Zarzuty, jakie stawia władza zarządzającym OFE, są o tyle drańskie, że to tylko rządzący jako jedyni już od sześciu lat mogli obniżyć prowizje, zmienić inne niezbyt racjonalne warunki funkcjonowania tych funduszy. Poprzednicy mogli to zrobić jeszcze wcześniej.
Chcę jednak przede wszystkim zauważyć, że dyskusja na temat zmian w OFE koncentruje się na skutkach dla systemu emerytalnego. Uważam, że to nie jest najważniejsze. Demografia starej Europy zmieni systemy emerytalne nie do poznania.
Najgorsze jest to, że jeśli minister Jacek Rostowski przeforsuje swoją „reformę", to o kolejne kilka lat opóźni się od dawna konieczna restrukturyzacja sektora publicznego. Widać przecież, że jest nieefektywny, nazbyt drogi i źle obsługuje obywateli.
Na usługi publiczne, takie jak: służba zdrowia, edukacja czy też szkolnictwo wyższe, państwo wydaje rocznie blisko 140 mld zł. W żadnym algorytmie, według którego dzielona jest taka masa pieniędzy, nie uwzględniono wpływu jakości usług na wielkość dotacji (!!).
Potężne inwestycje, jakie są realizowane w Polsce od sześciu lat, dzięki dotacjom z UE powinny być okazją do stworzenia firm innowacyjnych, polskich firm o zasięgu międzynarodowym, jak choćby budowlanych, instalacyjnych itp.