wybraństwo? Czy mamy do czynienia z jakimś ekskluzywizmem, z roszczeniem sobie przywilejów? Odpowiedź twierdząca byłaby tylko wodą na młyn rozmaitej maści antysemitów. A jest inaczej: wybraństwo łączy się z pewnym zobowiązaniem duchowym. I Żydzi na przestrzeni dziejów to zobowiązanie realizowali.

Przykazania, które otrzymał Mojżesz na Synaju, miały w okolicznościach, w których dominował pogański politeizm, charakter rewolucyjny. Przymierze Żydów z Bogiem jedynym nie jest jakąś abstrakcją, ale było i pozostaje dla świata potężnym świadectwem – świadectwem wierności obietnicy, którą otrzymał człowiek od Stwórcy. Doświadczenia Abrahama czy Hioba pokazują, że źródło ludzkiego nieszczęścia stanowi w pierwszej kolejności niewola duchowa – odwrócenie się od Boga, który objawia się też w taki sposób, że dopuszcza cierpienie, ale zarazem przez nie przeprowadza.

Paulina Celnik uważa, że już sam tytuł mojego tekstu jest dla Żydów obraźliwy. Ale przecież tytułowe pytanie można zastąpić też innymi. Czy warto być wybranym przez Boga? Czy warto ponosić bolesne klęski i mimo nich odmawiać modlitwy dziękczynne do Stwórcy i szukać ratunku na kartach Tory? Z książki izraelskiej socjolog można wysnuć wniosek, że nie warto. Tak, przyjmując świecką perspektywę, to się po prostu nie opłaca.

Co w takim razie się opłaca? Bycie człowiekiem nowoczesnym, który pokłada nadzieję w syjonizmie, socjalizmie i innych świeckich pomysłach na szczęście. Komuś takiemu Bóg już nie jest do niczego potrzebny. Znamienne są słowa Pauliny Celnik, które czytamy w jej tekście w „Rzeczpospolitej": „większość z nas, Izraelczyków, traktuje przykazania judaizmu jako cepeliowskie tradycje – fajnie, że jest coś takiego, ale to nie jest sedno naszego bytu. Tymczasem duża część tych, którzy serio traktują te religijne przykazania, jest niebezpieczna dla istnienia Izraela. Mesjasz, w którego oni wierzą, zawodzi. Dlatego syjoniści i socjaliści zmuszeni byli przejąć jego rolę".

W słowach  izraelskiej socjolog  pobrzmiewa protekcjonalny, bynajmniej niepodmiotowy, ton wobec wyznawców judaizmu. Jak widać, są granice, w których wielokulturowość i równoprawne traktowanie poszczególnych sił społecznych – coś, co tak spędza sen z powiek ludziom lewicy – się kończą – racje syjonistów i socjalistów znaczą więcej niż racje na przykład chasydów.

Skoro tak, to Izrael nie jest już państwem żydowskim w takim znaczeniu, w jakim żydowskość interpretuje judaizm. Mamy więc do czynienia z państwem zeświecczonego narodu – takiego jak każdy inny. Przecież taka była ambicja syjonistów i socjalistów – żeby Żydzi wyszli z getta i upodobnili się do innych narodów. Tylko czy przestając być ludem Bożego wybrania, pozostają oni jeszcze Żydami?

Polemika Pauliny Celnik

z tezami zawartymi w moim tekście „Czy warto być Żydem?" jest sporem, w którym zderzają się perspektywy świecka i religijna. Zasadniczy zarzut, jaki autorka „Narodu nie wybranego" mi stawia, sprowadza się do tego, że lekceważę doświadczenie jej rozmówców. A przypomnę, są to Polacy, którzy odkryli, iż mają pochodzenie żydowskie. Zdaniem izraelskiej socjolog pomijam uczucie siły i zadowolenia, którego oni doznali, gdy przeszli proces zaakceptowania swojej tożsamości.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń