Tuż przed listopadowym szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie mamy do czynienia z impasem rozmów o stowarzyszeniu UE z Ukrainą. Zadajemy sobie pytania, co jest tego przyczyną. Winimy Wiktora Janukowycza, który postrzegany jest jako polityk niecywilizowany, człowiek, który się mści, i dla którego własny interes i obsesje na punkcie Julii Tymoszenko są ważniejsze niż dobro narodu. Pojawiają się też zarzuty, że w zamian za jakieś profity doszedł do porozumienia z Putinem.
Jeżeli uda się wprowadzenie standardów zachodnich na Ukrainie, Putin nie będzie już mógł wmawiać Rosjanom, że ich kraj jest cywilizacją, do której nie pasują wartości europejskie
Jednak wbrew temu, co mówią w mediach politycy europejscy, to nie postawa prezydenta Ukrainy jest głównym powodem kryzysu w obustronnych relacjach. Jego źródłem jest raczej całkowite wzajemne niedopasowanie priorytetów i możliwości. Dla Unii Europejskiej stowarzyszenie ma wymiar cywilizacyjny związany ze standardami demokratycznymi, prawami człowieka oraz ordynacją wyborczą. Dlatego skupia się ona na sprawie uwolnienia Julii Tymoszenko, która stała się ilustracją braku rządów państwa prawa na Ukrainie. Parlament Europejski desygnował Aleksandra Kwaśniewskiego i Pata Coxa do znalezienia rozwiązania tego problemu. Z kolei dla Janukowycza najważniejsze jest pokonanie trudności gospodarczych.
Konkretny plan już teraz
Na Ukrainie mamy obecnie do czynienia z trzema równoległymi procesami. Po pierwsze, trwa wprowadzanie zmian, które UE postawiła jako warunek konieczny podpisania umowy stowarzyszeniowej. Znakomita większość wymogów, poza kwestią Julii Tymoszenko, została już spełniona. Jednocześnie ma miejsce głęboki kryzys gospodarczy, który powoduje spadek dochodów budżetowych oraz problemy ze spłatą zadłużenia wewnętrznego i zewnętrznego. W okresie od lipca do września tego roku produkt krajowy brutto zmalał o 1,5 proc.
Przed Ukrainą roztacza się widmo bankructwa i braku możliwości spłacania zobowiązań socjalnych. W listopadzie swobodne środki na rachunku Skarbu Państwa wyniosły zaledwie 410 mln hrywien (ok. 50 mln dolarów) – najmniej od 10 lat. Na to wszystko nakłada się gigantyczna presja ekonomiczna ze strony Rosji, pogłębiająca jeszcze ukraiński kryzys. Granica rosyjska jest praktycznie zamknięta dla eksportu ukraińskiego. W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy wymiana handlowa Ukrainy i Rosji zmalała o 23 proc. Spadek dostępu do rynku rosyjskiego prowadzi do zamykania przedsiębiorstw i zwolnień pracowników.